wtorek, 2 lipca 2013

#24

 Obudziłam się i wyjrzałam przez okno, za którym rozprzestrzeniały się chmury. Obok mnie siedział otyły Polak, co poznałam po jego typowym dla polskich mężczyzn zestawie - sandałach i białych skarpetkach. Próbował do mnie zagadać, jednak ja udawałam że nie rozumiem jego słów. To było jedyne możliwe wyjście by nie otwierał ust podczas jedzenia grillowanych nóżek kurczaka i pure z ziemniaków. Spojrzałam na swoją porcję stojącą naprzeciwko na niewielkim rozkładanym z oparcia siedzenia stoliczku i chwyciłam tylko za butelkę wody niegazowanej, z której wzięłam łyk i wróciłam do zajęcia jakim było wyglądanie za okno. Pomimo chmur i czasem jakiś gór nie widziałam nic. Na zegarze pokładowym była właśnie 14:30, czyli pozostało mi około 3,5 godziny lotu wliczając jakieś awarie na poznańskim lotnisku. Słysząc mlaskanie rodaka wcześniej wypita woda poczęła mi podchodzić do gardła razem z tym, co zjadłam wcześniej z rodziną. Chwyciłam leżącą obok torbę, z której wyjęłam mp3 i słuchawki. Odtworzyłam playlistę, która starczyłaby mi na więcej niż 8 godzin podróży i rozmarzyłam się. Właśnie leciało One Direction z piosenką Live While We're Young i przypomniał mi się pierwszy wspólny wieczór z chłopakami. W urządzeniu szukałam piosenek, których słuchałam z Janoskians, bądź które na myśl przywodziły mi chwile spędzone z Danielem. Piosenka Glad You Came zespołu The Wanted przywiała mi na myśl pierwszą randkę ze Skipem, kiedy siedzieliśmy na skałach nad oceanem.
 Otworzyłam oczy i wyjrzałam przez okno, za którym miałam widok na Morze Śródziemne.
 - Już niedaleko do domu - mruknęłam sobie pod nosem.
 Kątem oka dostrzegłam, że sąsiad zaczął coś do mnie mówić, jednak wolałam sobie nie przerywać sesji z muzyką. Oparłam głowę o zagłówek i oddałam się playliście, która przeniosła mnie kilka tygodni wstecz, do najpiękniejszych momentów mojego życia. Zamknęłam oczy i zdrzemnęłam się. Ze snu wybudził mnie rodak, który szturchał mnie palcem w ramię. Z ucha wyjęłam słuchawkę i poczęłam słuchać, co mężczyzna ma mi do powiedzenia.
 - Słuchaj - wskazał palcem na głośniki pokładowe.
 - "Za pół godziny lądujemy w Poznaniu" - usłyszałam głos stewardessy.
 - Dziękuję za informację - podziękowałam ładnie osobie siedzącej obok.
 - Nie ma za co - oparł głowę o swoje ramię, odchrząknął i rozsiadł się.
 Schowałam mp3 do torebki i czekałam na komendę polecającą zapięcie pasów, co uprzedza lądowanie samolotu. Pomimo byciu jeszcze w przestworzach czułam jak ojczyzna przyjmuje mnie z otwartymi ramionami. Spojrzałam przez okno i oniemiałam - wszędzie było biało. Spadł śnieg, a ja siedzę w shortach i Vans'ach. Kompletnie zapomniałam o różnych porach roku. Pacnęłam się ręką w czoło.
 - Chciałem cię o tym powiadomić, ale miałaś słuchawki w uszach - odezwał się podsiwiały mężczyzna.
 - Kompletnie o tym zapomniałam a teraz poniosę tego konsekwencje, trochę zmarznę - uśmiechnęłam się.
 - Nie masz żadnych rzeczy na taką pogodę? - zapytał ze zdumieniem.
 - Mam tylko dwie pary jeansowych rurek ale zapewne są gdzieś na dnie jednej z trzech walizek.
 - A daleko mieszkasz od Poznania?
 - Nie. Jakieś 80 kilometrów na zachód. A wuja pewnie już na mnie gdzieś tu czeka - mężczyzna odwrócił ode mnie głowę a ja zrobiłam wielkie oczy. - "Pewnie jakiś pedofil" - pomyślałam.
 - "Prosimy o zapięcie pasów. Podchodzimy do lądowania" - usłyszałam i wykonałam polecenie.
 Samolot zaczął bujać się na boki i schodził coraz niżej. Wszyscy kurczowo trzymali się swoich foteli i zaciskali zęby. Patrzyłam na ludzi z niedowierzaniem, że dorośli ludzie mogą się bać turbulencji i zachowywali się jakby samolot miał zaraz runąć na ziemię. Chociaż w Polsce wszystko możliwe, tym bardziej padał śnieg i na dworze było zapewne -10 stopni Celsjusza.
 Huk silników robił się coraz cichszy i podróżujący zrywali się ze swoich miejsc.
 - "Dziękujemy za wybranie naszych linii lotniczych i życzymy miłego pobytu" - z głośnika było słychać głos stewardessy. Po chwili na wyświetlaczach w siedzeniach zaczęły być emitowane reklamy linii lotniczej.
 Poczekałam aż większość ludzi już wysiądzie i ze spokojem będę mogła wysiąść z samolotu. Stanęłam na schodach, które podjechały chwilę po stanięciu maszyny i momentalnie przez moje ciało przeszły ciarki.
 - Hooo! Jak zimno! - rękoma zakryłam nagie barki i poczęłam schodzić w dół.
 Jak najszybciej pobiegłam do hali by nie czuć tego chłodnego powietrza. Ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. Właściwie zaczyna się zima, a ja jestem w krótkich spodenkach, bokserce i Vans'ach. Wszystkie inne ciuchy są w walizkach, które właśnie jadą po taśmie. Zabrałam walizki i udałam się w kierunku głównego wyjścia by spotkać się z wujem. Szukałam go dobre 15 minut, jednak na marne. Sztuczne światło jakie było włączone tylko utrudniało sprawę.
 - Angelika! - usłyszałam głos wujka dobiegający zza moich pleców.
 Odwróciłam się i ujrzałam twarz wuja Pawła.
 - Wuja! - puściłam rączki walizek i rzuciłam się wujkowi w ramiona.
 - I jak tam w Australii mała? - zapytał chwytając walizki.
 - Bardzo dobrze! Ojczym jest wspaniały a chłopcy też niczego sobie.
 - Czyli mam rozumieć, że już sobie jakąś dupcie tam wyrwałaś? - nawet nie wiecie jak bardzo tęskniłam za tekstami wuja i jego słodkim, francuskim "r".
 - Tak. Ma na imię Daniel i potrafi zaskakiwać.
 - A tobie nie jest zimno - spojrzał na mnie.
 - Tak troszkę.
 - Chyba za bardzo się zagalopowałaś z tą Australią.
 - Może być.
 Jak najszybciej przeszłam przez parking i wsiadłam do auta. Plecami zaczęłam się wcierać w welurową tapicerkę, by choć trochę się rozgrzać. Podsiwiały wujek pakował walizki do bagażnika, co spowodowało że zimne powietrze spenetrowało wnętrze pojazdu.
 - Co ty na to by w drodze powrotnej wjechać jeszcze do McDonald's? - zapytał wsiadając do beżowej terenówki.
 - Nie. Dziękuję. Jestem zmęczona podróżą i jest mi zimno. Chciałabym jak najszybciej usiąść przy waszym kominku, nakryć się kocem i pooglądać trochę polskiej telewizji. Uwierz mi, że australijskie seriale są nudne i nie dzieje się w nich za dużo. Poza tym w Australii co chwilę siedziałam w McDonald'sie, bo przyjaciel tam pracuje.
 - Twoja decyzja - właśnie wjeżdżaliśmy na drogę główną z Ławicy.

 Całą drogę opowiadałam wujkowi jak się żyje w Australii, jak wygląda Melbourne, jaki jest John i opowiedziałam także o niespodziankach, jakie mi sprawiał Daniel. Wuja Paweł nie zapytał nawet o powód powrotu do domu. Zapewne uznał za niego chęć zobaczenia rodziny po prawie półrocznej rozłące.
 Wujek zjechał z autostrady w kierunku Międzychodu i nadrobił trochę drogi bym mogła zobaczyć swój dom i wystrój miasta na święta. W mieszkaniu było ciemno, nie paliła się nawet lampa stojąca, która zazwyczaj świeciła się w babci pokoju, zaraz przy drodze którą jechaliśmy. Trzy widoczne przeze mnie okna od strony ulicy wyglądały, jakby w środku gościły duchy. Marta zapewne od czasu wyjazdu na studia nie zajrzała ani razu do domu, by umyć okna lub przewietrzyć wnętrze.
 - Zaglądał tu ktoś czasami? - nie oderwałam wzroku od kamienicy.
 - Ciotka tylko raz była w listopadzie by trochę przewietrzyć wnętrze - oznajmił.
 - A Marta?
 - Nie pojawiła się tutaj od waszego wyjazdu.
 - Tak jak przypuszczałam... - mruknęłam.
 Przy każdej ulicznej lampie wisiały ozdobne światełka. Na rynku przy fontannie już stała ogromna choinka, dookoła której wisiały lampki. Cały plac był rozświetlony. Minęliśmy Międzychód i udaliśmy się w kierunku wsi, w której mieszkał wuja wraz z ciotką i moimi dwoma kuzynami. Przy drodze do wsi znajduje się zjadł na cmentarz, na który nie lubiłam chodzić. Zawsze czułam czyjąś obecność pomimo, że nikogo w promieniu stu metrów nie było widać.
 - Odwiedzał ktoś groby dziadków? - zapytałam.
 - Każdy co sobotę i w święta - stwierdził.
 Za mostkiem zaczęły się kocie łby oznajmiające mi tylko, jak bardzo kiepskim stanie są polskie drogi. Minęliśmy zakręt i moim oczom ukazał się stuletni dom bliźniak, którego pierwsza część bardzo zniszczona lecz wciąż zamieszkana przyćmiewała drugą, odnowioną część. Stanęliśmy na podjeździe i psy rzuciły się na bramę. Wśród nich była najbliższa rodzina mojej Pandy, za którą już tęskniłam. Wysiadłam z auta i pobiegłam do domu, po drodze głaskając psy.
 - No wreszcie jesteś! - zakrzyknęła ciocia przy wejściu.
 - Tak mamo.. ciociu! Przepraszam, ale cały czas spędzałam z mamą i się zapomniałam na chwilę!
 Ciocia była siostrą bliźniaczką do mojej mamy. Nieco grubsza, jednak zdrowiej wyglądająca.
 - Nic się nie stało. A tobie aż tak gorąco?
 - Nie, po prostu zapomniałam o zmianie stref czasowych i ubrałam się tak, jak aktualnie bym wyszła z domu w Australii.
 - Rozumiem. Usiądź, to ci przygotuję gorącą czekoladę - ciocia wskazała miejsce przy okragłym stole.
 Rozejrzałam się po kuchni, w której nie byłam od początku wakacji. Urządzona była w stylu typowo wiejskim. Kamienny barek ozdobiony drzwiczkami zbitymi z desek oświetlony był niewielkimi reflektorami. Z kuchni był widok na salon, w którym widziałam skórę dzika na ścianie. Przypomniałam sobie ostatniego grilla, jaki tu się odbył kiedy tu byłam. Na lampie wisiał ogromny lep na muchy, który wręcz odstraszał. Nad lodówką wciąż wisiała wysuszona głowa suma złowionego przez wuja parę lat temu.
 - Chcesz tu wypić czy idziemy do salony? - Alicja podała mi kubek z czekoladą.
 - W salonie - wstałyśmy, przeszłyśmy przez korytarz i weszłyśmy do salonu, gdzie rozsiadłyśmy się na kanapie.
 - No opowiadaj - w tym samym momencie wszedł mój kuzyn, który usiadł przede mną i zaczął wsłuchiwać się w historię, którą dwie godziny zaczęłam opowiadać jego tacie.

 - A na jak długo przyleciałaś do Polski? - zapytał Damian, jedyny obecny tu kuzyn.
 - A jaki w ogóle mamy dzisiaj dzień?
 - Dwudziesty dziewiąty listopada - oznajmił.
 - To już koniec listopada jest... Wracam do Melbourne dwudziestego grudnia czasu Polskiego.
 - To prawie cały miesiąc w Polsce spędzisz - uśmiechnęła się ciocia.
 - Tak - odwzajemniłam uśmiech. - I mam zamiar cały ten czas poświęcić przyjaciołom i rodzinie. Oczywiście chcę też cioci trochę tutaj pomóc, bym nie była problemem podczas pobytu u was.
 - Ależ nie jesteś problemem! Maciej i tak wraca do domu tylko na weekendy, a tak to cały czas siedzi w internacie w szkole. A Damian jak to Damian całe dni tylko siedzi przy komputerze.
 Spojrzałam na zegarek, który wybił godzinę dziesiątą.
 - Idę spać - oznajmiłam wstając z kanapy i leniwie przeciągając się.
 - Zrobię ci łóżko a ty idź wziąć ciepły prysznic. Zapewne dobrze ci zrobi.
 - Dziękuję - udałam się do pokoju kuzyna gdzie leżały przyniesione przez wujka walizki. Z jednej z nich wyjęłam piżamę, kosmetyczkę i ręczniki i udałam się do łazienki.
 Stałam pod prysznicem a krople wody uderzały o moje ciało. Poczułam się jeszcze bardziej zmęczona. Zapewne jetlag przypomina o swoim istnieniu. Przetarłam głowę w ręcznik i ubrałam się w piżamę. Lekko podsuszyłam głowę i lekko mrużąc oczy przeszłam do pokoju by oddać się magii snu.

*****************
Jak Wam się podoba wygląd bloga? :) Taki szablon może zostać, czy zrobić z większą ilością zdjęć? czekam na Wasze opinie :D

16 komentarzy:

  1. Zajebisty wygląd, zajebista treść!! <33
    Czekam na następny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodasz dziś coś? *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuffa rób dłuższe ;)))
    Bo jak sb ładnie czytam pacze a tu koniec ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi się wydaje, że są długie :D

      Usuń
    2. no są, są ;)
      Ale się tak fajnie czyta i naraz koniec jest ;)
      A będzie dzisiaj? xx

      Usuń
    3. Dawaj następny xx ;))

      Usuń
    4. może jutro ;) muszę wyjść 5 rozdziałów do przodu, a jestem trzy

      Usuń
    5. Oj tam oj tam ;))
      Jutro będe czekać xx

      Usuń
  4. Kiedy następny rozdział ?
    Już nie mogę się doczekać , bo to 24 przeczytałam w 2 dni.

    OdpowiedzUsuń
  5. bo te 24 rozdziły przeczytałam w 2 dni***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w środę dodam dopiero ;) ale dziękuję, że to czytasz x

      Usuń
  6. już nie mogę się doczekać :D

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy następny rozdział ???

    OdpowiedzUsuń