- Angelika, obudź się! - do drzwi pokoju zapukała mama. - Wstawaj!
Zaspanym wzrokiem spojrzałam na drzwi.
- Daj mi chwilkę!
- Pewnie ma Jet Lag, daj jej chwilę pospać... - usłyszałam głos Johna.
- Angela, tłumacz! - mama nie dawała mi spokoju.
- Masz mi dać spać! - głowę nakryłam poduszką. Po chwili słyszałam tylko jak ktoś kosił trawę na zewnątrz.
Spojrzałam na zegarek i usiadłam na łóżku. Było południe.
- No świetnie... - warknęłam pod nosem. Po chwili uderzyłam się w czoło. - 12 jej czasu, nie mojego...
Zrzuciłam z siebie piżamę i poszłam do kuchni. Jak tylko wyszłam z pokoju poczułam zapach świeżych gofrów, które uwielbiam. Aromat potrawy od razu przyprawił mnie o uśmiech.
- Widzę, że Jet Lag jest niczym w porównaniu do gofrów? - staruszek siedzący przy stole spojrzał na mnie zza gazety.
- Tak. Uwielbiam smak gofrów o poranku. - uśmiechnęłam się.
Mama spojrzała na mnie znacząco i poruszała ustami, by mi przekazać wiadomość. Kiwnęłam głową.
- Em John? - zaczęłam.
- Tak?
- Czy w mieście jest ktoś, kto daje korepetycje z angielskiego?
- Zapewne tak. Później poszukam. - mężczyzna powrócił do lektury.
- Dzięki. - szepnęła mama.
Po śniadaniu stwierdziłam, że pójdę zwiedzić okolicę. Miałam jeszcze 7 godzin do rozmowy z Vicky. Ubrałam psu szelki i zapięłam smycz. Wychodząc zapowiedziałam tylko, że w razie gdybym się zgubiła, zadzwonię na komórkę do matki.
W uszy włożyłam słuchawki i wyszłam. Ludzie pracujący w ogródkach dziwnie na mnie patrzyli. Jak tylko na mnie spojrzeli mówiłam do nich "dzień dobry", a oni tylko kiwali głową. Czułam się z tym dosyć niezręcznie. Przez cały czas szłam jedną i tą samą ulicą. Mijałam mnóstwo domów i ludzi i sytuacja się powtarzała. Powoli zaczęłam się zastanawiać, co jest ze mną nie tak, czy na czole mam napisane: "Debil z Polski"?!
Godzinę później stwierdziłam, że lepiej będzie jak wrócę do domu. Lubiłam być w centrum uwagi, ale nie chodziło mi o takie coś.
- I jak okolica? - zagadnęła mama.
- Ludzie się na mnie dziwnie patrzą. Poza tym nie jest źle... Gdzie John?
- Nie wiem. Wziął kluczyki od samochodu, coś mi powiedział, dał buzi w policzek i wyszedł.
- A co powiedział?
- Gdybym to ja chociaż wiedziała... - w takich momentach mam ochotę dusić ludzi. Niestety mama dobrze gotuje, co dawało jej immunitet.
Z mamą rozmawiałyśmy godzinę, dopóki nie usłyszałyśmy samochodu na podjeździe.
- Wróciłem! - z wejścia zawołał John. My dalej siedziałyśmy w kuchni. - Mam coś dla Was. - wszedł do kuchni i dał nam małe paczuszki. Czym prędzej otworzyłam swoją.
- Iphone! Dzięki! - źrenice aż mi się powiększyły. Spojrzałam na mamę. Również dostała telefon.
- Mieszkacie teraz tutaj więc musicie mieć "tutejsze" numery telefonów. Przy okazji, kochanie masz załatwione lekcje angielskiego, a ty, Angelika od jutro zaczniesz chodzić do Penola Catholic College. Nauczyciele wiedzą że nie jesteś stąd i na razie będziesz miała luz. - John podał mi mundurek szkolny.
- Jeszcze raz dzięki. - uśmiechnęłam się.
Mamie jak zwykle musiałam przetłumaczyć słowa staruszka.
Po obiedzie wzięłam laptopa i poszłam na ganek. Przechodzący ludzie patrzyli na mnie ze zdumieniem. Próbowałam ich ignorować, ale to nie takie proste. Tym bardziej tutaj i teraz, kiedy się jeszcze nikogo nie zna prócz swojego ojczyma.
Siedziałam na bujanym fotelu, pies leżał obok mnie i spokojnie czekałam na godzinę 4 po południu, by móc nawiązać konwersację z Vicky. Kwadrans później wyświetliło się okienko z napisem: "Vicky dzwoni". Kliknęłam "Rozmowa z wideo" i odczekałam aż kamerki się załadują.
- I jak podróż? - zagadnęła na wstępie przyjaciółka.
- Nie jest źle. Podróż w samolocie przespałam, więc 12 godzin lotu nie pamiętam... - Vicky wypytywała mnie o wszystko, począwszy od lotu przez wygląd miasta, domu po ojczyma.
Rozmowę przerwał ładny chłopak, który wszedł na teren posesji.
- Em cześć - zaczął nieśmiało.
- Poczekaj chwilę Vicky... - rozłączyłam rozmowę. - Cześć.
- Słuchaj, jest może twój tata? - chłopak podrapał się po głowie.
- Masz na myśli Johna? Tak, jest w domu.
- Mogłabyś go poprosić?
- Jasne, poczekaj tutaj. - laptopa odłożyłam na fotel i weszłam do domu. Zza drzwi spojrzałam jeszcze na chłopaka, który ukucnął na jedno kolano i zaczął głaskać Pandę.
- John?! Jakiś chłopak przyszedł do ciebie... - podeszłam do ojczyma i kciukiem wskazałam stronę drzwi.
- Chłopak? Pokaż mi go...
John ruszył moim śladem w stronę drzwi, po czym wyszedł ze mną na dwór. John wziął chłopaka na ubocze gdzie rozmawiali, a ja odnowiłam połączenie z Vix.
- Co się stało? - zapytała.
- Jakiś ładny chłopak przyszedł po Johna, i musiałam go zawołać. - pomimo rozmowy z przyjaciółką cały czas patrzyłam na nastolatka, który również na mnie spoglądał. Mężczyzna na chwilę wszedł do domu, wyszedł z niego z jednym z aparatów.
- Tylko go nie zniszcz - przestrzegł chłopaka odchodząc ku domowi.
- Dobrze!
- I bądź jutro na czas!
- Ok!
- Hej John, kto to był? - zapytałam, gdy chłopak był już 2 domy stąd.
- Jai. Mieszka kilka domów stąd. To dobry chłopak.
- Ok ok. A czemu mu dałeś swój aparat? - zaciekawiło mnie.
- Zawsze mu pożyczam aparat. Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł i nie zwrócił mi aparatu zarysowanego czy broń Boże doszczętnie zniszczonego.
- Rozumiem. Dzięki. - wróciłam do rozmowy z przyjaciółką. Rozmawiałyśmy jeszcze 2 godziny, po czym umówiłyśmy się na kolejną rozmowę za tydzień o tej samej porze.
Wzięłam laptopa i wróciłam do domu. Pies dalej bawił się na dworze.
- Angelika, podejdź na chwilę - poprosił John.
Weszłam do salonu.
- Wraz z twoją matką uzgodniliśmy... - zaczął.
- Czekaj, wy rozmawialiście?
- Trudno, ale zawsze - odparła po polsku matka.
- Wow, ty rozumiesz co ja mówię i to po angielsku! - również powiedziałam w ojczystym języku. John patrzył na nas i nie wiedział co powiedzieć. - Mów mów - powiedziałam do niego.
- Więc uzgodniliśmy, że jutro po szkole pójdziemy trochę zwiedzić miasto, byś wiedziała co gdzie jest i jak tam dotrzeć.
- Ok, a co ze szkołą? Zawieziesz mnie tam jutro czy jak?
- Jutro muszę iść z rana do pracy, ale mam kogoś kto mi w tym pomoże...
- Kogo? - zainteresowana zapytałam.
- Dowiesz się jutro. Teraz siadaj do kolacji.
Po wspólnej kolacji usiadłam przed telewizorem i próbowałam zrozumieć cokolwiek, co słyszałam. Niestety, po wielu próbach się poddałam i poszłam na dwór po psa.
Gdy już byłam w pokoju ustawiłam sobie budzik na 7, by móc się wyszykować do szkoły. Poszłam jeszcze tylko do łazienki się umyć i położyłam się spać.
Zadzwonił budzik. Pies leniwie przeciągnął się na łóżku, zeskoczył i stanął obok drzwi. Spojrzałam przez okno i uśmiechnęłam się do siebie. Ubrałam na siebie spodnie od piżamy i poszłam wypuścić psa na dwór.
15 minut później siedziałam już ubrana w kuchni i jadłam śniadanie.
- Dzień dobry! Gotowa do szkoły? - John w garniturze i teczce wszedł do kuchni. Zapach jego perfum wypełniał moje nozdrza.
- Dzień dobry! Tak, nie mogę się doczekać! - spojrzałam mu w oczy. Niebieskie tęczówki połyskiwały za okularami.
- Dobrze! - spojrzał na zegarek. - Za jakiś czas powinien pojawić się tu mój pomocnik.
- A powiesz mi kto to?
- To niespodzianka - podszedł i wytargał mi włosy.
- Ok...Idziesz już do pracy?
- Tak. Wrócę około 15 i pójdziemy zwiedzać miasto. Do zobaczenia!
- Do później!
W kuchni siedziałam jeszcze pół godziny. Napisałam karteczkę dla mamy, zostawiłam ją na stole i poszłam do pokoju ubrać mundurek. Zrobiła się godzina 8.30, więc wzięłam torbę i wyszłam na ganek. Stałam kilka minut niecierpliwie i wypatrywałam "pomocnika Johna".
Spojrzałam na telefon.
- Gotowa? - usłyszałam znajomy głos. Wzrok skierowałam naprzeciw siebie. To był Jai. Ubrany był w ten sam mundurek co ja.
- To ty! Tak, jestem gotowa. - zagarnęłam włosy do tyłu i podeszłam do chłopaka. Obok nas był już pies, którego szatyn zaczął głaskać.
- Jak się wabi?
- Co? - nie zrozumiałam pytania.
- Jak pies ma na imię?
- Ah, Panda. Ma na imię Panda.
- Cześć Panda! Jaka ty jesteś słodka!
Chwilę patrzyłam na chłopaka ze zdumieniem. Zazwyczaj jak ludzie pytali się o imię psa, a ja im odpowiadałam to wybuchali śmiechem. On zachował się inaczej.
- Idziemy? - zapytał.
- Tak. Chodźmy.
Sunia została na podwórku a my szliśmy w kierunku szkoły. Całą drogę rozmawialiśmy o psie, choć nie zrozumiałam jego wszystkich słów. W takich momentach tylko mu przytakiwałam.
Doszliśmy do szkoły. Przed nią stało mnóstwo osób, którzy jak na ironię patrzyli na mnie jak na dziwoląga. Jai chwycił mnie za rękaw i wciągnął mnie do środka budynku. Słyszałam jak ludzie nas obgadują za plecami. Rozglądałam się po wnętrzu szkoły - wszędzie stały szafki, klasy były oszklone, można było zobaczy ich nowoczesny wystrój. Nastolatek ciągnął mnie za sobą wzdłuż korytarza. Zatrzymał się dopiero przed grupką chłopaków.
- Chłopaki, to jest nasza nowa koleżanka. - chłopak puścił mnie. Spojrzałam po twarzach ludzi. Moją uwagę zwrócił pewien chłopak. Spojrzałam na Jai'a i z powrotem na chłopaka.
Młodzieńcy się roześmiali.
- Jesteście bliźniakami? - wskazałam na nich palcami.
- Tak. Jestem Luke - chłopak przytulił brata i podał mi rękę. - Miło mi cię poznać. - uśmiechnął się.
- Mi również.
- No, tak więc znasz już mojego brata, więc tu jest jeszcze James i... gdzieś powinien być Daniel... - Jai rozglądał się po korytarzu a ja przywitałam się z James'em.
- A jak tobie na imię? - zapytał.
- Angelika.
- A-ange-li-ka? - z trudem wymówił.
- Tak, Angelika - zaśmiałam się. Jai położył rękę na moje ramię.
- Z tego co słyszałem od twojego ojca to będziesz do klasy chodziła właśnie z James'em.
- O fajnie.
Rozmowę przerwał dzwonek.
- Ok. James zabierz naszą koleżankę do klasy. - Jai i Luke odeszli rozmawiając.
My zostaliśmy sami.
- Więc... - zaczął brunet.
- Więc...
- Skąd jesteś?
- Z Polski.
- Z Polski?
- Tak, z polski.
- A gdzie to jest? - zapytał zainteresowany.
- Em... Europa, obok Niemiec...
- Aaaa... - ruszyliśmy w stronę klasy.
W sali zajęłam miejsce obok kolegi. Reszta przyglądała mi się z uwagą.
- Dzień dobry uczniowie! - przez drzwi weszła kobieta o dość masywnej postawie.
- Dzień dobry proszę pani! - odpowiedziała klasa.
- Od dzisiaj mamy w klasie nową uczennicę, proszę przedstaw się.
Kobieta wskazała rękoma bym wstała.
- Cześć. Jestem Angelika i jestem z Polski. - uczniowie przyglądali mi się.
- Dobrze, usiądź. dzisiaj porozmawiamy o...
Usiadłam i patrzyłam na wszystkich. Czułam ich wzrok na sobie.
Reszta dnia w szkole minęła uroczo. Chłopacy oprowadzali mnie po budynku i spędzali ze mną przerwy by nie czuła się samotnie. Później odprowadzili mnie do domu, gdzie czekali na mnie mama i John.
Zwiedziliśmy większość miasta i zjedliśmy deser na plaży.
Mogę stwierdzić że życie tutaj zapowiada się ciekawie...
***********************
Ok. Tutaj zamiast opisów jest więcej dialogów i przedobrzyłam ten post ;) Miłego czytania!
Twoje opowiadanie bardzo mi sie podoba, wciaglo mnie i z niecierpliwoscia czekam na kolejne rozdzialy :) @my_own_rainbow <3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba twoje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział x
Mam nadzieję, że dodasz go szybko bo jestem ciekawa co bd dalej :D
Świetne opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńZaciekawiło mnie, nie mogę się doczekac następnego xx