piątek, 12 lipca 2013

#27

Podczas drogi powrotnej do domu opowiedziałam kuzynowi chociażby nieznaczną część mojej przeprowadzki. Nie interesowało go to jak wyglądają tamtejsi chłopcy czy John tylko to, jak wygląda szkoła, domy i czy tramwaje jeżdżą szybciej od tych w Polsce. Ciekawiło go też jaj sobie radzę z językiem i czy łatwo tam się dogadać, ponieważ po ukończeniu szkoły planował opuścić Polskę i zacząć życie na "własny rachunek".
 Gdy dojechaliśmy do domu wraz z kuzynów udałam się do jego warsztatu, gdzie przeze mnie musi spędzić 3 tygodnie grudnia. Chłopak uruchomił swój komputer i pożądane, dj'owskie głośniki, z których po chwili wydobywały się dźwięki. Delikatnie podkręcił głośność i zaczął coś montować na swoim biurku. Poprosił bym opowiadała dalej i nie przejmowała się muzyką. Siedziałam na prywatnym strychu chłopaka przez dwie godziny i patrzyłam na to, co Maciej robi. Brunet od lat interesował się elektroniką i w każdej wolnej chwili naprawiał komputery, telewizory, telefony i inne, podobne sprzęty. Często sam też szukał w internecie projekty wzmacniacz i starał się sam je skonstruować. Miał większy talent do konstruowania niż na do rysowania.
 Pożegnałam się z kuzynem, podziękowałam za odstąpienie swojej części pokoju na czas pobytu w Polsce u udałam się do mieszkania cioci. Chwyciłam kosmetyczkę i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Weszłam jeszcze do salonu by z Alicją pooglądać kabarety, których w Australii nie było. Ba, oni nawet nie wiedzieli co to jest. Jedynie Janoskians pełnili funkcję taką, jak np. kabaret Ani Mru Mru w Polsce.
 Program skończył się o północy, powiedziałam "dobranoc" i poszłam do pokoju, w którym już spał młodszy o 3 lata kuzyn. Przed snem planowałam jeszcze kogo odwiedzę jutro, zanim pójdę do Vicky. Postanowiłam że odwiedzę mojego ojca chrzestnego, który jak John jest dla mnie drugim tatą.

 Rano poinformowałam ciocię o moich planach na dzień. Kobieta głośno wypuściła powietrze z ust i położyła ręce na biodra i spojrzała na mnie.
 - Tak trochę za dużo kombinujesz, nie sądzisz?
 - Dlaczego niby? Do Polski przyleciałam spędzić trochę czasu z rodziną i przyjaciółmi a nie siedzieć na tylko na tyłku i patrzeć jak pada śnieg - oznajmiłam. Czterdziestolatka nie lubiła kiedy ktoś jej się sprzeciwiał.
 - Rozumiem - miałam ogromną ochotę odzyskiwać, ale byłam tu tylko gościem.
 - Zadzwonię jeszcze do chrzestnego i zapytam się czy pasuje mu bym przyszła. Najwyżej pójdę i wrócę pieszo...
 - Do chrzestnego mogę cię zawieść, bo mieszka naprzeciwko szpitala. Gorzej z powrotem.
 - Ano tak, bo do Vicky jeszcze chciałam iść, zapomniałam - pacnęłam ręką w czoło.
 - No to co robimy z tym faktem? - zapytała. Nienawidzę kiedy ciocia używała tych słów.
 - Wrócę pieszo. Daleko nie mam, zaledwie jakieś 5 kilometrów... Co to dla mnie.
 - Chcesz przejść 5 kilometrów pieszo przy minus dziesięciu stopniach Celsjusza? - zapytała z lekkim niedowierzaniem w głosie.
 - Czemu by nie? To tylko 5 kilometrów, pół godziny drogi.
 - No dobrze, jak chcesz. Ale masz być w domu zanim się zrobi ciemno, rozumiesz? Nie chcę by cię dziki zjadły albo jakieś inne... stworzenia - po tych słowach mogłabym zacząć wierzyć w istnienie stworzeń pozaziemskich.
 - No dobrze - poddałam się.
 - Za pół godziny jedziemy - ciocia spojrzała na zegarek. - Idź się szykować.

 Umyta i ubrana wyjęłam telefon i zadzwoniłam do chrzestnego.
 - "Halo?" - odezwał się po drugiej stronie słuchawki.
 - Cześć chrzestny - zaczęłam. - Pamiętasz mnie jeszcze?
 - "Jakbym mógł nie pamiętać mojej ukochanej chrześniaczki?" - zaśmiał się.
 - Korzystając z okazji bycia w Polsce chciałabym was odwiedzić. Co chrzestny robi? - nie potrafiłam zwracać się do niego po imieniu lub używając słowa "wujek". Nie pasuje mi to, a słowo "chrzestny" to takie wyróżnienie, jakby był moim ojcem a ja jego córką.
 - "Oh, nawet nie wiedziałem, że przyjechałaś! Ja aktualnie jestem w pracy, ale kończę malować ostatnie auto i za około godzinę będę w domu. A gdzie jesteś teraz?"
 - Znaczy ja teraz jestem u cioci Ali i za 10 minut wyjeżdżam w stronę miasta.
 - "To weź do nas wejdź. Ciocia powinna być w mieszkaniu" - oznajmił.
 - Ok. To do zobaczenia później - rozłączyłam się.
 - I jak? Zibi jest w domu? - zapytała ciocia szukając kluczyków od samochodu. Zibi to używany od lat pseudonim i skrót od imienia mojego chrzestnego, Zbigniewa.
 Patrząc jak ciocia szuka kluczyka od starego Forda Mondeo przypomniało mi się, że wciąż mam klucze od mojego mieszkania. Co jak ciocia zauważy ich brak i posądzi mnie o kradzież? Chociaż trochę głupio, posądza mnie o kradzież kluczyków od mieszkania, w którym spędziłam 12 lat mojego życia.
 - Tak, znaczy nie. Ciocia Beata jest w domu, a chrzestny dojedzie za godzinę - serce podchodziło mi gardła, ponieważ ciocia coraz dokładniej zagłębiała się w poszukiwania kluczyka.
 - Ok. Eh, nie widziałaś może kluczyka od samochodu? - rozglądała się po kuchni.
 - Nie. A może jest w samochodzie? - zapytałam z nadzieją, że ciocia pójdzie to sprawdzić, a ja będę mogła odłożyć klucz od mieszkania.
 - Pójdziesz sprawdzić? - mój genialny plan spalił na panewce.
 - Tak, jasne - wyszłam z domu i udałam się pod wiatę, gdzie stał samochód. Przez szybę zajrzałam do środka  i za kierownicą ujrzałam wiszący brelok z podobizną świętego Krzysztofa.
 - Jest w stacyjce - weszłam do domu i wskazałam kciukiem za siebie.
 - Ok. To co, możemy jechać?
 - Niech ciocia najpierw wycofa, bo od mojej strony nie ma jak wejść - wymyślałam już cokolwiek, by choć na chwilę zostać sama w kuchni i odłożyć klucz do półmiska, gdzie leżał zanim go wczoraj wzięłam.
 - To chodź już na dwór, zamknę drzwi od mieszkania - machnęła ręką, że mam iść z nią.
 - To niech ciocia zostawi klucz to zakluczę dom. Zapomniałam coś wziąć... - zdjęłam buty i lekko rozpięłam kurtkę.
 Ciocia spojrzała na mnie z miną, jakby coś podejrzewała. Przełknęłam ślinę, serce biło mi mocniej.
 - Ok. Klucze leżą na blacie stołu - wyszła przez kotłownię na dwór.
 Ulżyło mi. Ciśnienie krwi unormowało się. Odetchnęłam spokojnie, wyjęłam klucze z kieszeni kurtki i odłożyłam je na miejsce. Ubrałam Ugg'i z powrotem na nogi i wychodząc zakluczyłam drzwi.
 - Już możemy jechać? - zapytała Alicja wyjeżdżając z podwórka.
 - Tak. Już jestem gotowa.
 Podjechałyśmy pod szpital, gdzie pożegnałam się z ciocią i przeszłam przez ulicę na osiedle szarych blokowisk. Weszłam do klatki B bloku zaraz obok ulicy Szpitalnej i udałam się na trzecie piętro. Zatrzymałam się przez drzwiami z liczbą 9 nad wizjerem i zapukałam trzykrotnie. Drzwi otworzyła mi krótko ścięta brunetka o piwnych oczach, moja ciocia.
 - Jak ja cię dawno nie widziałam! - kobieta uścisnęła mnie na dzień dobry. - Strasznie wyrosłaś! - typowy tekst, który się mówi kiedy kogoś nie widziało się dość długo.
 - Cześć ciociu, również mi miło - uśmiechnęłam się.
 - Wejdź, nie stój w drzwiach.
 Weszłam do dwupokojowego mieszkania, który jak większość rzeczy tutaj nie zmieniło się nic. Rozebrałam się i weszłam do pokoju na prawo.
 - Czego się napijesz? - zapytała brunetka zacierając dłonie.
 - Herbaty poproszę.
 - Lipton czy...
 - Lipton.
 - I jak tam się żyje? Opowiadaj! - ciocia przyniosła z kuchni półmisek ciastek.
 - Cudownie! Jest lepiej niż Polsce! Chociaż szkoda, że tak daleko od rodziny się jest... - obdarłam Delicję z biszkoptu i czekolady.
 - A jaki jest ten facet mamy? Fajny?
 - John? Jest jak drugi ojciec! Jeżeli czegoś potrzebuję to mogę śmiało iść do niego i o tym powiedzieć - wsysałam galaretkę o smaku wiśniowym.
 - A nie sądzisz, że robi to tylko dlatego, że jesteś córką Marzeny?
 - Nie, nie sądzę. Nazywa mnie swoją księżniczką i córeczką, więc to chyba znaczy, że mnie tak samo traktuje.
 Ciocia przyniosła herbaty, usiadła na fotelu obok i zaczęła wsłuchiwać we wszystko co mówię. Co jakiś czas przerwała mi wywód, by zadać mi nurtujące ją pytanie. Po około godzinie przyjechał chrzestny, za którym również się stęskniłam. Mężczyźnie w skrócie mogłam wszystko opowiedzieć, ponieważ ciocia kończyła zdanie za mnie. Co jakiś czas Zibi podrapał się po łysej z wyboru głowie i uśmiechnął, dorzucając jakiś żart do historii przywiezionej z Australii.
 - A powiedz mi, wyrwałaś tam jakąś dupę? - oczywiste pytanie ze strony ojca.
 - Tak. Ma na imię Daniel i jest wspaniały - w oczach pojawił się błysk, na twarzy zawitał uśmiech i rumieńce. - Potrafi mnie zaskoczyć, a wraz z naszymi przyjaciółmi mamy niezłe akcje, które później miło wspominam.
 - Widzę, że ci się podoba - mężczyzna wziął ciastko do ust. - To kiedy cię poprowadzę do ołtarza?
 Gorącą herbatą sparzyłam podniebienie.
 - Ty głupku! Jak możesz o takie rzeczy pytać? - skarciła go Beata.
 - Nic się nie stało. Na razie nie planuję z nim ślubu - uśmiechnęłam się.
 - Ale jako twój ojciec będę mógł cię zaprowadzić tak? - dociekał zielonooki.
 - Tak. Krzycha nawet nie zamierzam odwiedzić w trakcie mojego pobytu w Polsce - oznajmiłam. Krzysztof był moim biologicznym ojcem, do którego się nie przyznaję. Ostatnio kiedy go widziałam miałam 6 lat i pamiętam tylko jego wąsy.
 - I bardzo dobrze robisz - chrzestny uderzył pustym kubkiem w blat ławy.
 - No ale to jednak twój ojciec, powinnaś go odwiedzić... - uznała brunetka.
 - Nie! Nawet nie chcę o nim słyszeć! Jakby był moim ojcem, to by się mną interesował choć w najmniejszym stopniu! Ostatni raz odezwał się do mnie, kiedy miałam 6 lat, a Międzychód to wcale nie takie duże miasto, by musiał przejechać 20 kilometrów by mnie zobaczyć. On dla mnie nie istnieje - zapadła cisza. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że to chyba czas na mnie. - Ja już pójdę.
 - Czekaj - chrzestny wstał i podszedł do jednej z komód, z której wyjął niewielkie, czerwone pudełeczko. - Zapewne już w tym roku się nie zobaczymy, więc to twój prezent gwiazdkowy.
 Wzięłam od mężczyzny pudełeczko i otworzyłam je. Zaparło mi dech w piersiach. Właśnie dostałam prześliczny srebrny pierścionek w kształcie korony. Dolny pasek wysadzany był jakimiś białymi kryształkami, które ślicznie mieniły się w świetle.
 - Dziękuję! Jest prześliczny! - przytuliłam ojca i później ciotkę. - Będę go nosiła, na pewno!
 - Cieszy mnie, bo sama go wybierałam - stwierdziła brązowooka. - Mieliśmy ci go wysłać pocztą, ale skoro jesteś w Polsce to lepiej dać do rąk własnych.
 Pożegnałam się z rodziną i obiecałam, że przed wylotem do domu jeszcze ich odwiedzę. Weszłam na chwilę do szpitala i udałam się na trzecie piętro, gdzie ciocia miała swój gabinet. Powiadomiłam o tym, że idę do Vicky i pokazałam jeszcze prezent od chrzestnego.

 Kolejny raz stałam pod szkołą przyjaciółki czekając na jej wyjście z niej. Tym razem mnie zauważyła, o dziwo. Udałyśmy się do mieszkania szatynki, w którym czekała na nas jej babcia, pani Róża. Kobieta miała wiśniowe włosy i miły głos. Szczuplejsza ode mnie siedemdziesięcioparo latka nawet przy prażącym słońcu pokonywała mnie na korcie tenisowym. Usiadłyśmy przy wspólnym stole w dużym pokoju, piłyśmy herbatę i jadłyśmy przygotowane przez babcię Tiramisu. Kobieta wsłuchiwała się w opowiadaną przeze mnie historię o Australii i Melbourne, a Vicky siedziała obok i odrabiała lekcje. Chwilę później udałyśmy się do pokoju nastolatki, w którym pokazałam pierścionek od Zibiego. Założyłam koronę na palec i spojrzałam na sino-bladą dłoń.
 - Teraz to jesteś tą swoją księżniczką dla Johna - zaśmiała się Vix.
 - Tak. Z pewnością - na twarzy zawitał uśmiech.
 Sprawdziłam w Iphonie, która godzina jest właśnie w Melbourne i namówiłam przyjaciółkę, by weszła na Skype. Zalogowałam się na swoje konto i szukałam któregokolwiek w Janoskians, który byłby właśnie dostępny.
 - Jest Jai - oznajmiłam. - A! Zapomniałam ci powiedzieć, że jak chłopakom oznajmiłam że przyjedziesz na sylwestra, to jai o ciebie wypytywał.
 - A ty mi dopiero teraz o tym mówisz?!
 - Tak. Bo zapomniałam ci o tym powiedzieć. Pogadamy z nim? - uśmiechnęłam się szczerze.
 - Eh, niech ci będzie. Ale ja nie będę się pokazywała.
 - No weź, proszę. On... - wywód przerwał mi sygnał przychodzącego połączenia od nastolatka. - ...właśnie dzwoni.
 - To odbierz! - krzyknęła spanikowana szarooka.
 - Teraz ci tak zależy a tak to "nie będę się pokazywać" - do ostatnich słow nadęłam policzki i zmieniłam ton głosu na bardziej męski, by wkurzyć przyjaciółkę.
 - To w ogóle nie odbieraj jak coś ci przeszkadza!
 - To odbiorę!
 - To odbierz!
 Nacisnęłam zieloną słuchawkę i zaczekałam aż załadują się kamerki.
 - "Witam panie" - zaczął uprzejmie szatyn.
 - Witam pana Brooksa - uśmiechnęłam się. - A gdzie twoje dupy?
 - "Pocieszają Dana" - powiedział Jai.
 - "Nie miałeś tego mówić idioto!" - po stronie Jai'a dało się słyszeć głos jego brata bliźniaka.
 - "Musiałem! Zmusiła mnie!" - Jai odwrócił się do Luke'a.
 - "Nic takiego nie słyszałem!"
 - "Bo jesteś głuchy" - Jai uśmiechnął się do nas.
 Spojrzałam na przyjaciółkę, która pomimo, że prawie nic nie rozumiała próbowała powstrzymać śmiech.
 - Joł, Jai. To jest Vicky, o której ci opowiadałam - chłopak ukłonił się.
 - "Miło mi cię poznać".
 - Mi ciebie również - szatynka w oczach miała łzy spowodowane śmiechem.
 - "Szkoda, że nie spędzimy wspólnego sylwestra" - szatyn zrobił smutną minę.
 Przyjaciółka spojrzała na mnie.
 - Jak to nie spędzimy? - zapytała.
 - No bo oni nie wiedzą, że wracam - podsumowałam.
 - Aaa...
 - No i nie mają wiedzie do momentu powrotu.
 - Aaa... Taki prezent gwiazdkowy dla nich?
 - Powiedzmy.
 - "Ej, Angie" - odezwał się Jai.
 - Słucham?
 - "Podasz nam swój adres zamieszkania?" - zapytał.
 - Po co wam mój adres zamieszkania z drugiego końca świata?
 - "Tak dla jaj" - odpowiedział. - "W razie czego".
 - No ok - na czacie napisałam im dokładny adres zamieszkania. - Tylko, że aktualnie tam nie mieszkam. Mieszkam u cioci.
 - "To podaj adres do cioci" - uśmiechnął się uroczo.
 - No ok - ponownie podałam im adres.
 Wraz z przyjaciółką rozmawiałyśmy z Jai'em i Luke'iem około dwóch godzin. Czasami jak patrzyłam na to, co chłopcy robią przed kamerką to miałam ochotę się rozłączyć. Ekipa Janoskians nawet kiedy jest w rozsypce potrafi być ohydna i nie chodzi mi tylko o całkowity striptiz i pokazywanie nam białych jak śnieg pośladków, ale tez o dawanie sobie buziaków. Takie trochę to gejowskie. Naprawdę zastanawiam się, jak ich rodziny z nimi wytrzymują.

******************
Postaram się jak najszybciej wybrnąć z zimy. DAFUQ

4 komentarze:

  1. Super rozdział! Vicky rozmawiała z chłopakami :D Czekam na następny :]

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy następny rozdział ???

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój blog jest świetny. Fajnie się go czyta i wogóle. Zapraszam do siebie: http://storyjanoskians.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń