Więc przepraszam za kiepską częstotliwość i średnią długość postów, ale jak już wcześniej wspominałam od początku kwietnia nie mam zbytnio czasu na prowadzenie bloga. W czerwcu te terminy jeszcze bardziej ulegną zmianie, nie z mojej winy. Przepraszam jeszcze raz i życzę Wesołego Alleluja :)
********************
W nocy nie mogłam spać. Serce waliło mi w żebra jak oszalałe, żołądek podchodził w krtani i powodował, że wymiotowałam wodą i powietrzem. Stres zżerał mnie bardziej niż przed wylotem z Melb do Perth lub z Polski do Australii.
Ale właściwie czego się bałam? Znam ich od roku, mówiliśmy sobie najskrytsze tajemnice, wygłupialiśmy się, robiliśmy najdziwniejsze rzeczy, a mój organizm próbuje mnie zabić na dzień przed spotkaniem z nimi twarzą twarz, po chyba największej sprawie, jaką mogliśmy poprowadzić w złym kierunku.
Rano spojrzałam na swoje sine worki pod oczami, które wyglądały jak namalowane fioletową farbką lub gdybym miała podbite oczy niczym panda. Wyglądałam niczym zmora z bagna, która leżała i rozkładała się w nim od co najmniej pół roku. Twarz była ogólnie blada, nawet żyły przy kącikach ust były bardziej widoczne niż zwykle.
Nie miałam siły by stać pod prysznicem, więc położyłam się na jego dnie i pozwoliłam chłodnej wodzie spływać po moim rozgrzanym po nocy ciele. Pomimo braku sił nie miałam ochoty na jedzenie, od patrzenia na które robiło mi się nie dobrze i powracały mdłości. Gdyby była tu ze mną mama zapewne wpychałaby mi do gardła antybiotyki, jedzenie i owijałaby mnie w tysiące koców, twierdząc, że złapałam jakąś australijską bakterię, z którą wcześniej nie miałam styczności. Ale to było coś innego. Bałam się ich słów, odrzucenia z ich strony po tym, jak sama ich od siebie odepchnęłam pod wpływem emocji. Czułam się okropnie i to zabijało mnie od środka.
Założyłam na siebie koszulkę moro, którą kiedyś dostałam od Daniela, sądząc, że wzbudzę w nim jakieś pozytywne wspomnienia, które pozwolą na łagodniejsze rozwiązanie zaistniałej sytuacji. Tak cholernie żałuję, że mam geny po ojcu i na wszystko reaguję zbyt emocjonalnie.
Jasmine przyszła po mnie po 11, by ze mną porozmawiać jeszcze o tym, czy jestem pewna spotkania z nimi. Ona chyba nie rozumie, jak ważni oni dla mnie są, że Janoskians to wszystko, po co wróciłam do Australii przed świętami, że zmienili moje życie na lepsze; ale nie dziwię się jej. Jasmine chyba nigdy nie miała prawdziwych przyjaciół, zawsze była w podróży, a ludzie z którymi się wiązała na dłużej niż kilka dni wykorzystywali jej sławę i pieniądze. Trochę to smutne, zważając na fakt, że gdy porozmawia się z nią i pozna ją bliżej, to okazuje się być bardzo fajną dziewczyną, z którą można porozmawiać na wszystkie tematy. Jest moją jedyną żeńską przyjaciółką tutaj. Ale i tak nigdy nie zastąpi mi Vicky, za którą tęsknię, a zobaczę ją dopiero za dwa miesiące na ślubie moich rodziców.
- Więc co im powiesz? - zapytała Jasmine, podając mi garść witamin i szklankę wody do ich popicia. Nastolatka również jest nadopiekuńcza.
- Prawdę.
- To znaczy? - usiadła naprzeciwko mnie i popatrzyła na mnie z politowaniem.
- To znaczy, że to wszystko, co powiedziałam, powiedziałam pod wpływem emocji, jakie we mnie wywołali, tym co zrobili. I że jest mi przykro, że tak ich potraktowałam i zmieszałam z błotem i w ogóle, ale zależy mi na nich, na nich wszystkich - uśmiechnęłam się, zaciskając usta w cienką kreskę.
- I czego się po nich spodziewasz?
- Nie wiem - głos załamał mi się, czułam jak ręka, w której trzymałam szklankę zaczyna mi się trząść. - Nie wiem, i to jest najgorsze. Boję się, tak cholernie się boję że mi nie wybaczą.
- Nie płacz - Jasmine wytarła palcem łzy, których nie poczułam by spływały po moich policzkach. - Musi być dobrze.
- A jak nie? - usta wygięły się w dół, niczym podkowa przynosząca pecha. - Co jak wszystko się spierdoli i wrócę do domu bez nich? Chyba się wtedy potnę...
- Nie mów tak! Wtedy oni nie są ciebie warci.
- Prędzej ja nie jestem warta ich... - wzięłam głęboki wdech by się uspokoić.
- Przestań się łamać, dziecko! - nastolatka chwyciła mnie za ramiona i zaczęła mną energicznie potrząsać. - Zrozum, że nie jesteś sama, wszystko będzie ok, a ty jak zawsze masz tylko te czarne scenariusze w głowie! Ogarnij się, inaczej sama to zrobię, siłą, ok?
Pokiwałam głową.
- Mogę cię o coś jeszcze poprosić? - zapytałam, pociągając nosem.
- Jasne.
- Poprosisz Chrisa by szedł z nami? - pomimo grymasu dziewczyny kontynuowałam. - Proszę, nie chcę iść tylko z tobą. Chcę by Chris szedł z nami. On jest chłopakiem, a chłopak z chłopakiem się dogada... Proszę.
- Ok - westchnęła i wyrzuciła ręce w powietrze, w geście poddania się. - Siedź tu, idę z nim porozmawiać - powiedziała, kierując się do drzwi od apartamentu.
Zarzuciłam głowę do tyłu i położyłam ją na górnej części oparcia kanapy. Patrząc na biały sufit widziałam wszystkie możliwe scenariusze, jakie ułożyłam sobie w głowie. Te najczarniejsze były najwyraźniejsze, nie wiadomo czemu było ich też znacznie więcej niż tych milszych, które kończą się przytulaniem i łzami szczęścia.
Z korytarza dobiegały krzyki Chrisa i Jasmine, które stawały się coraz głośniejsze. W końcu drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju wparował Chris z miną jakby miał kogoś zamordować, a tuż za nim weszła Jasmine. Razem wyglądali jak podczas sceny, gdzie mąż nakrywa żonę na zdradzie i właśnie idzie zabić jej kochanka.
- Jaja sobie robisz, prawda?! - prawą ręką zrobił gest jakby właśnie strzelił z karabinu. - Powiedz mi że sobie żartujesz.
- Odnośnie czego mam sobie żartować?
- Phi - parsknął i zagarnął do tyłu włosy, które opadły mu na czoło. - Serio chcesz iść się z nimi spotkać?
- Tak! To są moi...
- A my kim dla ciebie jesteśmy? - zapytał patrząc na mnie tak, jakby chciał mnie za chwilę uderzyć.
- Też jesteście moimi przyjaciółmi...
- Ilu przyjaciół jest ci potrzebnych do szczęścia, huh?
- To nie tak...
- A jak?! - podniósł na mnie głos, a Jasmine stała za nim i bała się cokolwiek zrobić, jakkolwiek zareagować.
- Daj mi dokończyć! - wydarłam się, a Chris trochę się uspokoił, tak to przynajmniej wyglądało. - Słuchaj... - westchnęłam, bo nie wiedziałam jak mam zacząć, by za chwilę się na mnie nie rzucił z pięściami. - Oni byli pierwszymi osobami, jakie tutaj poznałam i pierwszymi, którzy się ze mną zaprzyjaźnili. To nie jest tak, że jak się z nimi pogodzę to was zostawię. Kocham was wszystkich razem i z osobna, ale oni uratowali mnie przed ludźmi, którzy nienawidzili mnie w szkole za to, skąd pochodzę. Dotarli do dziewczyny, która na mojej szafce napisała że jestem taka a taka i mam wracać tam, skąd pochodzę. Robili też wszystko, bym była z nimi szczęśliwa, a jeden wypadek nie powinien zaprzepaścić całej przyjaźni. Proszę, pójdziesz ze mną? - patrzyłam na niego ze wzrokiem smutnego szczeniaczka.
- Pierwszy i ostatni raz - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się najszczerzej jak tylko mogłam.
- Podziękujesz później, jak im skopię tyłki - nie spojrzał na mnie, tylko obrócił się na pięcie i z hukiem wyszedł z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Nie jest zadowolony z twojego pomysłu - oznajmiła Jasmine, patrząc na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Chyba nikt prócz mnie nie jest...
Dochodziła godzina 17, czas więc zbierać się na występ chłopaków w miejskim teatrze. Wyjęłam z komody bilety, które dali mi chłopcy kiedy przyjechali do hotelu. Przyłożyłam je do piersi i poczułam zapach chłopców. Zapach ich perfum i potu, który o dziwo dobrze się komponował z perfumem.
Wyszłam na korytarz i weszłam do windy. Na Chrisa i Jasi miałam czekać na dole w holu. Po chwili czekania wyszli z jednej windy.
- Jeżeli masz przy sobie jakąś broń, to ją lepiej zostaw w hotelu - oznajmiłam, pokazując na wybrzuszenie w kieszeni jego kurtki.
- To nie jest broń - odchrząknął i spojrzał się na znak informacyjny po jego prawej stronie.
- To co to jest?
- Nic.
Podeszłam do niego i włożyłam rękę do kieszeni. Chłopak się nie stawiał, więc chwyciłam przedmioty które miał w kurtce.
- Serio? Kastet i scyzoryk? Chcesz ich pociąć i okraść? - przedmioty Stinky'ego odłożyłam na blat recepcji i poprosiłam o schowanie ich do depozytu. - Chodźmy, zanim się wrócisz do pokoju po maczetę.
W tramwajach spędziliśmy łącznie około pół godziny, aż w końcu dotarliśmy pod gmach Regal Theatre, gdzie występ mieli dać Janoskians. Ustawiliśmy się w kolejce fanek chłopaków, która zmniejszała się z każdą minutą. W końcu stanęliśmy przy ochroniarzach, którzy swoją posturą wyglądali jak połączeni dwaj mężczyźni.
- Czy on ma jakąś broń? - zapytał jeden z nich, mierząc Stanka od góry do dołu.
- Nie, już sprawdzałam - poklepałam Christophera po plecach, a też odkaszlnął.
- Wierzę na słowo, ale jak coś, będziesz pierwsza, która trafi na policję - bodyguard wziął od nas bilety i wpuścił nas do budynku, w którym pachniało popcornem i słodkimi perfumami krzyczących nastolatek.
Udaliśmy się w kierunku sali głównej, gdzie było wręcz duszno od tych wszystkich zapachów. Zajęliśmy miejsce w strefie dla VIP'ów.
Po pół godzinie na scenie pojawili się chłopcy, którzy najwyraźniej byli w swoim żywiole. Skakali, piszczeli, bili się po genitaliach i śpiewali, co nie najlepiej im wychodziło. Ich śpiew ratował jedynie Luke, który miał naprawdę dobry głos. Reszta występu to wspominanie ich filmików, które nagrywali w "czasach młodości", gdy jeszcze mieszkali w Melbourne, a nie robili niepotrzebną im sławę w Los Angeles. Byli już dosyć chorzy, nie potrzebowali "gorączki Hollywood".
- Dziękujemy Perth, byliście wspaniali! Do zobaczenia następnym razem! - wykrzyczał Beau podczas schodzenia ze sceny razem z chłopcami, a rzesza ich fanek zdzierała gardła, by pokazać im swoją wierność.
- Czas na nas - powiedziałam do moich towarzyszy i pokierowaliśmy się w kierunku kulis, gdzie miałam zamiar zobaczyć się z Janoskians.
Ochroniarze wpuścili nas bez większych problemów, jedynie sprawdzili nasze dowody i karty, które mieliśmy zawieszone na szyjach.
Szliśmy przez długie i wąskie korytarze, które przyprawiały mnie o mdłości. Nie dosyć, że nie umiem pływać i boję się ryb, to jeszcze cierpię na klaustrofobię i nie przepadam za cieniami w ciemności.
Pierwszym, który mnie zauważył był James, który właśnie wyszedł z zakulisowego baru z butelką chłodzonej wody.
- Nie wiem po co tu przyszłaś - mina Jamesa zrzedła, niczym po zobaczeniu owłosionego rowu ładnej dziewczyny.
- Przyszłam porozmawiać.
James wzruszył ramionami i dłonią pokazał, że mam iść za nim. Krtań zaczęła mi się kurczyć, serce łamało żebra, a żołądek podchodził mi do gardła. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Za rówieśnikiem weszłam do jednego z pokoi dla występujących, gdzie siedziała reszta jego paczki. Wszyscy, niczym na sygnał wstali i spoważnieli.
- Co ty tu jeszcze robisz? - zapytał Luke, który po raz pierwszy wyglądał złowrogo.
- Przyszłam was przeprosić.
- Przeprosić? Przecież zabroniłaś nam się do ciebie zbliżać...
- I stwierdziłaś, że jesteśmy... Jak to szło? Ah tak, "niedorośniętymi plemnikami" i jesteśmy jak "zepsuta czekolada" - wtrącił się Jai.
- Tak, ale żałuję tego co powiedziałam. Wszystko z siebie wyrzuciłam na was, niestety. Jest mi przykro, ze tak na was powiedziałam, to było pod wpływem emocji - wzięłam głęboki wdech, przygotowując się na dłuższy monolog. - Jestem głupia, wiem. nie dostrzegałam tego, co dla mnie robicie bym była szczęśliwa tysiące kilometrów od domu. Staraliście się, bym zawsze się uśmiechała i wam to wychodziło. Ale teraz naprawdę żałuje moich słów... - czułam jak łzy napływają mi do oczu. - Jestem słaba. Nie potrafię w sobie trzymać słów i je z siebie wyrzucam gdy, jak sadzę, nadarzy się taka okazja. Ale proszę, wybaczcie mi moje słowa i wszystko, co dla was złego zrobiłam. Ale nie chcę się jutro obudzić z wiedzą, że straciłam najlepszych ludzi, jakich mogłam w życiu spotkać.
Chwilę ciszy przerwał Daniel, który zszedł z blatu stołu.
- Wykorzystałaś nas. Wykorzystałaś mnie i to, że coś do ciebie czuję - złapał się za koszulkę przy piersi.
- Co?
- Wykorzystałaś nas by się pokazać światu - oskarżył mnie Luke.
- Co? Nic takiego nie zrobiłam...
- Ależ zrobiłaś - Skip stanął przed Luke'em i patrzył mi w oczy. - I jeszcze powiedziałaś o tym, po pijaku swojej koleżance, która wstawiła waszą rozmowę na swojego bloga.
- Co? - spojrzałam na Jasmine, która była czerwona na twarzy i wyglądała na zażenowaną. - Jasmine, o czym oni mówią?
- No...
- Jeszcze dodała wasze wspólne zdjęcia z tym czymś, co wygląda jak emo-goth - Luke machnął ręką w stronę Chrisa, który patrzył na wszystkich spod byka.
- Jas... - zwróciłam się do nastolatki płaczliwym tonem. - O czym oni mówią..?
- Byłam zazdrosna więc napisałam kilka rzeczy o tobie na moim blogu... - tłumaczyła się.
- Na przykład jakich rzeczy?
- Że dostałaś rolę tylko dzięki znajomościom z Janoskians, że nigdy ich nie lubiłaś...
- A czy ja kiedykolwiek powiedziałam coś takiego?!
- Nie... ale pomyślałaś.
- Nigdy! Jak mogłaś mi to zrobić? - chwyciłam ją za ramiona i przycisnęłam do ściany, a jej płuca wydały pusty odgłos podczas uderzenia o gips. - Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką, a ty coś takiego napisałaś o mnie, jeszcze kłamiąc wszystkim i robiąc ze mnie tą najgorszą?
- Przepraszam...
- Nie - puściłam ją. - Jesteś kłamcą, wrednym parszywym szczurem! - wybiegłam z pokoju i przepychałam się wśród pracowników teatru, by wydostać się z teatru.
- Angie! - ktoś za mną zawołał, ale nie chciałam się zatrzymać.
Biegłam przed siebie, nie patrząc gdzie prowadzą mnie nogi. Chciałam uciec od nich wszystkich, od Australii, od tego całego syfu, jaki tu powstał. Nie wiem co robić, jestem bezsilna...
Panowała ciemność, więc nikt nie patrzył na mnie, zapłakaną biegnącą wzdłuż chodnika i rozpychającą się łokciami wśród przechodniów.
Wbiegłam w jakąś ciemną, wąską uliczkę i oparłam się o ścianę, po której osunęłam się w dół. Miałam ochotę krzyczeć jak najgłośniej tylko umiem, jednak mogłam tylko zwymiotować swoją frustrację, która była żółta i śmierdziała kwasem.
Jestem taka głupia. Za łatwo ufam ludziom.
O matko! Nie sądziłam, że chłopacy tak zareagują na spotkanie z Angie... Myślę, że mimo wszystko jej wybaczą ♥ Wesołych Świąt Wielkanocnych! Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :* xoxo
OdpowiedzUsuńo jezu... płacze, serio, boże:( nie mogę się doczekać następnego:( tak btw. wesołych świąt:) @ilysm_jb_smg
OdpowiedzUsuńO kurde tego sie nie spodziewalam :o
OdpowiedzUsuńuwielbiam twoje ff, ogolem jest malo o janoskians, ale twoje jest naprawde swietne :)
zaczelam czytac je wczoraj wieczorem i przez cala noc przeczytalam wszystkie rozdzialy! A tu dzisiaj wchodze patrze i nowy swietny rozdzial! Dziekuje ze to piszesz. Jestes wspaniala <3
Aaaa! Super rozdział ! Naprawdę ♥ Czekam na Next . Noe ważne , że są krótkie rozdziały ważne , że wgl są i nie zrobiłaś sobie przerwy jak niektórzy. Wesołych Świąt Wielkanocnych ! Bogatego zająca ! I wszystkiego o czym marzysz ! I jeszcze weny jak jej np nie będzie :)
OdpowiedzUsuńPłaczę. Daniel to debil. Jak mogli jej nie wybaczyć? Myślałam, że Janoskians jej wybaczą. :'( Jasmine, ona jest okropna. Rozdział cudny czekam na następny. @brzoskwinkaPo <3
OdpowiedzUsuńnie wiem gdzie to napisać więc piszę tutaj:( chciałam tylko oznajmić, że zmieniłam user z @ilysm_jb_smg na @ayemybizzle
OdpowiedzUsuńBoże tak bardzo mi szkoda Angie i mam wielką nadzieję ,że wybiegł za nią Skip ,a nie ten wkurwiający Christopher! Poza tym to nie spodziewałam się po tej całej Jasmine ,że okaże się taką cholerną szują i będzie starała się zniszczyć związek Skipa i Angie no i przyjaźń! Czekam na następny rozdział ,uwielbiam to fanfiction :) Buziaki!
OdpowiedzUsuńAjajajajaja *.* ŚWIETNE ! NIE MG SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO ;D ciekawe kto za nią pobiegł xD :** - Please, dasz kochana znać ? - @AnitaHoran13
OdpowiedzUsuńŚwietne po prostu świetne. Czekam z ogromną niecierpliwością na następny rozdział !! *___________________* //Ew
OdpowiedzUsuńAle w sumie to się nie dziwie chłopcom, bo ona zawsze robi jakieś fochy i ma humorki i obraża się o byle co, ale bardzo ją lubię mimo to. Chciałabym żeby się pogodziła z chłopcami noo. //Ew
OdpowiedzUsuńChociaz jak teraz to jeszcze raz przeczytałam, to moze być kolejny ich żart, ale wtedy to by sie wściekła i bym ją poparła w 100 % !! //Ew
OdpowiedzUsuńDziś zaczęłam czytać i przeczytałam wszystko co do tej pory napisałam i cholernie jestem zaskoczona, że istnije dobre polskie FF bez seksu i wulgarysmu tak jak w innych. Jestem ciekawa kto za nią pobiegł i mam nadzieję, że to nie ta Jasimine czy Christoper, tylko Skip lub ktoś z reszty chłopców. Mam nadzieję, że się pogodzą i stworzą taką paczkę jaką mieli przed trasą i karerą aktorską. Angelika myślę, że zbyt pochopnie reaguje na wybryki Janoskians, lecz oni też nie powinni, aż tak szaleć i uważać na zdrowie ich polskiej przyjaciółki. Okej ja kończę ten komentarz, ponieważ za bardzo się rozpisuję. Życzę dużo weny do pisania nowych rozdziałów. Jesteś jedną z lepszych pisarek FF, bo urzymujesz je na poziomie. Pozdrawiam. / @luvmylarrys
OdpowiedzUsuńI przepraszam za błędy, ale jestem na telefonie, a tam nie mam autokorekty.
UsuńWoow kocham Twojego bloga *-* Czekam na kolejny rozdział :) Masz wielki talent :))
OdpowiedzUsuńjezu laska szybciej dodaj nowy rozdział bo zaraz pierdolca dostane
OdpowiedzUsuńNiestety nie dysponuję tak wielką ilością czasu wolnego by pisać rozdział co tydzień. Mam dużo spraw do załatwienia i dla jaśnie pani specjalnie jutro napiszę. Zadowolona dama?
UsuńO rajulciu! Ale się porobiło :o czekam na kolejny, nie mogę się doczekać x
OdpowiedzUsuńNO PROSZĘ CIĘ KOCHANA TO FF JEST TAK SWIETNE. PROSZE DODAJ NOWY ROZDZIAŁ. PROSZĘ ! KOCHANA XOXO //Ew
OdpowiedzUsuńjezu, ja chce już nowy javabbzbsbbzs
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział ?!? Przeczytałam wszystkie rozdziały w 2h i stwierdzam ze masz talent :)
OdpowiedzUsuńnext next next :(
OdpowiedzUsuńczy będą jeszcze kolejne rozdziały? Bardzo mnie wciągnęło twoje opowiadanie <3 Jest najlepsze, mam nadzieję że jeszcze będą kolejne rozdziały <3 <3
OdpowiedzUsuńBędą, ale niestety w weekendy. W tygodniu nie mam czasu pisać :(
Usuńto dobrze że będą nie ważne kiedy ale ważne żeby były <3 zakochałam się w tym opowiadaniu przez 3 dni przeczytałam wszystkie rozdziały <3 <3
Usuńkurde czekam na ten rozdział i sie doczekać nie mogę :\
OdpowiedzUsuń