poniedziałek, 5 sierpnia 2013

#32

 Siostra stała 2 metry ode mnie, akurat w zasięgu mojej ręki. Jej styl ubierania się był niezmienny od lat: szerokie spodnie, porozciągane bluzki, byle jakie buty. Włosy miała ścięte do karku, grzywka wpadała za niemodne okulary. Mierzyłam ją wzrokiem od góry do dołu, nic nie mówiłam by nie rozpętać burzy.
 - Gdzie będzie spała? - założyłam ręce na biodra.
 - Jak to gdzie? Z tobą w pokoju - mama pogłaskała siostrę po plecach, a ja prawie udławiłam się właśnie żutą gumą
 - Nie nie nie nie! To jest mój pokój!
 - Ale masz tam rozłożony materac.
 - Ten materac jest przeznaczony dla Vicky! Nie zgadzam się by "to coś" spało ze mną w pokoju!  - palcami zrobiłam cudzysłów. - Tyle lat z nią spałam w jednym pokoju i teraz, kiedy się od niej uwolniłam muszę znowu?!
 - Komuś głos zaczyna piszczeć, tylko się nie popłacz - siostra wypowiedziała te słowa tonem, który chyba każdego by wkurzył.
 - A w zęby nie chcesz dostać? - wycedziłam podchodząc do niej z zaciśniętą pięścią. - W końcu muszę ci oddać za te wybite zęby w dzieciństwie - gdyby John nie wszedł między mnie a Martę, to pewnie w tym momencie biłybyśmy się na podłodze.
 - Uspokójcie się obie! - mama wtrąciła się do rozmowy. - Marta będzie spała w twoim pokoju i kropka! Jak coś ci nie pasuje to możesz spać na ganku, ale wątpię by ci to odpowiadało tym bardziej, że ukrywasz się przed chłopakiem.
 - Mała Iczka ma chłopaczka! - siostra zakryła usta dłońmi, by jeszcze bardziej mnie wkurzyć.
 - W pysk?!
 - Zaraz sama dostaniesz! - zrzuciła torbę z pleców.
 - Uważaj, bo zaraz sobie figurki z anime potłuczesz!
 - Zaraz dostaniesz w mordę!
 - Bo co? Bo zachowujesz się jakbyś była młodsza ode mnie?! - uniosłam ręce do góry by sprowokować ją do uderzenia.
 Dwudziestolatka zamachnęła się i uderzyła mnie prosto w oko. Siostra mnie może bić, ja jej nie bo od razu że jestem ta gorsza. John chwycił ją za rękę a mama pobiegła do kuchni po worek z lodem na moje oko. Ból był niesamowity, całe oko mnie piekło, lód tylko wyostrzał ból, łzy płynęły mi z oczu. Ból promieniał z oka do podstawy czaszki, nie wiedziałam za co się trzymać by jakoś załagodzić ten cios.
 - Nie będę z nią w jednym pokoju, bo mnie jeszcze zadźga we śnie! - krzyk tylko pogorszył mój stan, zaczęło mi się kręcić w głowie.
 John trzymał Martę, która szykowała się do kolejnego uderzenia.
 - Sprowokowała mnie! - zielonooka wyrwała rękę z uścisku ojczyma.
 - Nic ci nie zrobiłam! Nawet cię nie dotknęłam!
 - Sprowokowałaś mnie!
 - Czym niby?!
 - Sobą!
 - Zamknij pysk i wracaj do domu! - machnęłam ręką w stronę drzwi wejściowych.
 - Zamknijcie się obie! Marta i tak będzie spała w twoim pokoju! - mama nie dawała za wygraną.
 - To ja śpię na kanapie - postawiłam się. Zakręciło mi się w głowie i osunęłam się na podłogę.

 Obudziłam się z bólem głowy. Leżałam na kanapie, pod głową miałam swoją poduszkę w londyńskie budki telefoniczne. Głowa pękała mi w szwach, jak po największej imprezie świata, takim Projekcie X. Owinęłam się w koc i poszłam do łazienki. Oko było sine. Wyglądałam jak panda. Opuszkiem palca dotknęłam śliwę, która bolała jak wczoraj.
 Z kuchni wzięłam tabletki i zapiłam je wodą. Nie miałam ochoty nic jeść, ból głowy nie pozwalał mi sensownie myśleć. Siedziałam przed telewizorem i oglądałam bajki.
 - Nasza księżniczka już nie śpi? - do salonu wszedł John. - Jak twoje oko?
 -  Wygląda okropnie, czuję się jak panda! Brakuje mi tylko futra i bambusa w prawej ręce...
 Ojciec trzymał mnie za brodę i oglądał moją śliwę. Minę miał poważną, jednak po jego oczach widziałam, że najchętniej to wybuchnąłby śmiechem.
 - Zaraz ci przyniosę maść na to. Dostałaś tak mocno od swojej siostry, że zemdlałaś - z łazienki przyniósł maść na opuchlizny i sińce. - Ona zawsze taka jest?
 - Niestety tak. Jak byłam mała to mi zęby potrafiła wybić - chłodna maść łagodziła obrzęk wokół oka.
 - Widać że się kochacie - John smarował moje oko dość delikatnie, wkładał w to serce.
 - Ona mnie szczególnie kocha, pięściami a nie sercem. Niech sobie już stąd jedzie...
 - Wyjedzie dopiero po świętach - poklepał mnie po policzku i zakręcił tubkę z maścią.
 - Jak ja będę miała byc Pomocnicą Mikołaja skoro mam śliwę pod okiem?
 - Załatwię ci opaskę piracką, ok? A teraz już nie marudź i pogódź się z siostrą. Święta mają być spokojne,  a nie z połamanymi kończynami i powybijanymi zębami, ok?
 - Niech mnie najpierw przeprosi za to co mi zrobiła, to potem się pomyśli - zrobiłam minę jak małe, obrażone dziecko.
 - Ja lecę do pracy a ty odpoczywaj - wstając pocałował mnie w czoło.
 W salonie siedziałam już sama. Dochodziła ósma rano, właśnie skończyła się"Dora Poznaje Świat" i nie miałam ochoty oglądać dalszych bajek. Robiło mi się smutno gdy widziałam bajkę o dziewczynce, której pozwolili samotnie podróżować po świecie...
 - Szuja - z mojego pokoju właśnie wyszła siostra, która już na dzień dobry wita mnie czułymi słówkami.
 - To co mam na twarzy to twoja wina, nie moja - wskazałam palcem na oko.
 - Mama dała mi szlaban, a mam 20 lat! Przez ciebie! - pstryknęła mnie palcem w czoło.
 - Jesteś krową, więc ci się należało. Co mi przywiozłaś z Japonii?
 - Dla ciebie? Co najwyżej ciastko z alg lub majtki z automatu - przy kuchence zaczęła sobie smażyć jajecznicę.
 - Jesteś świnią!
 - A ten twój chłopaczek to co? Czemu się przed nim ukrywasz?
 - Bo to niespodzianka, że tu jestem. Nie ma tego wiedzieć, a jak ty mu powiesz to pogadam z Johnem, John z mamą i dostaniesz jeszcze większą karę na to, na co już ją masz. A na co masz?
 - Na internet - jajecznicę zagryzła kęsem chleba.
 - Ja pierdziu! - parsknęłam śmiechem. - A na jak długo?
 - Tak długo dopóki ci nie zejdzie śliwa...
 - Oj, ktoś sobie pornosków na internecie nie poogląda - użyłam tego samego tonu co ona wczoraj by mnie wpienić.
 - Pysk! To nie pornosy tylko anime!
 - Nie obchodzi mnie to, zrób mi tosty w ramach przeprosin... - przełączyłam kanał w telewizji.
 - Co najwyżej mogę ci napluć na czoło, mendo.
 - Zrób co ci każe, albo przedłużę ci szlaban - do kuchni weszła niezadowolona mama, którą zapewne obudziłam swoim śmiechem.
 - No ale...
 - Żadnych ale! Jesteś tu mniej niż 1 dzień, a denerwujesz mnie gorzej niż Ika przez te pół roku - choć raz zgadzałam się z mamą, Marta zawsze wszystkich denerwowała.
 Siostra spojrzała na mnie srogo a ja uśmiechnęłam się do niej szeroko, by jeszcze bardziej ją zezłościć. Teraz nic mi nie mogła zrobić.

 Zjadłam przygotowane przez siostrę tosty i odpaliłam laptopa. Siedziałam na twitterze i pisałam o różnych rzeczach, które "właśnie widziałam w Polsce". Chciałam trochę bardziej urzeczywistnić mój plan.
 - "Wracaj jak najszybciej" - w interakcjach zauważyłam wpis od Jai'a.
 - "Postaram się, ale nic nie obiecuję".
 Już za dwa dni miała być Wigilia, a ja nie miałam bladego pojęcia jak wyglądają święta w innych krajach. Zawsze widziałam karpia na stole, pierogi z grzybami i inne rzeczy, a tu nie ma takiej tradycji.
 Cały dzień pomagałam mamie w kuchni, tylko czasami robiłam przerwy na odpoczynek kiedy mnie głowa zaczynała boleć. John zgodził się na kilka potraw z Polski, więc na stole znajdą się makiełki, ryby po grecku, ryby po węgiersku i bigos - jedyne co chyba zjem w te święta prócz chleba i słodyczy. Do ryb mam wstręt, one nawet kiedy są martwe i nie mają oczu potrafią zacząć się poruszać - one nigdy nie umierają...
 Ojczym wrócił z pracy i przywiózł mi moją piracką opaskę. W pokoju przymierzyłam swój strój Pomocnicy Mikołaja i stwierdziłam, że połączenie pirata z elfem na pewno rozbawi chłopaków. Tata w swoim przebraniu wyglądał jak Mikołaj anorektyk, nie miał w ogóle brzucha. Strój wisiał na nim nieubłaganie. Chwyciłam za poduszkę, którą wsadziłam mu w spodnie tak, by wyglądały jak Brzuszek Piwny. Akcja zakończona sukcesem.

 Uruchomiłam laptopa i przeglądałam facebooka, kiedy na środku ekranu wyskoczyło mi powiadomienie połączenia z Jai'em, on za wszelką cenę chyba stara się zniszczyć tą niespodziankę!
 - Halo? - wcisnęłam przycisk "rozmowa".
 - "Cześć. Jak prezent?" - zapytał ze spokojem w głosie.
 - Em, jeszcze nie doszedł.
 - "Rozumiem. Kurier zawodzi?"
 - Najwyraźniej.
 - "A nie ma to nic wspólnego z tym, że już jesteś w Australii?" - ups, chyba się wydało...
 - Co? Skąd ten pomysł? Jestem wciąż w Polsce!
 - "To czemu wczoraj cię słyszałem jak krzyczałaś?"
 - Ja? Nie krzyczałam nic, moja siostra wpadła do mamy i pewnie to ją słyszałeś...
 - "Nie kłam" - lekko podniósł głos. - "Nie lubię kiedy ktoś kłamie. Wczoraj jak byłem na spacerze z Lalą to słyszałem ciebie, twoją mamę i obcy damski głos, który zapewne należał do twojej siostry"
 - Eh... Ktoś jeszcze o tym wie? - niespodzianka poszła się kochać.
 - "Nie, bo chciałem najpierw poznać prawdę. A tak w sumie to czemu krzyczałaś?"
 - Dostałam w twarz od siostry...
 - "Uuu... Nie ciekawie. A jak to wygląda?" - zapytał, a ja odkleiłam znad monitora plaster i włączyłam kamerkę.
 - Tak to wygląda - na mojej twarzy malowało się niezadowolenie.
 - "O fuck!" - szatyn również włączył swoją kamerkę. - "Wyglądasz jak zombie!"
 - Dzięki! Zawsze chciałam to usłyszeć! - Jai jak zawsze potrafił mnie pocieszyć.
 - "Chodzi mi o śliwę... A teraz co masz zamiar zrobić z tym swoim powrotem? W ogóle jak długo jesteś w Melbourne?"
 - Jest ktoś u ciebie w domu? - podejrzane mi się wydawało, że obok nie widziałam żadnego z jego braci.
 - "Nie, poszli z mamą na zakupy, bo nie miała nikogo by jej nosił torby"
 - W Australii jestem dwa, może trzy dni, siostra jest od wczoraj, co widac po mojej pięknej twarzy. To, że jestem w Melb to tajemnica, jasne? Chcę waszej piątce zrobić niespodziankę. I nie mów żadnemu z nich, że jestem bo dostaniesz w papę i pozbędziesz się możliwości bycia ojcem, jasne? - zagroziłam mu. - i sylwester spędzimy razem, Vicky też będzie.
 - "Nie spędzimy".
 - Jak to nie?
 - "No bo mnie nie ma" - stukał palcami wskazującymi o siebie.
 - Jak to "nie ma"? Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?
 - "Ariana zaprosiła mnie do siebie"
 - Ariana? Jaka Ariana?
 - "Ariana Grande" - uśmiechnął się uroczo. - "Moja dziewczyna"
 - Co? - nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Jai Brooks i Ariana Grande parą?! - Ta Ariana Grande z Hollywood?
 - "Tak, ta".
 - A ja teraz się o tym dowiaduję? - byłam wręcz oburzona tym, że nie poinformował mnie wcześniej. - Jak długo jesteście razem?
 - "Dwa tygodnie, może cztery. Tak więc sylwestra nie spędzisz ze mną i resztą, tylko z Jamesem, Skipem i tymi dwoma smrodami, które właśnie weszły do domu"
 - Ok, to kończę. Do zobaczenia niedługo - puściłam oczko i rozłączyłam rozmowę. Wciąż nie mogłam uwierzyć wo to, co mi powiedział Jai, jakbym żyła w innym świecie...


 ~.~

 Zostały dwie godziny do Wigilii. Mama wraz z siostrą szykowały stół, pies leżał w pobliżu choinki, ja z Johnem przebieraliśmy się w wypożyczone stroje Mikołaja i jego pomocnicy. Na wciąż opuchnięte oko nałożyłam piracką opaskę, Johnowi poprawiłam brzuch zrobiony z poduszek. Do worka spakowałam prezenty i wraz z ojczymem wyszłam na ganek. Byliśmy gotowi do wyjazdu.
 Pierwszy był dom braci Brooks. Kiedy tylko wysiedliśmy z naszych "sań" staruszek zawołał głośne "Ho ho ho" i podszedł bliżej ustrojonych drzwi od domu. Ojczym z worem na plecach i białą, długą brodą wyglądał komicznie. Wyminęłam Gwiazdora i dwukrotnie nacisnęłam dzwonek. W otwierających się drzwiach stanął Beau, który na widok Mikołaja, niczym mały chłopiec zaczął się szeroko uśmiechać i klaskać w dłonie.
 - Jeeej, święta! Mikołaju! - wzrok przeniósł na mnie, mierząc swoim wzrokiem mój strój - I jego seksowna pomocnica! Prezent dla mnie?
 - Ho ho ho! To moja córka, debilu! - John zrzucił z pleców worek, który dla lepszego efektu wypchany był też poduszkami.
 - Wesołych świąt, Beau - z worka wyjęłam prezent dla chłopaka.
 - Angie! Moja Angie wróciła! - chwycił mnie w talii, lekko uniósł, po czym zaczął boleśnie mnie dociskać do swojego torsu. - Ej, dupy chodźcie! Angie wróciła!
 - "To może ją wpuść kretynie?!" - z wnętrza domu dało się słyszeć głos Luke'a.
 - Zapraszam w nasze skromne progi - Beau zrobił krok w bok i ręką omiótł framugę.
 Na końcu korytarza stał Jai jak zwykle zapatrzony w ekran swojego telefonu. Dla niego nie było nowością, że jestem już w Australii. Schował iphone'a do tylnej kieszeni spodni, podszedł bliżej i tuląc mnie pocałował mnie w policzek.
 - Witaj w domu - powiedział ciepłym głosem i puścił do mnie oczko.
 Nie musiałam długo czekać na uścisk drugiego bliźniaka. Dałam im prezenty i poprosiłam, by nie pisali reszcie chłopaków o tym, że jestem w Melbourne. Co dziwne nawet nie zapytali mnie o moją opaskę na oku.
 Kolejny był dom rodziny Yammouni. John ponownie zrobił "Ho ho ho", co go chyba uszczęśliwia. Spod jego gęstej brody wystawał szczery uśmiech.
 Zapukałam do drzwi, które otworzył mi ubrany w garnitur James.
 - Nie wierzę! Ty?! - przetarł oczy i przytulił mnie.
 - Tak, to ja. Jeeej!
 - A z tą opaską to kogo udajesz?
 - Nikogo nie udaję. Dostałam od siostry w oko i mam opuchnięte.
 - Ty masz siostrę?
 - Nie przyznaję się do niej. Na szczęście wyjeżdża po świętach.
 - Czyli nie zdążę jej poznać...
 - I ciesz się z tego! To ciota i jest głupia - z worka wyjęłam kolejny prezent. - Wesołych świąt.
 - Oh, nie musiałaś, ale dziękuję. Wesołych świąt - pożegnałam się z Jamesem i
 - Ostatni jest mój przyszły zięć? - zapytał ojczym wsiadając do samochodu.
 - Tak. I pamiętaj, że ich zabieramy do nas na kolację.
 - Tak, pamiętam.
 Jadąc w kierunku domu Daniela serce przyspieszało mi pompowanie krwi. W głowie kotłowało mi się od planów reakcji widoku Skipa.
 John wyłączył silnik i wysiadł z auta. W domu Sahyounie świeciło się światło. Przejrzałam się w lusterku i dołączyłam do Mikołaja. Kilka kroków od drzwi John dał mi prezenty dla Dana i odsunął się na bok. Zapukałam do drzwi i czekałam na odzew. Usłyszałam zbliżające się w moją stronę kroki, aż zauważyłam opadającą w dół klamkę.
 - Angie! - Daniel przytulił się do mnie. - Tak tęskniłem! - pocałował mnie.
 - Ja za tobą również tęskniłam.
 - Jak długo jesteś w Melbourne?
 - Kilka dni... - zaczęłam wiercić stopą w betonowej posadzce. Nie wiedzieć czemu przeczuwałam, że zaraz coś się stanie.
 - I nie przyszłaś się ze mną wcześniej przywitać? - z jego twarzy zszedł uśmiech.
 - Przepraszam, ale chciałam ci zrobić niespodziankę na święta - w jego ręce wcisnęłam upominki.
 - Przepraszam, że się wtrącam, ale czy mogę wejść do środka? - John podniósł palec niczym dziecko w szkole.
 - Tak, oczywiście - Daniel wyszedł z progu drzwi. - Dlaczego masz opaskę na oku?
 - Siostra do mnie przyjechała i dostałam od niej z pięści... - kiedy mówiłam chłopakowi o tym, co mi się przytrafiło, ten zdjął opaskę z mojego oka. Chwilę mu się przypatrywał, po czym pocałował siniak pod okiem.
 - By się lepiej goiło - uśmiechnął się uroczo, tak jak to zawsze robi.
 Z domu wyszedł John, a za nim ojciec Daniela.
 - Dan, ubieraj się. Wychodzimy - oznajmił jego ojciec, uśmiechając się w moim kierunku.
 - Dokąd? Przecież...
 - Dostaliśmy zaproszenie na kolację w domu pana Millera - pan Sahyounie chwycił syna za kark i wepchnął go do domu. - Naprawdę dziękujemy za zaproszenie. Nie tylko dla mnie to dużo znaczy, dla Daniela zapewne również. Poza tym w końcu poznam rodzinę mojej przyszłej synowej, prawda?
 Zrobiłam się czerwona jak cegła. Nie chodziło mi o to, po prostu chciałam by Daniel wraz z tatą spędził miło święta.
 - Angie, chodź na chwilę! - z wnętrza domu usłyszałam głos Skipa.
 - Przepraszam na chwilę - wyminęłam mężczyzn i podążyłam za dźwiękiem rozrywanego papieru do pakowania prezentów.
 - Dlaczego oddajesz mi prezent, który wybierałem dla ciebie wraz z chłopakami? - w ręce trzymał bluzę z Pedobear'em.
 - Nie oddaję. Kupiłam ci ją już w listopadzie.
 - To jest ta sama bluza, nawet rozmiar się zgadza.
 - Paczka od was jeszcze nawet do mnie nie doszła. Kiedy dotarła do domu mojej cioci, ja już byłam tutaj. Poprosiłam kuzyna by mi ją wysłał.
 - Ahm - chłopak zdjął bluzę, którą miał na sobie i ubrał tą z głową Pedobear'a.
 - Serio mi kupiliście bluzę z Pedobear'em?
 - Em... No tak. Stwierdziliśmy, że ci się spodoba, bo jest w twoim stylu i że ci będzie pasowała.
 - Ja kupiłam dla ciebie tą bluzę, bo pamiętam twoje zboczone wybryki z Beau, natomiast czy ja jestem aż tak bardzo zboczona to nie wiem.

 Podczas kolacji wigilijnej dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, np. że tata Skipa i Skipa drugie imię to John, że jestem oczkiem w głowie Daniela, który po zdradzeniu tej tajemnicy przez jego ojca o mało nie wbił mu widelca w dłoń. Siostra zaraz po zjedzeniu kolacji odeszła od stołu i poszła przygotowywać pracę na studia. Nasza piątka siedziała przy stole w przyjemnej atmosferze. Cały czas się śmialiśmy z historyjek o szczenięcych latach Daniela. Jego twarz miała ten sam czerwony odcień co bombki na choince.

 Mama sprzątała już ze stołu, a ja wraz z Johnem mieliśmy za zadanie odwieźć Sahyounie'ch do domu. Dwaj Johnowie stali w ogródku i palili świąteczne cygara, a ja z Danielem wyszłam na ganek.
 - Dziękuję za zaproszenie.
 - Nie ma za co, miśku - lekko szturchnęłam go w brzuch.
 - Spójrz do góry - powiedział czule przysuwając się do mnie.
 Nad nami była zawieszona jemioła. Wcześniej jej nie zauważyłam, więc musiał to zrobić Święty Mikołaj podczas jego chwilowej nieobecności przy stole.
 Tak, ta wigilia była jedną z lepszych.

*********
Zapraszam na mojego drugiego bloga ---> Drogie Życie

5 komentarzy:

  1. Jest to chyba najlepszy rozdział ze wszystkich już nie mogę doczekać się następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie! Świetnie piszesz. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. jak go napiszę to dodam. nie wiem kiedy, chwilowo nie mam czasu na pisanie ,ale w głowie układam kolejny rozdział :)

      Usuń
  4. Awww kocham to ♥

    OdpowiedzUsuń