Nastał nowy dzień który powitałam z uśmiechem na twarzy. Wstałam, wyłączyłam budzik i poszłam do łazienki. Spojrzałam jeszcze na salon, który był zasypany popcornem z naszego wczorajszego "maratonu filmowego". Siedzieliśmy do późna i oglądaliśmy filmy, których z mamą nie rozumiałyśmy. Na samo wspomnienie wczorajszego dnia uśmiechnęłam się do siebie.
John już nie spał na kanapie, lecz w sypialni z mamą. Sofę okupowała Panda, która rozciągnęła się i ziewnęła w moim kierunku. Umyłam twarz, uczesałam się i wypuściłam psa na dwór.
Kiedy wychodziłam do szkoły John i mama jeszcze spali. Wiedziałam już gdzie jest szkoła, więc włożyłam słuchawki w uszy i ruszyłam. Po chwili dostałam nagłych dreszczy i serce przyspieszyło pompowanie krwi. Ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się.
- Przestraszyłeś mnie! - krzyknęłam.
- Przepraszam, ale taki miałem zamiar. - Jai uśmiechnął się. Jak na razie on i John byli jedynymi Australijczykami, którzy ze mną rozmawiali.
- Mam takie pytanie - zaczął.
- Tak?
- Czemu psa nazwałaś Panda? - chłopak zabił mnie pytaniem.
- Ponieważ wygląda jak panda, nie sądzisz?
- No w sumie...
- To teraz ja ci zadam pytanie.
- Ok.
- Czemu nie chodzisz do szkoły z bratem?
- On jest leniwy i woli by Beau go woził.
- Beau? Kim jest Beau? - zaciekawiłam się.
- To mój brat - odpowiedział dumnie.
- To ty masz jeszcze jednego brata?
- Tak.
- Czemu go jeszcze nie poznałam?
- Co masz dzisiaj na obiad? - chłopak zmienił temat.
- Nie wiem. A co?
- To idziesz dzisiaj z nami do Maca. - zaproponował.
Byłam skołowana.
Przed szkołą stali już James i Luke, z którymi się przywitałam.
- Yo James. Gdzie jest Daniel? - zapytał Jai.
- Chory jest, ale mówił że obiad zje z nami.
Spojrzałam na Jai'a.
- A no tak chłopaki. Angelika je dzisiaj z nami.
Chłopcy spojrzeli na niego. W tym momencie poczułam się nie chciana. James szepnął coś Luke'owi do ucha. Luke przytaknął.
Rozbrzmiał dzwonek, więc wraz z James'em udałam się do klasy. Odwróciłam się jeszcze na chwilę i zobaczyłam jak Jai i Luke o czymś żywo rozmawiają.
Poczułam się głupio, że właściwie wepchnęłam się im na obiad.
Po lekcjach udałam się w kierunku domu. Nie czekałam na Jai'a. Nie chciałam by miał przeze mnie problemy.
Gdy byłam przed posesją zauważyłam jednego z chłopaka na ganku.
- Przebież się i idziesz ze mną - powiedział stanowczym głosem.
- Przepraszam Jai, ale nie chcę byś miał przeze mnie problemy. - odrzekłam próbując odkluczyć drzwi.
Chłopak złapał mnie za nadgarstek.
- Nie jestem Jai, tylko Luke. I się nie wpraszasz, tylko jesteś zaproszona - uśmiechnął się.
Przygryzłam dolną wargę.
- Daj mi 5 minut. - odparłam po chwili zastanowienia.
Weszłam do domu i spojrzałam jeszcze raz na drugiego z bliźniaków, który oparty był o barierkę i pisał coś na Iphonie. Wbiegłam do pokoju, rzuciłam torbę w kąt i przebrałam mundurek na "coś luźniejszego". Nie minęło dane 5 minut a ja gotowa stałam już obok chłopaka.
- Powiadomiłaś ojca, że idziesz z nami? - szatyn nie oderwał wzroku od telefonu.
- Nope. Napiszę mu smsa. - wyjęłam swojego smartphona i zaczęłam pisać do Johna.
Chłopak spojrzał na mnie.
- Daj na chwilę telefon. - wyciągnął rękę.
Spojrzałam w jego brązowe i oczy i podałam mu komórkę. Luke obsługiwał oba telefony jednocześnie. Z zainteresowaniem przyglądałam się co on robi.
Po chwili oddał mi Iphone'a, a ze swojego zaczął gdzieś dzwonić.
Na moim wyświetlaczu pojawił się napis "Lukey dzwoni".
- To tak na wszelki wypadek, gdybyś potrzebowała pomocy - dodał.
- Ok, dzięki.
Przez dłuższą chwilę szliśmy w ciszy. Myślałam tylko co będziemy robić.
15 minut później wsiadaliśmy do tramwaju, w którym Luke uświadamiał mnie jak mogę rozpoznać go od Jai'a. Po 5 minutach jazdy tramwajem znaleźliśmy się pod McDonald's znajdującym się przy wejściu do jednej z galerii handlowych. Luke poprawił czapkę na głowie po czym weszliśmy do środka. Wewnątrz byli już Jai I James, którzy stali przy ladzie.
- Angie, chodź! - Jai zawołał mnie.
- To jest Beau. Beau to jest Angelika.
- Cześć.
- Cześć - uśmiechnęłam się. Co prawda chłopak nie był zbytnio podobny do braci, ale wydawał się miły.
- Co zjesz? Chyba że Jai ci wystarczy - zaśmiał się, a Jai przewrócił oczami.
- Shake'a i McWrap'a proszę.
- OK - Beau odwrócił się.
Po chwili dostałam zamówione przeze mnie jedzenie.
- Chodź i dosiądź się do nas. - zaproponował Jai. - Poznasz Daniela.
Wzięłam tacę i wraz z Jai'em poszłam do jednego ze stolików.
- Daniel, to Angelika - Jai przedstawił mnie.
Spojrzałam na chłopaka. Brunet i ślicznych oczach.
- Skip - podał mi rękę.
- Angelika.
Usiadłam naprzeciw chłopaka i byłam w niego wpatrzona jak w obrazek. Cała paczka rozmawiała ze sobą, Daniel uśmiechał się co chwilę. Wyglądał wtedy jak małe dziecko, tak słodko...
- Skąd jesteś? - zapytał.
Nie zwróciłam na jego słowa uwagi. Jai siedzący obok szturchnął mnie łokciem.
- Skąd jesteś? - powtórzył pytanie.
- Z Polski. - słomką mieszałam napój.
- Daleko to?
- No tak trochę. Jakieś 12 godzin lotu stąd - spuściłam wzrok.
- Oh, to chyba fajnie...
- No nie bardzo. - nastała cisza. - Jestem strasznie daleko od rodziny, przyjaciół i...- o chłopaku nie wspomniałam.
- I?
- I to wszyscy - uśmiechnęłam się. Skip badał mnie wzrokiem.
- To dobrze - uśmiechnął się.
Nie miałam pojęcia co robić dalej.
Jakiś czas minął i atmosfera się rozluźniła. Beau właśnie skończył swoją zmianę, więc mogliśmy już iść na miasto. Wraz z chłopakami stwierdziłam, że zachodzące słońce to idealna pora by iść na plażę. Od dziecka ciągnęło mnie nad wielką wodę. Uwielbiałam siedzieć na brzegu, wpatrywać się daleko w horyzont i wsłuchiwać się w szum jaki towarzyszył uderzaniu fal o brzeg.
Słońce było już w połowie nad horyzontem. Ja i chłopacy właśnie wchodziliśmy na rozgrzany piasek. Usiedliśmy na jednej z wydm i rozmawialiśmy. Przy nich czułam się jakbym była naćpana. Cały czas się śmiałam i nie rozmyślałam już tak bardzo zostawionej w Polsce siostrze, Mateuszu i Vicky. Cały czas patrzyłam na uśmiech Daniela, który powodował że miękły mi kolana. Od chłopaka dzielił mnie tylko Jai, który od początku towarzyszył mi w poznawaniu tutejszych ludzi.
Na plaży byliśmy już od godziny, słońca prawie nie było widać. Nie zauważyłam nawet kiedy John i mama próbowali się do mnie dodzwonić. W pewnym momencie usłyszeliśmy, że komuś telefon dzwoni. Jai wyjął komórkę i powiedział tylko, że to mama. Odebrał i chwilę tylko przytakiwał. Po chwili rozłączył się.
- Panowie, trzeba się zwijać. - oznajmił.
- Co? Czemu tak wcześnie? - zapytał James.
- Trzeba odstawić Angie do domu. Jej tata się denerwuje, że jej jeszcze nie ma.
Zrobiło mi się strasznie głupio. Przeze mnie musieli przerwać "mini party".
Pół godziny i wszyscy razem byliśmy pod moim domem.
- Jutro idziemy razem? - zapytał Jai.
- Ok. Będę czekała.
- To do jutra - puścił mi oczko.
Weszłam do domu i spojrzałam na chłopaków. Chwilę jeszcze rozmawiali i wskazywali na dom, w którym aktualnie byłam. Beau głaskał brodę i przytakiwał , Luke z bliźniakiem dyskutowali a pozostała dwójka tylko się im przyglądała. Kilka minut później rodzeństwo udało się do siebie a bruneci poszli w drugą stronę. Z profilu Skip wygląda jak dziecko, a kiedy się uśmiecha to już w ogóle jak taki mały, słodki berbeć. Uśmiechnęłam się do siebie i udałam się do pokoju.
- Jesteś głodna? - z kuchni zawołała mama.
- Nie dzięki! Jadłam z chłopakami na mieście.
- A gdzie z nimi byłaś? - zapytał John.
- W szkole, na mieście i na plaży - odrzekłam.
- Wiesz może, kiedy oddadzą aparat?
- Nic nie mówili, ale na pewno niedługo.
Żaden z nich już się nie odezwał, więc weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Leżałam na plecach, patrzyłam się w sufit, uśmiechałam się i złapałam za brzuch. Nagle usiadłam.
- Muszę pogadać z Vicky!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz