niedziela, 15 września 2013

#38

 Telewizja w Walentynki jak zwykle nie zachwycała seansami. Ciągle jakieś mdłe romansidła, które kończyły się happy endem jak jedno na dziesięć związków. Było już po dziewiętnastej, rodzice udali się na swoją jakże romantyczną kolację w tajemnicze miejsce. John jak zwykle chce czymś zachwycić mamę, co zwykle mu się udaje.
 Do drzwi rozległo się pukanie, na co pies zareagował serią szczekania, co miało odstraszyć gościa lub go przywitać. Niestety nie znam języka, jakim posługują się zwierzęta.
 Wstałam z kanapy, ubrałam kapcie i szurając nogami o panele udałam się w stronę wejścia frontowego. Gość ponownie zapukał do drzwi i nacisnął dzwonek.
- No już idę! - krzyknęłam chwytając za klamkę i naciskając ją.
W drzwiach stał przystojny mężczyzna koło trzydziestki, ubrany w żółto-czerwone polo i czapkę z daszkiem w tych samych kolorach. W ręce trzymał bukiet czerwonych róż przewiązanych miętową wstążką.
- Pani Angelika? - ciepły męski głos miał problem z wypowiedzeniem mojego imienia w rozwiniętej formie.
- Tak, to ja - odpowiedziałam uśmiechając się szczerze, ukazując niewielką wadę zgryzu.
- Przesyłka dla pani z najszczerszym wyznaniem miłości - kurier kwiatowy wręczył mi przesyłkę, drugą ręką wyjmując zza paska spodni paiger i zapisując w nim coś. - Udanych Walentynek - puścił mi oczko, uśmiechnął się i obracając się na pięcie udał się w kierunku żółtej furgonetki z dużym, czerwonym napisem "Lovely Delivery" na boku.
Nie odrywając nosa od wnętrza bukietu zamknęłam drzwi i w podskokach poszłam do salonu. Do wazonu nalałam wody z butelki stojącej obok i wstawiłam do niego kwiaty. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dokładnie oglądałam każdą główkę kwiatu, który był duży i rozwinięty. Z pomiędzy łodyg wyjęłam karteczkę, której zawartość przeczytałam na głos.
 - "Bukiet od Daniela, on cię naprawdę bardzo kocha... - Teść". Dopisek na końcu naprawdę był potrzebny, John geniuszu! - Schowałam kartkę spowrotem do bukietu. - Te filmy to jednak nie są badziewie - zamiast aktorów widziałam siebie i Daniela, co powodowało, że nie miałam ochoty wymiotować na widok całujących się w każdej scenie bohaterów.

- Księżniczko, pobudka... - John potrząsał moim ramieniem i szeptał mi tuż nad uchem. Z jego ust czułam zapach alkoholu. - Mamy ci coś do przekazania - nie słuchając tego, co ojczym do mnie mówi usiadłam na kanapie i spojrzałam na zegarek. 23:30.
 -  Nie mogło to poczekać do jutra? - przetarłam oczy by trzeźwiej spojrzeć na stojących nade mną rodziców.
- Niestety nie - odparł John trzymając mamę za rękę. - Pobieramy się! - mama wystawiła mi pod nos dłoń, z błyszczącym złotym pierścionkiem na palcu.
Szczęka opadła mi do podłogi. John nie chciał mi nic powiedzieć o kolacji, bo bym wygadała mamie, że on chce się oświadczyć! Miałam ochotę wziąć staruszka na bok i powiedzieć mu o wszystkich wadach mamy, no ale sytuacja w jakiej mnie postawili nie pozwalała mi na to.
- Gratulacje! - uścisnęłam ich.
- Dziękujemy - powiedzieli razem i zaczęli się śmiać.
- A kwiaty od kogo? - John wskazał głową na wazon stojący na środku ławy.
- Od... teścia - uśmiechnęłam się, a ojczymowi zrzedła mina.
- Czy ja o czymś nie wiem?
- Eh... - podrapałam się po głowie. - Kwiaty przysłał pan Sahyounie, bo poprosił go o to Daniel.
- Szczęściara! - John zmierzwił mi włosy.
- To wy sobie oglądajcie telewizję, a ja biorę kwiaty i idę do siebie. Dobranoc.
- Dobranoc.
Chwyciłam wazon, posłałam rodzicom uśmiech i weszłam do pokoju, gdzie wazon ustawiłam w centrum pokoju, pod lampą. Iphonem zrobiłam zdjęcie, które tweetnęłam do Daniela z dopiskiem: "Piękny bukiet, dziękuję. Udanych Walentynek, Skarbie".
Wieczór zapowiadał się okropnie, a skończył się happy endem.

W kuchni od rana był szum. Mama siedziała przy gofrach i w laptopie oglądała oferty salonu sukien ślubnych, a John czytał lokalną gazetę.
- Chodź Angela. Mam kilka faworytów, pomożesz mi wybrać odpowiednią suknię - mama jak zwykle za wszystko bierze się od razu.
- Kiedy chcecie się pobrać, skoro dopiero wczoraj się zaręczyliście, a mama już przegląda katalog?
- Planujemy na czerwiec - John nie oderwał wzroku od gazety.
- Mamy luty.
- Ale ja lubię mieć wszystko z dużym wyprzedzeniem, a nie na ostatnią chwilę - mama obstawała przy swoim.
- Mamo, przestań. Zachowujesz się jakbyś pierwszy raz wychodziła za mąż. Do czerwca uszyją ładniejsze suknie... i odpowiedniejsze na twój wiek - mama spojrzała na mnie wzrokiem bazyliszka. - Niestety, taka prawda. Nawet najpiękniejsza suknia nie zakryje twoich zmarszczek.
- Po kim ty jesteś taka wredna? - syknęła zamykając laptopa.
- Po tobie - poklepałam ją po ramieniu i chwytając za gofra usiadłam na swoim stałym miejscu.
- A teraz mam pytanie. Ile masz lat? - John złożył gazetę tak, jak zwykle składa się koszulki.
- Ja? Ja mam siedemnaście...
- Tak więc z racji, że nie polecisz do Los Angeles do chłopaków wraz z mamą wpadliśmy na pomysł, by ci jakoś zrekompensować ten wyjazd.
- I?
- Postanowiliśmy wysłać cię na kursy jazdy. Jak zdasz za pierwszym razem to kupimy ci jakieś ładne auto. Co ty na to? - John był bardziej podniecony tym faktem niż ja.
- Szykujcie kasę - uśmiechnęłam się złowrogo, a ojczymowi błysnęły oczy.

************
Rozdział krótki, co widać.
 Nie wiem co się stało, ale mam coraz mniej wyświetleń bloga i komentarzy. Ogólnie dziękuję, że od grudnia jesteście ze mną i że aż 4 osoby obserwują tego bloga, to wiele dla mnie znaczy. Jeżeli możecie to udostępniajcie bloga znajomym i innym Janoskianators np. na twitterze. Proszę :) W razie pytań daję obok link do mojego twittera i ask'a.

8 komentarzy:

  1. to mój pierwszy komentarz tutaj :) nie pisałam wcześniej, ponieważ nie maiłam czasu xd 2 dni temu znalazłam twoje opowiadanie i musiałam te wszystkie rozdziały nadrobić( teraz będę komentowała regularnie ;d) ogólnie opowiadanie bardzo mnie wciągnęło. Piszesz inaczej, zazwyczaj jak ktoś pisze o Janoskians to na początku cały czas chcą się bawić i w ogóle są szaleni, a później stają się grzeczni jak baranki xd Ty za to (przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie :D) opisujesz ich takimi jacy są. + Na reszcie znalazł się blog, w którym główna bohaterka zakochuje się w Danielu :) Mam nadzieję, że będę miała jeszcze wiele okazji do skomentowania reszty rozdziałów ;d (które mam nadzieję, że szybko dodasz :)) na razie to tyle pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję :) nawet nie wiesz jak bardzo te kilka słów mi pomaga i mnie motywuje :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem zbyt dobra w pisaniu komentarzy więc powiem tylko że kocham to opowiadanie :*.

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę się dziwię, że tak mało komentarzy masz pod rozdziałem. Jak dla mnie po pierwszym dniu powinno być conajmniej 50 komentarzy. Opowiadanie jest świetne. Czytam je od jakiegoś czasu, ale na telefonie, więc nie miałam zbytniej możliwości komentowania, ale jeśli będę cztać na komputerze to obiecuję, że znajdziesz oe mnie jakiś komentarz.

    + Jak długie planujesz to opowiadanie ? ( czysta ciekawość )

    @Beigeee_ - jesli możesz i chcesz informuj mnie o nowych rozdziałach ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za czytanie :) a co do bloga to będę go prowadzić tak długo jak będę Janoskianator, nie przewiduję szybkiego końca :)

      Usuń
  5. zaaajebisteeee
    @luvmyIrwir

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy następny? :)

    OdpowiedzUsuń