niedziela, 13 kwietnia 2014

#53/1

 Nie potrafię siedzieć w miejscu, to jest jedna z moich wad. Nie potrafię też się z kimś długo kłócić lub nie rozmawiać przez jakąś błachostkę.
 Odepchnęłam od siebie ręce Jasmine i szybko wstałam od stołu, rozlewając przy tym herbatę. Biegiem rzuciłam się do holu, gdzie przy recepcji powinni stać chłopcy. Wybiegłam za róg i spojrzałam na dębowy blat recepcji, jednak tam nikogo nie było. Czułam jak serce zaczyna mocniej bić, żołądek podchodził mi do gardła.
 Podeszłam do recepcjonisty, otarłam łzy i wzięłam głęboki wdech, by nie drżał mi głos.
 - Gdzie są ci chłopcy, których menadżer dopiero wymeldował? - zapytałam, strzelając kostkami u dłoni.
 - Nic nie mówili - odpowiedział, a ja miałam ochotę pacnąć się w głowę.
 - Nie wspomniał do jakiego hotelu się udają, czy jadą na lotnisko, nic?
 Mężczyzna pokręcił głową.
 Machnęłam ręką i wybiegłam z budynku hotelu, na ulicę, gdzie zwykle przed wejściem stały samochody osób, które zaraz mają gdzieś wyjechać, jednak tym razem tak nie było. Gdyby to był jakiś kiepski film czy kreskówka, pewnie pojawiłby się pustynny krzak, który zwykle przemyka po kadrze.
 Stanęłam na środku ulicy i rozglądałam się, czy gdzieś nie odjeżdża samochód, którym ostatnio chłopcy porwali mnie z planu, jednak nic podobnego nie zauważyłam. Ulica była pusta, zupełnie jak o wczesnych godzinach porannych.
 Wróciłam do hotelu i od razu udałam się do pokoju, gdzie odpaliłam laptopa i sprawdziłam ich konta na twitterze, z myślą że już się podzielili informacją o tym, co robią ze swoimi fanami, jednak nic takiego nie było.Załamałam się. Zamknęłam laptopa i wyszłam na balkon gdzie wykrzyczałam swoją frustrację.
  Ogarnęłam się trochę w łazience, ubrałam się porządnie, wpakowałam do plecaka butelkę wody i kilka batoników pozostałych po spotkaniach u mnie w pokoju i wyszłam na korytarz. W uszy włożyłam słuchawki i włączyłam muzykę, która nie towarzyszyła w moim życiu już od dawna.
 Postanowiłam poszukać ich na własną rękę. Wsiadłam do windy i zaczęłam się zastanawiać, gdzie ja ich znajdę w tak ogromnym mieście? Mogą być wszędzie!

 Nogi poniosły mnie w kierunku przystanku autobusowego, który kursował w okolice parku miejskiego.
 Obeszłam park dwukrotnie, jednak chłopców tam nie znalazłam. Udałam się także do wszystkich klubów i studia tatuażu, na marne. Popytałam także kilka dziewczyn, które chodziły po mieście, jednak one także nie widziały ich.
 Zaczęłam tracić nadzieję. Usiadłam na ławeczce przed jedną z budek z hot-dogami i postanowiłam zadzwonić do nich, wytłumaczyć że zrobiłam błąd, zachowałam się jak dziewczyna z okresem, której wszystko przeszkadza, ale nie chcę ich stracić.Zrobię wszystko, by ich nie stracić.
 - "Dodzwoniłeś się do Luke'a Brooks, jeśli jesteś dziewczyną, i jesteś ładna, zostaw wiadomość" - nagrane powiadomienie na telefonie Luke'a dało mi tylko znak, że nie chce ze mną rozmawiać. Gdyby miał taki zamiar, zapewne by odebrał.
 - Cześć, tu ja. Słuchaj, głupio się zachowałam, chcę was przeprosić, i nie chcę was stracić - głos załamał mi się. - Jesteście wszystkim, co mam, wszystkim, na czym mi w tym kraju zależy i naprawdę, bardzo, bardzo was przepraszam - rozłączyłam się, by nie nagrać mojego płaczu, który po chwili nasilił się.
 Siedziałam na ławce w centrum miasta i płakałam. Ludzie mnie mijali, zapewne nawet nie dostrzegając mnie, choć trudno nie zauważyć kogoś, kto ma kolor włosów jak mój.
 - Dziewczynko... - ktoś złapał mnie za ramię. Podniosłam wzrok. Przede mną stał czarnoskóry mężczyzna, ubrany jak hipster, jednak jego wiek temu zaprzeczał. - Dziewczynko, dlaczego płaczesz?
 - Nie pana interes - odburknęłam i skryłam twarz w dłoniach.
 - Mogę się dosiąść?
 Pokręciłam głową, jednak mężczyzna i tak usiadł obok mnie. Słyszałam jego chrapliwy oddech, i ciche pogwizdywanie.
 - Dlaczego płaczesz?
 - Już chyba panu mówiłam, że to nie pana interes? - pociągnęłam nosem i podniosłam wzrok, by spojrzeć na ruchliwą ulicę.
 - Mam na imię Joseph, a jak tobie na imię? - wyciągnął rękę z chusteczką w dłoni.
 - Angelika - wzięłam chusteczkę i wytarłam policzki mokre od łez.
 - Więc, Angeliko, dlaczego płaczesz?
 - Zrobiłam coś głupiego.
 - A żałujesz tego?
 Kiwnęłam głową.
 - Więc jaki jest problem?
 - Powiedziałam komuś, że nie chcę go znać i nie ma się do mnie zbliżać.
 - A dlaczego tak powiedziałaś?
 - Bo byłam zła. Bo chcieli mnie utopić.
 Mężczyzna westchnął głęboko i pochylił się do przodu, by spojrzeć mi w oczy.
 - Chcesz radę od starego przyjaciela?
 Spojrzałam na mężczyznę, który lekko się uśmiechał pod siwą brodą.
 - Poproszę.
 -Zrób dzisiaj wszystko co możesz zrobić, by jutro nie obudzić się z myślą, że czegoś nie zrobiłaś, rozumiesz?
 - Nie bardzo.
 - Porozmawiaj z nimi dzisiaj, by kiedyś nie żałować, że straciłaś kogoś ci bliskiego.
 - Próbowałam, ale nie mogę ich znaleźć. Telefonów też nie odbierają. Nie wiem już co robić... Już wiem - otarłam szybko łzy i wyjęłam z plecaka portfel.
 Przeszukiwałam go w celu znalezienia jakiegoś grubszego banknotu, który chciałam wręczyć Josephowi w podziękowaniu. 50 dolarów zwinęłam w dłoni, którą podałam czarnoskóremu, by się z nim pożeganć w sposób oficjalny, jak to robią dorośli.
 - Dziękuję panu bardzo za pomoc - podziękowałam i odeszłam by przystanku autobusowego, który mógłby zabrać mnie w okolice hotelu.
 - Niech Bóg cię błogosławi! - wykrzyknął za mną, a ja mu tylko odmachałam ręką.
 W końcu wiem gdzie ich szukać! Nie wiem gdzie są dzisiaj, ale za to wiem, gdzie będą jutro. Jutro w końcu dają występ w mieście, a następnie udają się podbijać kolejne miasta Australii.

 - Potrzebuję was - wpadłam do pokoju Jasmine niczym burza, gdzie dziewczyna wraz z Christopherem grała na konsoli.
 - Potrzebujesz nas? - zapytała, pauzując grę.
 - Tak. Nie potrzebuję was dzisiaj, ale jutro. Musimy gdzieś iść, razem. W końcu dawno nigdzie nie byliśmy, we trójkę, prawda? - sięgnęłam do lodówki Jasmine skąd wyjęłam puszkę coli i wypiłam ją duszkiem, po czym uciekały mi bąbelki nosem.
 - Ok, coś mi tu śmierdzi... - wtrącił blondyn.
 - To idź się umyj, Boże - zwróciła się do chłopaka Jasmine i przewróciła oczami.
 - Skończ z tymi wrednymi docinkami! - Stinky wstał z podłogi i stanął nad młodą Cahill, by mieć nad nią przewagę. - Ciągle mnie obrażasz, jak ci się podobam to powiedz mi to w inny sposób!
 Zbulwersowana Jasmine rzuciła kontroler na kanapę i również wstała, krzycząc coś do chłopaka.
 - DOSYĆ! - wrzasnęłam, niechcący bekając przy tym, co najwyraźniej przykuło uwagę nastolatków. - Przestańcie się kłócić, gdy ja tu próbuję coś wam ogłosić! - wzięłam głęboki wdech. - Jutro idziemy na występ Janoskians w miejskim teatrze - pierwsze słowa przesylabizowałam, by dokładnie trafiły do kłócącej się ze sobą przyjaciół.
 - Powtórz - Chris zaczął powoli do mnie podchodził, z palcami lewej dłoni ułożonymi jak szczypce raka. - Czy ty właśnie powiedziałaś, że idziemy oglądać tych debili jak robią striptiz na scenie?
 - Tak, właśnie to powiedziałam.
 - Ale oni próbowali cię zabić!
 - Ale to są moi przyjaciele! - zapadła chwilowa cisza. - To są moi przyjaciele, zupełnie jak wy. Z tym utopieniem to tak też nie do końca jest. Może nigdy im nie powiedziałam, że nie umiem pływać, albo nigdy mnie nie słuchali... Ale chcieli zrobić coś, bym miała z nimi wspaniałe wspomnienia, nawet jeżeli mogłoby to się skończyć kiepsko... ale kto nie ryzykuje, ten nie żyje. Poza tym nie chcę ich stracić. Pomimo, że to są straszni debile i ciężko ich zrozumieć, jednak to oni ze mną byli od czasu mojego przyjazdu do Australii. To oni pomogli mi w aklimatyzacji tutaj, zrozumieniu języka... Poza tym kocham ich, jednego z nich kocham szczególnie mocno, a Vicky chyba by mnie zabiła, gdyby to z mojego powodu rozstała się z Luke'em, więc...
 - Sorki, ale ja ci nie pomogę w dobiciu się - Chris wyminął mnie i wyszedł z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
 Moja jedyna nadzieja została w Jasmine, która patrzyła na mnie jakby z lekką tęsknotą.
 Po dłuższej ciszy i westchnięciu przemówiła:
 - Robię to pierwszy i ostatni raz, jasne?
 - Dziękuję! - rzuciłam jej się na szyję i ucałowałam w policzek. - Wynagrodzę ci to, zobaczysz!
 - Nie wątpię...


*******
Druga część w przyszłym tygodniu ;)

8 komentarzy:

  1. Rozdział świetny!
    Już nie mogę się doczekać następnego ^^
    Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny :))

    OdpowiedzUsuń
  3. genialny, płakałam razem z nią, serio:((
    nie mogę się doczekać następnego:))
    @ilysm_jb_smg

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawaj wcześniej rozdziały bo to wkurza jak się czeka na jeden niestety krótki rozdział miesiąc. Kocham to opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. jakbyś mogła to daj znać :** https://twitter.com/AnitaHoran13

    OdpowiedzUsuń
  6. Od wczoraj przeczytałam wszystkie twoje rozdziały i wprawdzie mówiąc nie pomyślałam , że ten Fan Fiction mnie, aż tak wciągnie nie da sie tego opisac ten blog nie jest taki jak inne on jest taki cudowny jdiahheuhaujerhauyar *o* czekam na następny rozdział nie moge sie już doczekać :) ( zdziwiło mnie że piszesz o międzychodzie do którego ja mam nie całe 15 min ) Życzę powodzenia w dalszym pisaniu *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam zacząć się bać? :D nigdy nie wspomniałam o moim rodzinnym mieście, więc skąd wiesz skąd pochodzę? i skąd ty pochodzisz? XD

      Usuń