środa, 3 kwietnia 2013

#15

John chwycił mnie za bluzkę i wprowadził do środka. Prowadził mnie siłą do salonu gdzie rzucił mnie na kanapę. Mężczyzna usiadł obok.
 - Nie możesz robić takich rzeczy! Pomyśl o swojej matce! Wiesz jak ona się teraz czuje?! - zaczął krzyczeć.
 - Nie...
 - Leży w sypialni z podwyższonym ciśnieniem i musi brać tabletki na uspokojenie! Czy ty masz rozum?!
 - Tak...
 - Mnie się wydaje, że nie! A nawet jeśli to czasem używaj mózgu, by innym nie sprawiać przykrości! Matka nie chce jeszcze stracić ciebie...
 Oczy miałam pełne łez. Byłam zła na Johna, a nie na mamę, która dosyć histerycznie podchodzi do takich sytuacji.
 - Przepraszam... - wyszlochałam.
 - Nie mnie to mów, lecz idź do mamy i ją przeproś i powiedz jej, że z tobą wszystko ok - staruszek wskazał palcem na sypialnię.
 Ze zwieszoną głową udałam się się do sypialni rodziców. Lekko zapukałam do drzwi, pociągnęłam nosem i weszłam. Na łóżku leżała mama z miną jakby coś ją bardzo bolało.
 - Przepraszam... - podeszłam bliżej i rozpłakałam się.
 - Chodź tutaj i już nie płacz - mama rozłożyła szeroko ręce. - To moja wina, nie powinnam tak późno cię informować o wyjeździe i w ogóle szukać sobie faceta tak daleko od domu.
 - To nie twoja wina mamo, to ja jestem głupia - przytuliłam się mocno do kobiety. Leżałam obok niej na łóżku, a głowę miałam na jej piersiach.
 - Już dobrze, dobrze że wróciłaś... - mama głaskała mnie po głowie.

 Leżałyśmy tak już dłuższy czas. Mama cały czas obwiniała siebie o zaistniałą sytuację, że nie powinna tak wobec mnie postąpić a ja zwalałam winę na siebie. Kiedy mama zasnęła wyszłam z pokoju i udałam się do Johna, by go przeprosić. Mężczyzna siedział w kuchni i pił kawę.
 - Siadaj - nogą odsunął krzesło stojące naprzeciw niego.
 Rękawem otarłam łzy i usiadłam.
 - Nie możesz robić takich rzeczy. Twoja matka cały czas się obwiniała o to, a ja nie chcę stracić ani jej, ani ciebie. Teraz jesteście najważniejszymi kobietami w moim życiu i nie pozwolę nikomu was skrzywdzić, ok? - patrzył mi głęboko w szklące się oczy.
 - Ok...
 - Jedno dziecko już straciłem, kolejnego nie chcę - wstał, wziął w rękę kubek i potargał mnie po włosach.
 Te słowa tkwiły mi w głowie. Odwróciłam się i spojrzałam na Johna, który zakrył twarz wolną ręką. Zrozumiałam, że dla niego to ciężki temat, więc nie będę go drążyła.

 Resztę dnia przesiedziałam na ganku razem z psem. Wpatrywałam się w bezchmurne niebo i pisałam z Danielem. Po jakimś czasie przyszedł John, który siedział razem ze mną. Żadne z nas nic nie mówiło, piliśmy tylko gorącą czekoladę przyniesioną przez mężczyznę.
 - Rozumiem, że nie chcesz o tym rozmawiać? - zagadnęłam.
 - Nie - popił trochę napoju.
 - Ok.
 - To nie jest tak, że nie chcę o tym rozmawiać. Po prostu wspominanie tego jest bolesne.
 - Rozumiem.
 Pies leżał obok Johna, który głaskał suczkę po brzuchu. Leżący na moim brzuchu telefon co jakiś czas wibrował dając znak, że nastolatek odpisał na smsa. Czytając słowa napisane przez Skipa podnosiłam się na duchu. Chłopak wspierał mnie, pomimo że udar i to co się stało mamie to tylko moja wina. Patrząc na smsy od niego miałam ochotę go przytulić z całych sił i podziękować mu że jest. Chociaż równie dobrze powinnam dziękować mojej mamie i Johnowi za to że się poznali i zakochali w sobie. I Jai'owi za to że mi pomógł z nową szkołą i znajomymi. Zliczając powinnam im wszystkim z osobna dziękować, bo każdy z nich był jakimś znaczącym ogniwem w naszym związku.
 Zrobiło się ciemniej, na ganku siedziałam już sama, gdyż staruszek wziął psa i poszedł do mamy. Patrzyłam na przejeżdżające ulicą samochody i roześmiane dzieci na rowerach. Wspomniałam sobie jak mama uczyła mnie jeździć na moim pierwszym rowerze i kiedy mnie popchnęła ja wjechałam w krzaki po czym krzyczałam na nią, że próbowała mnie "habić". Wracając pamięcią do przeszłości zawsze robię zeza i przed oczami widzę obraz tych momentów. Chłodny wiatr spowodował że z oczu popłynęły łzy. Poderwałam się z bujanego fotela i pobiegłam do sypialni rodziców, w którym mama właśnie piła herbatę ze swym partnerem.
 - Mamo, pamiętasz jak próbowałaś mnie uczyć jazdy na rowerze? - usiadłam na łóżku.
 Kobieta usiadła wyżej niż była wcześniej. - Tak. Krzyczałaś na mnie: "Mamo, próbowałaś mnie habić?!" a potem zostawiłaś rowerek i pobiegłaś do domu. Kiedyś byłaś takim słodkim i miłym dzieckiem, ale nie wiem co się stało teraz.
 - Ale mamo, ja zawsze byłam, jestem i będę kochana - zaśmiałam się.
 Mężczyzna jak zwykle nie rozumiał wywodu w naszym ojczystym języku.
 - Mama musi odpocząć. Idź do siebie do pokoju - mężczyzna szepnął mi do ucha i ucałował w czoło.
 Wstałam, pożegnałam się z mamą, poszłam sobie zrobić kanapki z Nutellą i poszłam do pokoju.
*************************
Post takie nic, ale ostatnio na nic lepszego mnie nie stać. Na głowie mam zbyt wiele problemów by móc pisać takie rzeczy. Poza tym chłopcy dodają mało filmików i nie mam weny na nic ciekawszego :) Nie wiem kiedy teraz zajrzę, mam nadzieję że niebawem :)

1 komentarz: