niedziela, 29 grudnia 2013

#46

 Przepraszam, że dodaję tak późno, ale zauważyłam, że pod każdym kolejnym postem jest spadek liczby komentarzy. Rozdział byłby dodany w sobotę rano, jednak dostałam niewielki szlaban, a kończyłam pisanie na telefonie (gdzieniegdzie mogą się znaleźć drobne błędy wynikające z braku korekty). Następny post przewiduję na styczeń. Ogólnie zastanawiam się nad zamknięciem bloga, jednak przychodzi mi to na myśl tylko wtedy, gdy nie mam weny bądź gdy widzę spadające zainteresowanie się blogiem.

**Wciąż nie mogę uwierzyć, że minął już rok i 7 dni odkąd założyłam bloga! A pomysł powstania wziął się od tego, że wyobrażałam sobie mój związek z Danielem Sahyounie i stwierdziłam, że będzie to fajny pomysł na opowiadanie.
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się AŻ takiego zainteresowania, gdyż moje wszelkie wcześniejsze blogi były niewypałami i posiadałam je nie dłużej niż miesiąc. Powiedzmy, że nie lubiłam się zbyt długo trzymać jednego określonego tematu.
To by było na tyle, odnośnie historii bloga.**

Życzę Wam Szczęśliwego Nowego Roku 2014!!


***

 Od godziny znajdowałam się na pokładzie samolotu, wznoszącego się nad pustyniami Australii. Ze wszystkimi pożegnałam się na lotnisku i przysięgłam chłopcom, że kiedy tylko będę miała czas, odwiedzę ich w trasie. 
 Mamę zostawiłam samą z planowaniem swojego ślubu z Johnem, nigdy nie byłam za dobra w planowaniu dużych przedsięwzięć - często moje urodziny planowane przeze mnie okazywały się klapą.
 Psa zostawiłam z wielkim bólem i łzami w oczach. Jedyne stworzenie na świecie rozumiejące mnie bez słów zostawiłam tysiące kilometrów od siebie. W jej smutnych oczach wyczytałam zawiedzenie moją osobą. 
  Za oknem w powietrzu zawieszone były chmury, które samolot rozcinał swymi szeroko rozpiętymi skrzydłami. Zawsze wyglądając przez okno zastanawiałam się, czy ktoś na dole właśnie patrzy w niebo i wzrokiem śledzi samolot. Jako dziecko sobie wyobrażałam siebie w roli stewardessy, jednak po wielu przelotach stwierdziłam, że jest to chyba jeden z najbardziej wyczerpujących żeńskich zawodów - ciągłe uśmiechanie się nawet do tych wrednych pasażerów, ciągłe chodzenie na szpilkach, jet lag, kilometry od domu i niebezpieczeństwo towarzyszące każdego dnia - męczące nie tylko fizycznie, a także psychicznie.
 W uszy włożyłam słuchawki i odtworzyłam playlistę przygotowaną przez chłopaków, bym nigdy o nich nie zapomniała, jak stwierdzili. Były to wszystkie piosenki, które razem śpiewaliśmy jadąc autem, które słuchaliśmy przy każdej okazji kiedy byliśmy razem.
 Oparłam głowę o zagłówek, zamknęłam oczy i niemo powtarzałam tekst piosenek.
 Stałam z torbami rozłożonymi przy nogach. Czekałam, aż ktoś z wytwórni po mnie przyjdzie i zabierze mnie do hotelu czy gdziekolwiek. Udałam się w stronę wyjścia, gdzie zwykle stali ludzie z kartkami z imieniem osoby, którą mają odebrać. Wypatrywałam swojego imienia, jednak nic podobnego nie zauważyłam. Dłonie miałam lepkie od potu, nogi miałam jak z waty, kark miałam spryskany chłodnym potem. Zaczęłam się lekko denerwować. Może pomyliłam lot? Miejsce przylotu czy cokolwiek innego? Mały błąd mógł zaważyć na wszystkim.
 Siedziałam na jednej z ławek, nerwowo przygryzając paznokieć. Szukałam wzrokiem kogoś znajomego, licząc na cud całkiem sama na drugiej stronie kontynentu. Wyjęłam telefon i wykręciłam numer pierwszej osoby jaka przyszła mi do głowy.
 Jasmine odebrała dopiero po trzecim sygnale.
 - Słucham?
 - Cześć, Jasmine. To ja. Słuchaj, mam problem. Jesteś już może w Perth?
 - Tak, od tygodnia. Czy coś się stało?
 - Powiedzmy. Od godziny jestem na lotnisku i nikt mnie jeszcze nie odebrał. Nie wiem co robić - głos zaczął mi się łamać jak zawsze, kiedy czułam się bezradna.
 - To dziwne... Za chwilę do ciebie oddzwonię.
 Dziewczyna rozłączyła się, a ja znowu poczułam się samotna. Nerwowo tupałam rytm piosenki puszczanej przez radio.
 Telefon zawibrował w dłoni.
 - Słuchaj. Doszło do małego nieporozumienia i nikt nie został wysłany. Zaraz po ciebie przyjadę z dziadkiem. Nie ruszaj się stamtąd.
 Miałam ochotę odpowiedzieć, że nie mam dokąd się ruszyć, jednak słowa uwięzły mi w gardle.
 - Widzę, że nie tylko ja jestem tu sam - po mojej lewej stronie rozbrzmiał znajomy, ochrypnięty głos.
 - Christopher - aparat odjęłam od ucha i zablokowałam ekran. - Jak długo tu jesteś?
Chłopak ubrany był podobnie jak na zebraniu w Melbourne - ciemne ciuchy, kaptur na głowie.
 - Od około godziny. Prawie cię nie poznałem w tych włosach. Wyglądasz jak elf.
 - Ty w tym kapturze wyglądasz jak terrorysta, ale nikt tego nie powiedział na głos. Leciałeś tym samolotem co ja?
 Christopher zaśmiał się. Siadając obok zdjął kaptur, spod którego wynurzył się blond koczek, kosmyki grzywki zatknął za opaską.
 - Siedziałaś kilka foteli obok, cały czas wyglądałaś przez okno. Nie chciałem ci przeszkadzać w twoim koncercie.
 - Widziałeś mnie? - poczułam jak na twarzy wychodzą mi rumieńce.
 - Muszę ci powiedzieć, że co do niewidzialnych mikrofonów i gitar to masz gust.
 - Nikomu nie mów o tym - poczułam się lekko zażenowana. Co innego wygłupiać się przy obcych ludziach, a co innego być obserwowanym przez kogoś z kim ma się spędzić blisko rok.
 - Moje milczenie nie jest tanie.
 - Lepiej żeby było, bo moja ręka lekka nie jest.
 Christopher spojrzał się na mnie jakbym go spoliczkowała. Pierwszy raz powiedziałam coś takiego. Zdarzało się, że odpyskowałam do mamy, Johna lub Janoskians, ale nie do do kogoś takiego.
 - Przep...
 - Pyskata jesteś. Lubię takie - chłopak uśmiechnął się krzywo i rozsiadł się na ławce niczym król w fotelu.  - Z kim wcześniej rozmawiałaś?
 -  Z Jasmine. Rozmawiałam na temat transportu... Tak w ogóle dlaczego ci to mówię?
 - Bo twierdzisz, że jestem uroczy - Chris puścił mi oczko.
 - Ja wcale tak nie sądzę! Kto ci niby to powiedział?
 - Ty sama. Patrzysz się na mnie jakbyś chciała poznać wszystkie moje tajemnice, które skrywam.
 - Co?
 - Widziałem jak na mnie patrzyłaś na zebraniu. To całkiem słodkie.
 Patrzyłam się na niego jak na idiotę, co on chyba uznał za moją reakcję na rozgryzienie mnie.
 - Zachowujesz się jakiś narcyz.
 - To znaczy?
 - Ktoś zakochany w sobie, niewidzący świata poza sobą.
 - A ty sądzisz, że jak użyjesz mądrych słów zasłyszanych na Discovery Channel to inni uznają cię za kogoś mądrego, kim nie jesteś. Sama musisz stwierdzić, że nikt nie jest idealny, prócz mnie, jakbyś dokończyła.
 - Jesteś idiotą i wcale nie chciałam tak powiedzieć.
 - Może nie na głos - Christopher pogładził swój podbródek i patrzył na mnie z lekkim grymasem.
 Westchnęłam głośno.
 - Nie mam powodów by z tobą rozmawiać - obróciłam się plecami do niego i splotłam ręce na piersiach.
 Poczułam się urażona, dotknięta. Nigdy nie uważałam siebie za kogoś nie wiadomo jak mądrego. Nie przepadałam za czytaniem książek. Ciekawszym zajęciem dla mnie było oglądanie programów naukowych w telewizji, które później opowiadałam w szkole. Dzięki temu choć odrobinę czułam się lepsza od bogatych niuniek nie mających bladego pojęcia o większości rzeczy je otaczających.
 - To nie sprawi, że cię przeproszę - wyszeptał z takim tonem, że przeszły mnie ciary po plecach. - Nie należę do tych, którzy przepraszają. Przeproszenie jest oznaką słabości, co robią tacy ludzie, jak ty.
 - A jednak to zrobiłeś. Nawet trzy razy! - wstałam i zagroziłam mu palcem. - I to ty jesteś słaby, ponieważ sam nie potrafisz się przyznać do tego, że jako mały chłopiec zostałeś urażony przez kogoś, kto wszedł ci na ambicje! I wiesz co? Jestem dumna z tego, że dorastałam oglądając Discovery Channel - przynajmniej nie jestem takim dupkiem jak ty!
 Ludzie spieszący się na samolot przystanęli na chwilę, kiedy wyrzucałam Christopherowi. - To, że jesteś wredny dla ludzi nie czyni z ciebie macho.
 Chwyciłam za walizki i torby leżące przy ławce i udałam się w stronę wyjścia z lotniska.
 Nie obróciłam się by sprawdzić, czy to, co mu powiedziałam zrobiło na nim wrażenie czy wręcz przeciwnie. Ulżyło mi trochę, choć nie do końca wiedziałam, co mówię. Słowa same wylewały się z moich ust, jak podczas częstych kłótni z mamą kiedy jeszcze mieszkałyśmy w Polsce. Zawsze wyrzucałam jej wszystko, co mi w niej przeszkadzało od czasu ostatniej sprzeczki.
 Położyłam bagaże przy ostatnim stopniu po czym usiadłam na schodach. Oparłam głowę na ramionach i zamknęłam oczy,  zamyślając się. Przed oczami miałam scenariusz idealnej kłótni sprzed kilku minut. Wredne odzywki po których - przynajmniej w mojej głowie - doprowadziły Chrisa do łez.
 Wzięłam kilka głębokich wdechów by się uspokoić, po czym wytężyłam słuch by podsłuchać parę Polaków kłócących się przy taksówce oddalonej ode mnie o zaledwie 10 metrów.
 Uchyliłam powiekę kiedy usłyszałam trzask walizek i sapnięcie tuż obok mnie.
 - Wyszłam stamtąd nie dlatego, że chciałam posiedzieć na świeżym powietrzu, tylko po to, by nie przebywać w twoim otoczeniu.
 - Tak, wiem - westchnął blondyn, który siadając obok zapalił mentolowego papierosa. - Jednak kiedy odeszłaś ode mnie pewien staruszek podszedł do mnie i powiedział, że jeżeli chcę cię odzyskać, to mam za tobą biec.
 - Nie jesteśmy parą byś miał mnie odzyskiwać. Nie jestem jakiś ważnym dokumentem przez przypadek usuniętym z dysku - ręką odgarniałam drażniący dym papierosowy.
 - To też wiem, ale dziadek zagroził mi, że jeżeli nie ruszę za tobą, to mnie zdzieli laską przez głowę.
 - Serio?
 - Nie. Wymyśliłem to sobie by znaleźć temat by do ciebie zagadać. Ale sama musisz przyznać, że taka akcja byłaby zabawna.
 Wpatrywałam się w ekran telefonu oczekując wiadomości od Jasmine, kiedy Chris wypuszczał dymki z ust. Najwidoczniej starał się zrobić kółka.

 Zachodziło słońce, kiedy pod budynek pod którym siedzieliśmy podjechała Jasmine wraz ze swoim dziadkiem.
 Tapicerka Jaguara pachniała środkami do konserwacji skóry. Silnik cicho mruczał pod maską samochodu.
 - Mam nadzieję, że długo na nas nie czekaliście, ale chyba rozumiecie, że o tej porze dnia Perth jest zablokowane korkami - zza kierownicy odezwał się pan Cahill, palący waniliowe cygaro.
 - Nie, nie - pokręciłam głową, na co pan Cahill zarechotał.
 Siedzący obok mnie Chris przewrócił oczami, po czym ze znużeniem wyglądał przez okno.
 - Nie rozumiem tylko jednej rzeczy.
 - Jakiej? - łysiejący dziadek Jasmine spojrzał na mnie w lusterku.
 - Dlaczego nikt nas nie odebrał wcześniej?
 - Dwoje ludzi się nie doinformowało i żaden nie dojechał. Rozumiesz, prawda? - do rozmowy wtrąciła się Jasmine, słysząc charknięcie dziadka.
- Nie bardzo...
- Chodzi o to, że dwie osoby, które ze sobą rozmawiały na temat naszego odbioru nie dogadało się co do tego, który z nich ma nas odebrać, prawda? - blondyn niechętnie wytłumaczył mi pogmatwany język nastolatki.
- Prawda.


  Pokój w hotelu był jasny i nowocześnie umeblowany. Był to bardziej niewielki apartament, niż pokój. Niewielki aneks kuchenny oświetlał wejście do pokoju jak i do łazienki. Z salonu miałam wyjście na balkon, z którego miałam widok na Ocean Indyjski, oddalony od hotelu od nie więcej niż 300 metrów.
 Z 10 piętra hotelu, na którym się znajdowałam, miałam widok na okoliczne ogrody i budynki.
 W sypialni rzuciłam się na podwójne łóżko stojące przy dużym oknie i wgapiłam się w elegancko ozdobiony sufit.
 - Przygoda się zaczęła.

15 komentarzy:

  1. omg jdnfedksfmdskdjwmksdmaskms, fajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. miałam cichą nadzieję że jednak zerwie kontrakt i zostanie w Melb

    OdpowiedzUsuń
  3. Chce więcej !! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. nie likwiduj bloga ,wszystko przychodzi z czasem nie poddawaj się :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooooooo!! Kckckckckck.. nie jestem jakąs super mega fanką janoskians ale kocham te twoje opowiadania o nich...
    Kiedy następny wpis? ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za uznanie :D trudno mi określić kiedy znowu coś napiszę, możliwe że w przyszłym tygodniu :)

      Usuń
  6. Ale ona z Danielem nadal jest tak?XD Oby się nie zakochała w tym chłopaku omg :l haha czekam z niecierpliwieniem na kolejny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że nie skomentowałam od razu ale nie miałam ani chwili. Ciekawa jestem tego Chrisa. I jak dalej będzie układać się związek Daniela i Andżeli. Rozdział po prosty boski i już nie mogę doczekać się następnego. Mogę wiedzieć na mniej więcej kiedy go planujesz? Chociaż tak mniej więcej.
    Ach, i zapraszam na mojego bloga. Też o Janoskians tylko ... nie takich jak twoi ;) Jakbyś mogła chociaż zostawić komentarz albo cokolwiek byłabym wdzięczna :D
    Vicky :*
    http://peril-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. omfg *-* spędziłam całą noc na przeczytaniu całego opowiadania i jestem pod ogromnym wrażeniem. Często miałam chwile, gdy mój fangirling był tak wielki, że wykraczał poza granice mojego pokoju. Piszesz genialne, łatwo się czyta i ogólnie jest świetnie ♡ Mogłabym Cię poprosić o informowanie o nowych rozdziałach? Mój Twitter to: @arianashippie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. omg! dziękuję! ♥ oczywiście, że będę cię informować :) miło mi, że opowiadanie Ci się spodobało :D

      Usuń
  9. nie usuwaj opowiadania, ponieważ chcę je przeczytać ale dopiero jak skończysz bo nie jestem cierpliwa, przy jakiej ilości rozdziałów zamierzasz je skończyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mam pojęcia :D jak dotrwam to bardzo bym chciała dobić do 100 rozdziałów :D

      Usuń
  10. nie usuwaj opowiadania. zazwyczaj ten kto fajnie pisze chce usuwać :c ja też chciałam usunąć ale postanowiłam dotrwać xD
    zapraszam do mnie na ff o Janoskians :P
    http://fan-fiction-janoskians-pl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Suuuper rozdział przeczytałam całego bloga w kilka dni i mega mi się spodobał czekam na kolejną część <333
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń