niedziela, 20 stycznia 2013

#10/2

 - Więc gdzie idziemy? - zapytałam.
 - Nie wiem. Zapytaj go - Dan wskazał palcem na Beau, który ubrany w garnitur i snapback stał obok swojego samochodu.
 - Żartujesz? - zaśmiałam się.
 - Witam. Dzisiaj będę waszym szoferem - Beau starał się być poważny. - Gdzie sobie życzycie jechać?
 - Gdzieś na jedzenie - brunet uchylił głowę.
 - Gdzieś na jedzenie, hm. Proszę wsiadać - szofer otworzył tylne drzwi auta.
 - Oh dziękuję - wsiadłam do auta.
 Beau i Skip parsknęli do siebie śmiechem. Nastolatek w garniturze, snapback'u i Vans'ach wyglądał komicznie. Chłopak zajął miejsce obok mnie, a szatyn odpalił silnik. Przez całą drogę siedzieliśmy cicho. W tle tylko leciała piosenka puszczona z radia.
 Van zatrzymał się pod jedną z pizzerii. Beau wysiadł i otworzył drzwi.
 - Proszę bardzo - ukłonił się. - To o której podjechać, stary?
 - Nie wiem, koło 21 ci pasuje? - Daniel wyjął z bagażnika szarą bluzę.
 - A tobie jak pasuje?
 - Mi pasuje - odpowiedziałam.
 - To miłej zabawy - szatyn uśmiechnął się, wsiadł do auta i odjechał.
 Nie śmiale spojrzałam na Dana, który nie wiedział co zrobić z rękoma. Po chwili otworzył drzwi pizzerii.
 - Zapraszam - ręką wskazał bym weszła.
 - Dziękuję - za mną wszedł chłopak, który poprowadził mnie do wolnego stolika.
 Odsunął krzesło, bym mogła usiąść i poszedł po kartę dań.
 - Bierzemy wspólną pizzę? - zapytał.
 - Tak jasne. Którą chcesz?
 - Familijna z kurczakiem, boczkiem i dwoma twoimi składnikami? - wyjrzał zza menu.
 - OK. Pieczarki i extra ser.
 - Co do picia? - wstał i wziął moją kartę. - Pepsi? Coca-Cola?
 - To co ty - chłopak powoli odchodził do lady.
 Patrzyłam na niego cały czas. Wygląda tak słodko kiedy się uśmiecha...
 - Więc... jak to się stało, ze mieszkasz tutaj a nie w Polsce? - usiadł i zaczął rozmowę.
 - Moja mama rozwiodła się z ojcem, zaczęła pisać z Johnem na portalu randkowym. Pisała z nim 2 lata, aż w końcu ten zaoferował byśmy się do niego przeprowadziły. Miałam tydzień by pożegnać się z rodziną i przyjaciółmi - popiłam trochę Pepsi przyniesionej wcześniej przez kelnera.
 - Yhm. A podoba ci się tutaj? jest lepiej niż w Polsce?
 - Patrząc na klimat i inne taki? To tak. Nie przepadam za zimą, bo trzeba się grubo ubierać. A tutaj to wystarczą krótkie spodenki i top.
 - A szkoła?
 - U nas nie ma szafek, mundurków i tak nowoczesnych budynków - uśmiechnęłam się. - W Polsce jest też wyższy poziom nauczania. Chociaż zrozumieć lekcje po  angielsku to łatwe nie jest.
 - Przyzwyczaisz się - oznajmił.
 Uśmiechnęłam się.
 - Masz jakieś rodzeństwo? - zapytał.
 - Tak, siostrę. Studiuje w Polsce. A ty?
 - 2 siostry.
 - To masz wesoło.
 - Tak, nawet nie wiesz jak - kelner przyniósł zamówione jedzenie.
 Chwilę jedliśmy w ciszy, tylko patrząc na siebie i uśmiechając się.
 - A jakieś zwierzęta prócz Pandy?
 - Kiedyś miałam kota.
 - Ja też mam kota. I dwa psy.
 - Nie gryzą się?
 - Nie bardzo - uśmiechnął się.
 Resztę kolacji rozmawialiśmy o ich grupie i o tym, kto wpadł na pomysł założenia jej. Trzeba przyznać, że to był dobry pomysł. Sama kiedyś umieszczałam na Youtube filmiki z koleżanką jak "tańczymy i śpiewamy" ale później się pokłóciłyśmy i nasza kariera skończyła się zanim się na dobrze rozpoczęła.
 - Kiedy masz urodziny? - wypalił biorąc szklankę z Pepsi do ust.
 - 30 lipca. A ty?
 - W Halloween.
 - To za kilka dni!
 - No. I robię małą imprezkę z chłopakami i może chciałabyś przyjść? Obiecuję że odprowadzę cię do domu.
 - Ok. Bardzo chętnie. Zapytam się jeszcze mamie i Johnowi.
 - Byłoby świetnie. Idziemy? Zdążymy jeszcze na plaży obejrzeć zachód słońca... - wskazał kciukiem na wyjście z pizzerii.
 - Ta, ok.
 - Ok. To idę zapłacić.
 Przy stoliku zostałam sama. Daniel płacił za pizzę a ja twitnęłam że idę na plażę. Wyszliśmy z pizzerii i udaliśmy się na plażę. Nawet nie zauważyłam kiedy chłopak złapał mnie a rękę.
 Było około 19.30 gdy siedzieliśmy na jednej ze skał, z której był najładniejszy widok na ocean. Słońce było już połowie widoczne. Różowe niebo ulegało nocy, która pokazała gwiazdy.
 Słońce nie było już widoczne. Jedynie jego promienie przebijały się przez ciemne barwy nieba. Wraz z Skipem siedzieliśmy na krawędzi, pod naszymi nogami fale obijały się o skalisty brzeg. Nic nie mówiliśmy tylko wpatrywaliśmy się w horyzont. Nastolatek położył rękę na mojej i przysunął się bliżej mnie. Drugą ręką złapał mnie za brodę i moją twarz odwrócił ku siebie. Spojrzał mi głęboko w oczy. Dla mnie nieuniknione było to, co za chwilę miało się stać.
 - Podobasz mi się i nawet nie wiesz jak bardzo - w jego oczach widziałam, ze mówi szczerze.
 Spojrzałam mu na usta, które były coraz bliżej moich... I stało się! Daniel mnie pocałował. Czułam się cudownie! Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Gdyby wokoło nie było tak ciemno, to zapewne zobaczyłby moje czerwone policzki. Przez cały czas pocałunku miałam oczy zamknięte. Najlepszy moment jaki kiedykolwiek miałam! Brunet przytulił mnie, a ja oparłam głowę na jego ramieniu. Chwilę przerwał dzwoniący telefon chłopaka.
 - "Gdzie jesteście?" - w słuchawce usłyszałam głos Beau.
 - Jesteśmy na plaży - Daniel z uśmiechem spojrzał na mnie.
 - "Dać wam jeszcze czas czy...?"
 - Obiecałem jej rodzicom, że wrócimy o przyzwoitej porze, więc możesz przyjechać.
 - "Jestem za 10 minut" - Dan rozłączył się i ponownie mnie pocałował.
 - Beau będzie za 10 minut - wstał, otrzepał spodnie i podał mi rękę.
 - Ok.
 Do najbliższej ulicy przy plaży szliśmy trzymając się za ręce. Skip narzucił mi na plecy swoją bluzę i ucałował w czoło. Staliśmy przy ulicy czekając na "szofera". Ciemnozielony van podjechał po 2 minutach.
 - O, widzę że randka udana? - Beau opuścił szybę. na sobie nie miał już garnituru lecz zwykły T-shirt i spodnie z opuszczonym stanem.
 - Tak. Nawet bardzo udana - Daniel otworzył przede mną drzwi.
 W samochodzie trzymaliśmy się za ręce, a głowę miałam opartą o jego ramię. Beau zerkał na nas w lusterku. Patrzyłam na nasze splątane razem dłonie. Uśmiech wciąż miałam na twarzy.
 Przed domem Skip wysiadł pierwszy, podprowadził mnie do drzwi, mocno przytulił i pocałował.
 - Widzimy się jutro w szkole - puścił mnie i udał się w kierunku Beau.
 - Tak, papa - weszłam do środka, zamknęłam drzwi i oparłam się o nie.
 - Jak randka? - zapytała mama, która z uśmiechem podbiegła do mnie.
 - Cu-do-wnie! Idę wszystko opowiedzieć Vicky!
 Opowiedziałam przyjaciółce przebieg całej randki. Od szofera Beau aż po odprowadzenie mnie przez chłopaka pod drzwi.
 - Jest lepszy od wiesz... Mateusza? - zapytała.
 - ... Tak. Nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnęłam się.
 - Muszę go poznać.
 - To może w ferie byś wpadła? Pogadam z mamą i Johnem czy by się zgodzili, a potem ty ze swoimi rodzicami, co? - zaproponowałam.
 - Oh, świetny pomysł! Do usłyszenia w sobotę! Masz mi opowiedzieć wszystko o nim.
 - Ok, obiecuję. Papa.
 Wzięłam jeszcze szybki prysznic i położyłam się na łóżku.
 - Jest lepszy od niego i to o wiele... - powiedziałam kładąc się spać.

*****************
Liczę na chociaż 3 komentarze. Może być więcej :) Nie wstydźcie cię wyrażać opinii :)

3 komentarze:

  1. aaaa! mega <3 kocham to opowiadanie ;D dodaj nowy rozdział, błagam ;)) zrób to dla mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdzial tak samo jak ich randka jest cu-do-wny ! Kocham to <3 Czekam na nowy rozdzial . Mam nadzieje ze doasz szybko XD

    OdpowiedzUsuń