piątek, 18 stycznia 2013

#10/1

 Staliśmy naprzeciwko siebie i patrzyliśmy. Daniel miał ręce schowane w kieszeniach spodni, oczami starał się nie natrafić na moją zdezorientowaną twarz.
 - Więc o czym chciałeś pogadać? - zapytałam.
 - Em... Więc no ja tego... - chłopak podrapał się po głowie.
 - No...
 - Chciałem... Podobasz mi się - wydusił z siebie.
 Nie dałam po sobie poznać, że jego słowa mnie zdziwiły. Zrobiło mi się tak jakoś cieplej w środku.
 - Yhm...
 - No i chciałem się zapytać, czy... nie poszłabyś ze mną na pizzę, czy coś w tym stylu..?
 - Zapraszasz mnie na randkę?
 - Ym... Tak - brunet spojrzał na mnie ze wzrokiem szczeniaczka.
 - Ok, czemu nie - uśmiechnęłam się.
 - To jutro po ciebie wpadnę.
 - Ok.
 - O 17 ci pasuje? - chłopak powoli podchodził do mnie.
 - Ta, jak najbardziej - nastolatek był na wyciągnięcie ręki ode mnie. Czułam jego oddech.
 - To będę jutro o 17 - pocałował mnie w policzek.
 Cofnął się kilka kroków, odwrócił na pięcie i udał w kierunku drzwi wyjściowych. Stojąc w progu spojrzał na mnie, uśmiechnął się i zamknął za sobą drzwi. Dotknęłam policzka, którego przed chwilą pocałował zielonooki, uśmiechnęłam się i zaczerwieniłam. W dość spektakularny sposób rzuciłam się na sofę. Przez otwarte drzwi prowadzące z salonu na podwórze usłyszałam okrzyk radości chłopaków i dźwięk odjeżdżającego samochodu. Leżałam tak chwilę śmiejąc się do siebie po czym wstałam i ruszyłam w kierunku kuchni, skąd z szuflady wyjęłam kilka worków na śmieci i zaczęłam sprzątać puste opakowania po chipsach, butelki i plastikowe kubeczki.
 Dochodziła godzina 1.30 kiedy wyniosłam do kosza worek pełen śmieci. Wstąpiłam jeszcze do łazienki by wziąć prysznic i położyłam się spać. Cały czas miałam uśmiech na twarzy, motylki w brzuchu i czułam jak bardzo jest mi ciepło z powodu tej całej sytuacji. Stwierdziłam, że muszę się komuś wygadać. Nawet wiedziałam kto to będzie.
 Spojrzałam na zegarek w telefonie.
 - Skoro u mnie jest 2 to w Polsce jest 12 - wstałam i chwyciłam laptopa. Uruchamiając go i usiadłam na łóżku.
 Czas leciał, a laptop próbował złapać zasięg Wi-Fi. Kiedy już go złapałam od razu weszłam na Skype i zadzwoniłam do przyjaciółki.
 - Co jest? - zapytała poprawiając ustawienie kamerki.
 - Zaprosił mnie na randkę!
 - Co?! Kto?! Jak?! Opowiadaj! - reakcja przyjaciółki była mi znana. Tak samo zareagowała na wieść i pierwsze z randce z Mateuszem.
 - Opowiem ci wszystko...

 - Jutro zaraz po randce dzwonisz i mi zdajesz relację! Jak nie to cie uduszę! - zagroziła mi.
 - Ok ok. Idę spać, bo u mnie już 3 dochodzi.
 - No pa pa.
 - Pa... - rozłączyłam się i odłożyłam laptopa na biurko. Leżąc chwilę na plecach rozmyślałam jak jutro będzie wyglądać nasza randka...
 Rano obudziła mnie Panda szczekająca na mamę i Johna, który właśnie zamykał drzwi.
 - Jak wczoraj? - zapytała mama.
 - Dobrze. Nawet bardzo. Dzisiaj też wychodzę - uśmiechnęłam się i przeciągnęłam.
 - A gdzie dzisiaj wychodzisz?
 - Na randkę - przygryzłam wargę.
 - Randka! A z kim?
 - Z Danielem. To mój przyjaciel... Jak na razie...
 - Ok, ok. A co z Mateuszem? - zapytała.
 John nie rozumiejąc żadnego z naszych słów wypowiedzianych w języku ojczystym poszedł do kuchni.
 - On ze mną zerwał ostatnio... Przez zdjęcie - uśmiech zszedł mi z twarzy.
 - Oh, kochanie przepraszam... Nie chciałam - mama przytuliła mnie.
 - Chce ktoś kawy? - z kuchni zawołał John.
 - Chcesz kawę? - zapytała mama.
 - Tak poproszę.
 - Zrób 2 dla nas! - mama poczochrała mi włosy, ucałowała w czoło i poszła do łazienki.
 - John, muszę ci coś powiedzieć - weszłam do kuchni.
 - Słucham.
 - Wczoraj wzięłam twój aparat bez pozwolenia...
 - Co?! Jak mogłaś?! A co gdyby się coś z nim stało?! - zaczął krzyczeć.
 Spuściłam wzrok, a mama wyszła z łazienki ze szczoteczką w zębach. Mężczyzna  spojrzał na nas i zaczął się śmiać.
 - Żartowałem! Ale miałyście miny! - wskazał na nas palcem. - O aparat to się nie martw. Możesz go brać kiedy chcesz i tak zamierzam kupić nowy.
 - Yeah, dziękuję - wzięłam od mężczyzny kubek z kawą i usiadłam na kanapie.
 Była godzina 9, więc do randki zostało 8 godzin.
 - Przydałyby mi się jakieś nowe ciuchy, c'nie? - zagadałam. - Tym bardziej, że mam dzisiaj randkę. Może jakaś sukienka... albo dwie... ewentualnie trzy. Co wy na to? - odwróciłam się w stronę Johna, który śmiał się za kubkiem.
 - O której ta randka?
 - O 17. Zdążymy wjechać do galerii.
 - Pytasz czy oznajmiasz?
 - To drugie.
 - Ok.
 O 10 siedzieliśmy w aucie i właśnie wyjeżdżaliśmy z posesji. Żyłam tylko dzisiejszą randką. Niedługo później byliśmy już w galerii handlowej i ciągałam mamę po sklepach. Przymierzałam mnóstwo sukienek, z których tylko nieliczne były wybrane typowo do mojej budowy "gruszki". Po zakupie idealnej sukienki dla mnie nadszedł czas na jakieś buty. Nigdy nie byłam zwolenniczką zbyt wysokich obcasów, zwłaszcza po rozpoczęciu roku, gdzie w zbyt wysokich szpilkach zaliczyłam glebę przed wejściem do szkoły i poobcierałam kolana, więc zdecydowałam na kupno Vans'ów lub Converse'ów pasujących do szmaragdowej sukienki, w której góra była obszyta koronką. Zdecydowałam się na białe, wysokie Conversy. Około pierwszej poszliśmy jeszcze do cukierni na lody i ciastka, po czym wróciliśmy do domu.
 Było po drugiej kiedy siedziałam na ganku i chatowałam z przyjaciółmi z Polski.
 - "Nosisz bransoletkę od nas?" - napisała koleżanka.
 - Bransoletka! - położyłam laptopa na krześle i pobiegłam do pokoju by znaleźć prezent pożegnalny od przyjaciół. Znalazłam ją w szkatułce stojącej na etażerce. Po chwili bransoletka była na mojej ręce. Srebrne serduszko z grawerem odbijało promienie słoneczne. Wyglądało to cudownie. Chatowałam jeszcze chwilkę i poszłam robić włosy. Nie lubię zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, więc wolę włosy mieć już zrobione. Włosy upięłam w kok i przy okazji pomalowałam paznokcie, by pasowały do sukienki.

 Siedziałam w salonie kiedy zadzwonił budzik przypominający mi o randce. Tsa, jakbym mogła zapomnieć? Poszłam do pokoju, ubrałam sukienkę, trampki i zapakowałam telefon i kilka niezbędnych rzeczy do torebki. Napisałam jeszcze na twitterze że idę "się spotkać" Danielem i dodałam notkę na photoblogu. Od 16.30 czekałam w salonie na przyjście Skipa. John i mama czekali ze mną.
 Chwilę rozmawialiśmy o tym, co będziemy razem robić i bym za późno nie wróciła do domu. Po kilkunastu minutach rozległ się dźwięk dzwonka u drzwi. John wstał i poszedł otworzyć drzwi. Mama uśmiechała się do mnie, a mi ze zdenerwowania trzęsły się nogi i ręce. Usłyszałam głos Johna i Daniela zbliżających się tutaj. Chłopak ubrany był normalnie, tzn. pół rurki, Vansy i koszulka z większym wycięciem pod pachami.
 - Cześć - przywitał się.
 - Cześć.
 - Idziemy?
 - Tak, już.
 Odwróciliśmy się w kierunku drzwi kiedy przed nami stanął John z aparatem.
 - Chyba nie myśleliście, że wyjdziecie bez zdjęcia? No dalej, uśmiechnijcie się.
 Dan spojrzał na mnie i objął w talii do zdjęcia.
 - Ok, udanej zabawy. I wróćcie o przyzwoitej godzinie, ok? - staruszek przytulił mamę.
 - Ok, obiecuję - przewróciłam oczami.
 - A ty Daniel, przyprowadź ją później. Pamiętaj, że jesteś za nią odpowiedzialny.
 - Obiecuję, że ją odprowadzę pod same drzwi - nastolatek uśmiechnął się.
 - Udanej zabawy! - zawołała mama, kiedy wraz z brunetem opuszczałam dom.

***************
Miałam plan by to dodać w sobotę, ale nie mogłam wytrzymać ;) Drugą część dodam w niedzielę lub poniedziałek ;)
Enjoy x

1 komentarz: