sobota, 15 marca 2014

#51

 Pomimo, iż przyjechali Janoskians nie miałam wolnego od pracy na planie. Wstawałam o 6 rano by o 7 iść na plan, zrobić makijaż i przez osiem godzin nagrywać sceny. Gdyby w studio nie było klimatyzacji, umarłabym, słowo daję. Działające kamery, reflektory i inne urządzenia nagrzewały salę do blisko 30˚C, a klimatyzacja doprowadzała temperaturę do połowy tej wartości. Dzięki Bogu.

 Dochodziła godzina 16 i warz z Chrisem poprawialiśmy sceny, w których graliśmy. Miałam dość pracy na dzisiaj, większa męczarnia niż w szkole. Praca na planie to jak wychowanie fizyczne przez cały dzień, dodatkowo w upale większym niż podczas polskiego lata i jeszcze musisz siedzieć po godzinach. Krótkofalówka ochroniarza, który stał przy drzwiach zatrzeszczała, po czym wydobył się z niej głośny komunikat:
 -"Piątka nastolatków wtargnęła do budynku! Potrzebne posiłki!"
 - O nie - wypuściłam z siebie powietrze.
 - Twoi chłopcy? - Christopher zaśmiał się i oparł o replikę auta.
 - Mam nadzieję, że nie - zwróciłam się w stronę czarnoskórego mężczyzny, ubranego w granatowy uniform. - Może pan iść pomóc kolegom, by o siebie sami zadbamy - uśmiechnęłam się do niego łagodnie jak kot.
 Mężczyzna zdjął dłonie ze swojego piwnego mięśnia, pokręcił głową, po czym podciągając spodnie do góry wyszedł z sali, mamrocząc pod nosem, że zabije tych "kretynów".
 Krzyki na korytarzu stawały się coraz głośniejsze, aż w końcu rozpoznałam najbardziej charakterystyczny ze wszystkich krzyków.
 Podwójne drzwi otworzyły się z trzaskiem i do sali wpadł Beau, którego to krzyk właśnie rozpoznałam. Tuż za nim wleciał Luke, który potknął się o leżącego na podłodze brata, doduszając go do betonu. Za nimi wpadła resztka z piątki Janoskians i tuzin ochroniarzy, którzy ich gonili.
 Chłopcy dopadli się do mnie i zasłonili mną niczym żywą tarczą.
 - Nie ruszać się, albo... albo zrobimy jej krzywdę! - odezwał się James, przykładając dwa palce ułożone na kształt pistoletu do mojej skroni.
 - Nie zrobią tego - zaśmiałam się i wyciągnęłam ręce w geście poddania, by ochroniarz, który przebywał tu ze mną i Chrisem schował paralizator.  - Znam tych debili, nie zrobią tego.
 - Nie znasz nas - wymruczał mi do ucha James tak, że aż mnie przeszły ciarki po plecach.
 Po chwili zapadła ciemność. Poczułam tylko jakąś tkaninę na mojej twarzy i duszenie w pasie. Słyszałam jak chłopcy się śmieją, a ja nie mogłam dotknąć stopami ziemi. Chwilę później byłam w pozycji leżącej, niesiona przez dwie osoby, trudno było rozpoznać przez kogo.
 - Czy was już do końca popierdoliło?! - trzęśli mną jak workiem ziemniaków, i tak też się czułam. Jedyne co słyszałam to ich śmiechy i kolejne z kolei drzwi otwierające się z hukiem.
 - Możliwe, ale nam jeszcze za to podziękujesz - zaśmiał się Jai. - Dajcie taśmę.
 - Taśmę? Po co wam taśma? - Jai zdjął mi z twarzy tkaninę i poraziło mnie słońce. Wywlekli mnie ze studia! Zamknęłam oczy i usłyszałam odklejanie taśmy z rolki. Kawałek taśmy z plaskiem skończył na moich ustach. Gdy zaczęłam się wyrywać, chłopcy położyli mnie na ziemi i chwycili za kończyny, które po chwili złączyli ze sobą szarą taśmą izolacyjną.
 Ktoś znowu założył mi worek na głowę i znowu mnie nieśli. Słyszałam pikanie charakterystyczne dla otwieranego się zamku centralnego w samochodzie.
 - Tylko ostrożnie, nie zróbcie jej krzywdy bo nam odda - stwierdził Beau, któremu najchętniej zaczęłabym właśnie klaskać.
 Telefon w mojej kieszeni wibrował cały czas, co chwilę wydawał z siebie dźwięk dzwonka, na jaki ustawiłam wycie małp, najbardziej rozpoznawalny dzwonek w całym studio, na co chłopcy reagowali śmiechem i parodiowaniem - najwyraźniej - swoich krewnych, gdyż darcie japy wychodziło im najlepiej.
 Udusić - jedyna rzecz, jaką miałam ochotę im właśnie zrobić.
 Jechaliśmy nie wiem jak długo, może z pół godziny. Całą drogę śpiewali, a raczej darli mordy do piosenek puszczanych w radio.
 Próbowałam odkleić sobie taśmę z ust, bez pomocy rąk. Musiałam nieźle wygimnastykować  usta, by odkleić taśmę chociaż z jednej strony.
 - Zabiję was! Jak tylko stąd wysiądę, zabiję was! - zaczęłam się rzucać po tylnym siedzeniu jak ryba wyrzucona na brzeg.
 - Ona gada! - wrzasnął Beau, a ktoś po chwili znowu zakleił mi usta.
 Krew zaczęła się we mnie gotować, zabiję ich, nie żartuję. Po kilku minutach ponownie odkleiłam sobie taśmę klejącą z ust.
 - Nie żartuję! Jesteście martwi! Lepiej twitnijcie swoim fankom, w jaki sposób zginiecie i gdzie mają zbierać wasze zwłoki!
 - Uspokój się - spokojny głos Daniela rozbrzmiewał gdzieś wokół mnie. Z torbą na głowie trudno mi było zlokalizować jego położenie, a niestety nie jestem nietoperzem, by posługiwać się zdolnością echolokacji.
 - Jak niby mam się uspokoić, skoro związaliście mnie i uprowadziliście mnie, ZNOWU! Ja mam was dość, naprawdę, zabiję was i będę miała święty spokój, naprawdę, ulżę nie tylko sobie ale i waszym rodzicom...
 - Przestań jęczeć - samochód zatrzymał się gwałtownie a ja obezwładniona zsunęłam się z fotela i spadłam na podłogę, gdzie walały się śmieci.
 - Niech ktoś mnie podniesie, mam mokro w spodniach.
 Beau roześmiał się.
 - Jeszcze nie musisz się podniecać.
 - Mam mokro, bo upadłam na kubek, gdzie był jakiś napój kretynie! - próbowałam się podnieść, jednak na marne. Dopiero czyjaś mocna ręka podciągnęła mnie z powrotem na siedzenie.
 - Christopher dzwonił 30 razy i zostawił 3 wiadomości. przeczytać? - z mojej prawej strony usłyszałam Luke'a.
 - Zostaw mój telefon w spokoju - warknęłam, aż jakiś debil w środku samochodu użył trąbki stadionowej i pozbawił mnie słuchu na krótką chwilę.
 - Koniec kłótni! - wydarł się Daniel. Chyba po raz pierwszy podniósł głos wobec chłopców. - Jesteśmy na miejscu.
 Jai zdjął mi worek z głowy. Jak tylko zobaczyłam jego uśmieszek miałam ochotę go opluć, niczym wredna lama lub alpaka w zoo. Boleśnie zaczął mi odklejać taśmę z ust i rąk, przy okazji serwując mi darmową depilację.
 - Zabiję was.
 - Wiem.
 - Nie żartuję.
 - To też wiem - zaśmiał się i dał mi buziaka po obu stronach ust. - Na lepsze gojenie.
 - To był twój pomysł z tą taśmą, więc się nie podlizuj.
 - Oj tam, marudzisz.
 - Chodźcie już! - z oddali słyszałam głos Jamesa, który nas wołał.
 Jai prowadził mnie jak więźnia, popychając wciąż przed siebie. Spojrzałam na niego wrogo i powiedziałam, że jest pierwszy na mojej liście do zabicia, na co zareagował śmiechem.
 Podeszliśmy do ogromnej skarpy, idącej w kącie prostym 50 metrów w dół. Wszyscy stali przy urwisku, patrzyli na mnie.
 - Masz jedyną okazję, by się do czegoś przyznać.
 Serce podeszło mi gardła, gdy z ust Daniela wypłynęły te słowa. Czyżby wiedział coś, czego nie wiem ja?
 - O co chodzi? - dłonie zaczęły mi się pocić.
 - Przyznaj się... że zawsze chciałaś zrobić z nami coś szalonego - zaśmiał się, a ja poczułam jak ze mnie wszystko schodzi.
 - Samo widywanie się z wami i nie popełnienie samobójstwa jest szalone.
 - Zrób coś z nami.
 - Co niby?
 - Skocz.
 - Skocz?
 - Tak, skocz z nami z tej skarpy.
 Zrobiłam wielkie oczy i patrzyłam na nich jak na debili.
 - Ujaraliście się dzisiaj? Bo chyba nie mówisz na serio...
 - Ależ mówi - uśmiechnął się Beau. - Skocz z nami. To nie jest niebezpieczne. Woda jest głęboka na dziesięć metrów więc nie rozpłaszczymy się nigdzie, by musieli nas łopatą zbierać.
 - Zgłupieliście do reszty - chwyciłam się za głowę, która mnie nagle rozbolała. - Jak chcecie się zabić, to mogliście mówić wcześniej. Przygotowałabym pistolet i dokonała na was egzekucji, bo i tak mam ochotę to na was zrobić, ale nie skoczę z wami.
 - Właśnie, że tak.
 Chłopcy zaczęli do mnie podchodzić. Byłam osaczona.
 Zaczęłam się im miotać, gdy trzymali mnie za nogi i ręce i nieśli w stronę przepaści. Krzyczałam lepiej niż dziewczynki w horrorach.
 W końcu postawili mnie, przy skarpie, tak że czubki palców wystawały poza krawędź. Zaczęłam płakać, kolana zrobiły się miękkie. Miałam nadzieję, że oni cały czas sobie żartują, że nie chcą skoczyć z tego klifu w ta szalejącą wodę na dole.
 - Proszę... nie, nie umiem pływać, nie róbcie mi tego.
 - Przykro mi - Daniel chwycił mnie za rękę, a za drugą chwycił mnie Jai. - Musimy to zrobić.
Chłopcy skoczyli, ciągnąc mnie za sobą w dół.
 Uczucie jakie towarzyszyło spadaniu było okropne - wszystkie narządy podchodzą ci do gardła, jak wtedy gdy spadasz we śnie. Machałam nogami, chcąc latać, jak sądzę. Chciałam krzyczeć, jednak pęd wiatru odebrał mi głos. Nikt nie krzyczał. Możliwe, że wcale tego nie słyszałam przez huk powietrza. Woda poniżej zbliżała się coraz szybciej, choć czułam, jakbym spadała całą wieczność.
 W końcu uderzyliśmy o wodę, uczucie jakby upaść na trawę zamiast na beton. Nie zdążyłam złapać tchu, gdy woda pociągnęła mnie w dół. Nie trzymałam już chłopców za ręce. Puścili mnie w momencie uderzenia o wodę. Zaczęłam się krztusić, woda ogłuszała mnie, ciągnęła do dna. Powietrze uciekało z ust, gdy zaczęłam mieć mroczki przed oczami.
 Machałam rękoma i nogami, myśląc że płynę w górę, gdy dłońmi chwyciłam za piach.
 To po mnie, pomyślałam, wiedząc, że zabicie chłopaków nie dojdzie do skutku.

*********
Tak :D jestem wredna i urywam w takim momencie :D chcecie więcej? piszcie w komentarzu :p 

11 komentarzy:

  1. Jutro Next albo znajdę Cię i zabije ! Kocham to ale tak długo czekam ;-; KC ! Talnet wielki! !!!!! Next jutro! Pamiętaj ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! Jakie to są debile! Naprawdę! Sama bym ich zabiła. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D
    A właśnie kiedy planujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze nie w tym miesiącu jak sądzę, niestety muszę popracować nad ocenami gdyż został mi tylko miesiąc :c

      Usuń
  3. Jpdl... Jakie z nich debile!
    Kurde... Zakończyłaś w takim momencie i teraz mnie ciekawość zżera co będzie w następnym rozdziale! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahaha przeczytałam całe opowiadanie w mnie niź 24h! Brawa dla mnie xD Jest około 1/2 w nocy (nie wiem dokładnie bo mam czas z LA), a ja zamiast spać to komentuję ten roździał. A właśnie, co do rozdziału to jest super! Mam do Ciebie małą prośbę - mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach na Twitterze? Mój username to @monkaloves1D

    OdpowiedzUsuń
  5. JESLI W CIAGU 2 DNI NIE ZOBACZE TUTAJ NASTEPNEGO ROZDZIALU TO OSOBISCIE ZABIORE CB W TAKIE MIEJSCE I SAMA ZRZUCE ZE SKARPY TYLKO 200 METROWEJ!!! :-D
    Uff to opowiadanie jest zajebiste jak moglas w takim momencie przerwac <3 zycze dduuuzo weny
    Natis

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy dasz następny rozdzial?(:

    OdpowiedzUsuń
  7. Błagam ! Błagam ! Błagam ... !!!! Napisz w weekend !! TO CO PISZESZ JEST NIESAMOWITE !!! Chcę , żebyś wiedziała , że przeczytałam wszystkie rozdziały !! Zajęło mi to 2dni i pół !! :) PRZEPRASZAM ,ŻE NIE ZOSTAWIAŁAM KOMÓW ale wieesz ... co przeczytałam rozdział to chciałam już wiedzieć co bd w następnym i w następnym itd. <33 SUPEROWY BLOG ...

    OdpowiedzUsuń
  8. jeju czekam na następny, no!

    OdpowiedzUsuń