niedziela, 8 czerwca 2014

#55

 W myślach mówiłam sobie, że to nic strasznego, tylko kilka tygodni, przeleci jak biczem strzeli; jednak wiedziałam, że te "kilka tygodni" może się przerodzić w kilka miesięcy. W końcu Janoskians staje się prawdziwą marką, rozpoznawaną na całym świecie, fanki będą ich rozchwytywać, błagać o kolejne występy, po kilka na jedno z większych miast, a ja  zostanę sama, pozostawiona na łaskę Jasmine i Christophera, który zachowuje się jak osoba opętana lub schizofrenik.
 - Proszę nie... - spojrzałam na każdego po kolei. Czułam jak łzy wzbierają w oczach. Podniosłam twarz ku górze i mrugnęłam kilkakrotnie, by powstrzymać się od płaczu. - Proszę, nie zostawiajcie mnie...
 Poczułam się jak idiotka. Najpierw mówię im, że ich nienawidzę, że nie mają mi się pokazywać na oczy, a teraz, na wieść o ich wyjeździe na dłuższy czas, błagam i skomlę niczym mały szczeniaczek.
 Wzięłam głęboki wdech, policzyłam do pięciu i wypuściłam powietrze ustami.
 - Jadę z wami - oznajmiłam. wstałam z kanapy i ruszyłam w kierunku szafy stojącej przy drzwiach wejściowych, gdzie zwykle znajdują się walizki.
 Jakaś ręka chwyciła mnie za nadgarstek.
 - Nie możesz - oznajmił Jai, trzymając mnie za rękę.
 - Dlaczego nie? Co jest powodem, dla którego nie mogę ruszyć z wami w trasę i zwiedzać świat? - zapytałam, wyrywając rękę z uścisku nastolatka.
 - Kontrakt - odpowiedział za brata Luke, który na kanapie siedział niczym model Calvina Klein pozuje na kozetce.
 - Luke ma rację - wtrącił się James. - Kontrakt, który podpisałaś by móc grac w tym filmie pewnie ma jakieś haczyki. Mogę się z tobą założyć nawet o 100 dolców, że gdy zerwiesz kontrakt lub go w jakikolwiek naruszysz, będziesz musiała słono bulić, może nawet kilka milionów.
 - Chyba sobie jaja ze mnie robisz...
 - Nie wiedziałaś o tym? - zaśmiał się, na co przecząco pokręciłam głową. - Nie czytałaś umowy?
 - Kto czyta umowy?
 - Możesz sobie pomijać umowy jak, nie wiem, instalujesz jakąś grę, ale takie umowy powinnaś czytać.
 - Równie dobrze mogli tam wpisać, że masz się rozbierać co wieczór, a ty byś nawet o tym nie wiedziała - zaśmiał się Luke.
 - To co mam robić? Co mam zrobić by móc z wami jechać? - zapytałam, a w pokoju zapadła cisza. Żaden z chłopaków nawet na mnie nie patrzył, tylko podziwiali swoje buty.
 - Nie możesz nic zrobić - odpowiedział na jednym wydechu Beau. - Musisz tu siedzieć, pracować nad filmem i czekać - rozłożył bezsilnie ręce.
 Przyłożyłam dłonie do twarzy i osunęłam się na podłogę. Potarłam palcami w dół twarzy, rozciągając przy tym skórę i umożliwiając przepływ chłodnego powietrza do oczu.
 Nie mogę uwierzyć w swoją głupotę. Mam tu jeszcze spędzić kilka miesięcy, w towarzystwie Jasmine i udawać, że wszystko jest ok? Że nie chciała mnie naumyślnie oczernić na swoim blogu i spowodować rozłam w paczce? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kompletnie nic nie mogę z tym zrobić. Muszę grać świetną przyjaciółeczkę z Jasmine i znosić towarzystwo chcącego wszystkich zabić Chrisa. No cudownie!
 - Nie wytrzymam... - pociągnęłam ręką do góry, poprawiając przy tym włosy, by pojedyncze kosmyki nie opadały mi na twarz. - Naprawdę nie mogę nic z tym zrobić? Jakiś dobry adwokat tego nie załatwi?
 - Angie Angie Angie... - Beau wstał z kanapy i usiadł obok mnie na podłodze. Objął mnie swoim szerokim ramieniem, przytulił do siebie i pięścią rozczochrał mnie. - Nawet gdybyś znalazła najlepszego adwokata w tym kraju, to cię rozczaruję: oni mają po kilku naprawdę dobrych i drogich adwokatów, którzy udupią cię chociażby o zdjęcie na Instagramie.
 - Naprawdę?
 - Niestety tak. my mamy od tego menagera, który nas przestrzega przed jakimś kontraktem, jeżeli coś w nim jest niejasne.
 - NO KURWA MAĆ I JA PIERDOLĘ! - uderzyłam pięściami w podłogę. Dlaczego nie poświęciłam chociaż dziesięciu minut by przestudiować ten jebany kontrakt?
 - Nie łam się! Będzie ok!
 - Z pewnością! Taak! Szczególnie kiedy będę musiała tu siedzieć z tą jędzą! - wtuliłam głowę w koszulkę Beau i wdychałam przyjemny zapach jego perfum. - Zabijcie mnie, póki was lubię. Chcę by zrobił to ktoś, kogo lubię i komu to wybaczę pośmiertnie i nie będę nawiedzać.
- Niestety, nie zrobimy tego - zaśmiał się najstarszy z braci Brooks. - Nie chcemy iść do pudła, ale możemy ci kogoś wynająć, żeby zrobił to za nas i by wyglądało to na nieszczęśliwy wypadek.
- Dawaj namiary, byle szybko. Nie zamierzam tu gnić te kilka miesięcy...
- Hej, głowa do góry! - zawołał Luke, wyrzucając ręce i nogi w górę, co ułatwiło mu wstanie z kanapy i przybranie pozy niczym ludzik z kasztanów i wykałaczek. - Przecież widzimy się na ślubie twojej mamy i Johna, co nie? Będziemy się bawić i pić i co tylko dusza zapragnie!
- Ale to dopiero za miesiąc...
- Patrz inaczej. To tylko 4 tygodnie, czyli, o ile umiem liczyć, 28 dni, czyli trochę ponad 500 godzin. Widzisz? Na pewno nie będzie tak źle jak myślisz.
 Miałam ochotę rozpłakać się niczym małe dziecko, chwycić się nogi każdego z nich i ciążyć na nich niczym kotwica, ale nie mogę całe życie myśleć tylko i wyłącznie o sobie! Nie mogę ich zatrzymać przy sobie, by w końcu znienawidzili mnie za ograniczanie ich. Chłopcy w końcu chcą rozwijać swoje kariery, tak jak o tym nawet nie marzyli. Mnie oni też nie ograniczają, pozwalają mi rozwijać swoją rozpoczynającą się karierę aktorską, tak jak marzyłam o tym odkąd w wieku ośmiu lat zrozumiałam, że nie zostanę tatuażystą ani policjantką.
 Przygryzłam wargę i spojrzałam na nich, na ich miny czekające na moją odpowiedź odnośnie... No właśnie, odnośnie czego? Nie mam prawa dyktować ich życiem i nie zamierzam tego robić.
 - Na co wy jeszcze czekacie? - powiedziałam biorąc głęboki wdech. Chłopcy w jednym momencie spojrzeli po sobie i nie wiedzieli co zrobić. - Spadajcie do swojego hotelu pakować swoje bagaże. Musicie się jeszcze wyspać przed podróżą - machnęłam na nich ręką, a ci postanowili posiedzieć u mnie jeszcze trochę, by niczym kopciuszek zniknąć o północy.
 Noc była bezsenna. Siedziałam na kanapie z kubkiem gorącej herbaty w ręce i czekałam na ich powrót z nadzieją, że wpadną tutaj z kamerą i powiedzą że to żart, ich kolejny głupi test... jednak tak się nie stało. Drzwi milczały, nie chcąc się otworzyć dla pięciu nienormalnych, niedojrzałych nastolatków, którzy uważają się za super bohaterów biegających z kolorowymi pelerynami po mieście.
 Po krótkiej drzemce nad ranem zrozumiałam, że zostałam sama w tej części Australii, zdana na pastwę Jasmine i Chrisa, ponieważ Janoskians zapewne byli już w powietrzu.


 Wolne chwile poza planem filmowym spędzałam w pokoju, z kubkiem w ręce i maratonem Spongeboba w telewizji. Starałam się jak najmniej czasu spędzać z "kolegami z planu", nie miałam ochoty z nimi rozmawiać, poza tekstami uzgodnionymi w scenariuszu.
 Przez ten tydzień, od wylotu chłopaków, prawie z nikim nie rozmawiałam. Jedyne słowa z moich ust padały na planie zdjęciowym, później milkłam niczym niemowa i zamykałam się w swoich czterech ścianach, by przez zakluczone drzwi słuchać błagalne i na próżno rzucane przeprosiny młodej Cahill, którą w pewnym sensie podziwiałam za swoją determinację w tym, co robi. Przez kilka godzin dziennie, co kilka minut przychodziła pod mój pokój i przepraszała. Nawet gdyby od dziadziusia dostała klucz do mojego apartamentu, to i tak by tutaj nie weszła; nie włożyłaby nawet klucza do zamku, gdyż cały czas znajdował się tam mój klucz, uniemożliwiający jej dostęp do mnie.

 Codziennie odliczałam dni, jakie pozostały mi do przepustki na mamy ślub.
Jeszcze tydzień - powtarzałam sobie - tydzień i później spędzisz 2 tygodnie na urlopie, w towarzystwie mamy, ojczyma, Pandy i chłopaków, a co najważniejsze: spotkasz Vicky, której na żywo nie widziałam od stycznia. Tylko ta myśl pozwalała mi przetrwać w Perth, które znienawidziłam, a miało być przepustką do lepszego życia, które nie jest na moją kieszeń, ale nie mogę zrezygnować z filmu, bo mi się tak widzi. Za dużo się namęczyłam by być tutaj, gdzie jestem teraz. Życie zawsze daje kopa w dupę i właśnie jednego dostałam. Nie ma co, przeżyję, dla Vicky, dla Janoskians, dla siebie. Muszę. Nie ma innego wyjścia.

 W końcu nadszedł ten wymarzony i długo wyczekiwany dzień, dzień wylotu do domu, do Melbourne, do rodziny, za którą tak cholernie się stęskniłam!
 Walizki miałam spakowane już od kilku dni, więc od rana tylko jako tako posprzątałam w pokoju, chwyciłam walizki i udałam się do wind, by wydostać się z tego więzienia. Gdy tylko oddałam klucze od apartamentu udałam się złapać taksówkę, by jak najszybciej znaleźć się na lotnisku. Stojąc przed hotelem pożegnałam się dwoma środkowymi palcami z budynkiem i wsiadłam do taksówki.
 Melbourne, nadchodzę!


********************************
 Na początku chciałabym przeprosić za straszną nieobecność na blogu, spowodowaną czynnikami szkolno-prawnymi. Jest mi strasznie przykro z powodu zaniedbania bloga jak i zarówno Was, ale w weekendy nawet nie miałam zbytnio czasu dla siebie, co potrwa jeszcze całe 3 tygodnie... Ugh.
 Chcę również przeprosić za rozdział, gdyż nie należy on do jednych z najlepszych, ale naprawdę, obiecuję poprawę, musicie tylko wytrzymać trzy tygodnie, ja również muszę, o ile wcześniej nie uduszę się podręcznikiem.
 Mam tylko nadzieję, że wybaczycie mi ponad miesiąc milczenia i pozwolicie mi na odrobienie straty.
 Kocham, Endżi.

14 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny :) nie przejmuj się aż tak bardzo blogiem bo to tylko blog a nie prawdziwe życie :) zajmij się swoimi sprawami i mam nadzieję że wszystko bd dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ;D. Dreszcze mnie pod koniec przechodzily xD bd czekala ile trzeba bedzie na kolejny rozdzial :^ Kc:**

    OdpowiedzUsuń
  4. wytrzymamy <3 musimy <3 rozdział jest super ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super <3

    OdpowiedzUsuń
  6. tylko 3 tygodnie. damy radę! powodzenia w nauce. :)) rozdział fajny już sie nie mogę doczekać następnego. "Stojąc przed hotelem pożegnałam się dwoma środkowymi palcami " haha rozwaliło mnie to. xddd

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na kolejny i powodzenia x

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzisiaj znalazłam Twoje opowiadanie i zajęło mi to kilka godzin, ale przeczytałam je całe! A więc fajny pomysł i wgl :) ale brakuje mi też punktów widzenia innych ( tak jak raz było Skip'a ). Wiem, że raz pisałaś, że nie lubisz tak zmieniać czy coś w tym stylu, ale to pokazało by tez opinie/odczucia/ogólnie punkt widzenia reszty bohaterów.
    To jest chyba jedyne fanfiction o Danielu jakie znalazłam ;) Na początku myślałam, że będzie z Jai'em ( nawet ich shippowalam xd ), ale dobre jest takie oderwanie się od ff o braciach.
    Czekam na jakieś momenty z Vicky i Lukiem ( sceny, ale także jakiś ich punkt widzenia na ten związek itp )
    Jakbyś mogła mnie na tt informować o rozdziałach to byłabym wdzięczna : ) @Milkaa124
    mam nadzieje ,że szybko pojawi się kolejny rozdział :]

    OdpowiedzUsuń
  9. znalazłam to ff niedawno i się dosłownie zakochałam, w 2 godziny przeczytałam całe 55 rozdziałów, jest niesamowite! to chyba jedyne ff o Danielu jakie znalazłam.
    Czekam z niecierpliwością na momenty z Vicky i Lukiem, mam nadzieje że będzie ich więcej, nie moge doczekać się kolejnego rozdziału (:

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafiłam przez przypadek, bardzo mi się podoba i czekam na następny rozdział, zapraszam do siebie http://thejanoskinsfanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Vicky mieszka w Polsce więc to troszkę nie realne, że potrafi tak mówić po " angielsku " i cały czas może przylatywać do Australii 1. Wiza 2 . Szkoła. To są chyba jedyne rzeczy które denerwują mnie w tym opwiadaniu, a tak to WIELBIE to ff i nie mogę się doczekać następnego rozdziału : )

    OdpowiedzUsuń
  12. czekałam juz 3 tyg. kiedy nastepny? <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się coś w tygodniu naskrobać, obiecuję :) przepraszam za zwłokę, ale naprawdę nie miałam czasu wcześniej :(

      Usuń
    2. kiedy teraz bedzie ten 56 rozdziel? czekam z niecierpliwoscia ;)

      Usuń