sobota, 25 stycznia 2014

#48

 Resztę dnia przeleżałam pod kocem, z kubkiem parującej herbaty koło kanapy. Gdy tylko ktoś wchodził wymuszałam w sobie kaszel, bym nie musiała iść na ostatni podczas Projektu dzień integracyjny.
 Jutro zaczynamy nagrywać, a ja marzę tylko o tym, by te pół roku minęło szybko, gdyż mam ochotę wrócić do Melbourne lub wyjechać z chłopakami w trasę
 Dzisiaj rozmawiałam z Danielem przez telefon - w LA szykują się do wyjazdu w trasę. Zmienili nawet układ występów, by dać jeden pokaz również w Perth i pobyć ze mną chociażby dzień.
 By ich spotkać muszę poczekać dwa tygodnie, co będzie istną katorgą.
 Pilotem wyciszyłam telewizor, gdy ktoś intensywnie zapukał do drzwi.
 Owinęłam się kocem i poczłapałam do drzwi od apartamentu.
 - Jak się czujesz? - w drzwiach stał dziadek Jasmine, jak zwykle w ustach trzymał waniliowe cygaro.
 - Lepiej - wymusiłam kaszel, który zabrzmiał bardzo realistycznie. W Polsce to był jedyny sposób, by nie iść do szkoły. - Choć nadal jest mi trochę słabo.
 Pan Cahill zarechotał, po czym wyjął jedno cygaro z kieszeni garnituru i wręczył mi je.
 - To na wzmocnienie - oznajmił.
 - Ja... ja nie palę. Ale dziękuję za upominek - niechętnie przyjęłam brązowy rulon tytoniu i wanilii.
 - Mogę wejść?
 Serce podskoczyło mi w piersi.
 - T-tak, oczywiście - odsunęłam się od szpary w drzwiach i gestem ręki poprosiłam o wejście.
 Mężczyzna bez żadnych skrupułów powędrował do salonu, gdzie rozsiadł się na fotelu ustawionym naprzeciwko kanapy.
 - O! Król Lew! - zaśmiał się, palcem wskazując na wyciszony telewizor. Spojrzałam na telewizor, gdzie akurat Timon i Pumba śpiewali piosenkę i jedli robaki. - Nie oglądałem tego od lat!
 Pan Cahill rozsiadł się na fotelu i oglądał bajkę. Usiadłam na kanapie i patrzyłam, jak podsiwiały właściciel hotelu z uśmiechem na ustach ogląda bajkę i niczym dziecko buja się na boki.
 - Chciał pan ze mną o czymś porozmawiać? - poczułam ciarki na plecach.
 - Hy? - spojrzał się na mnie nie wiedząc o co mi chodzi. - Ah, tak, usiądź.
 Popatrzyłam na niego, a ten przetarł oczy ręką.
 - O co ci chodzi? - zapytał, pochylając tułów nad udami, łokcie oparł na kolanach.
 - Nie rozumiem...
 - Oh, wydaje mi się że rozumiesz. Bo widzisz, rozmawiałem dzisiaj z wnuczką. Powiedziała mi o twoim sporze z Christopherem Stankiem i nie rozumiem jednej rzeczy. Co ten biedny chłopak ci zrobił? - mężczyzna miał minę zbitego psa, jasnoniebieskimi oczami lustrował moje źrenice.
 Poczułam jak się rumienię na twarzy. Po chwilowej ciszy odpowiedziałam.
 - Obraził mnie na lotnisku, obmacywał mnie i zjadł mi mojego naleśnika.
 - Pobiłaś go, bo zjadł ci naleśnika? - zaśmiał się sucho.
 - Nie chodzi tu o samego naleśnika, który był pyszny! Chodzi mi o jego słowa na lotnisku i to, że mnie dotykał tam, gdzie nie powinien!
 - Co takiego powiedział? Gdzie cie dotykał? - pan Cahill nie wyglądał na przejętego moimi słowami.
 - Powiedział, że udaje mądrą, bo znam kilka mądrych słów z Discovery Channel, co w nieznacznej części jest prawdą. Powiedział, że jestem słaba. A gdy przyszedł przeprosić...
 - Przeprosił cię? - przerwał mi, gestem dłoni pokazał, że na chwilę mam się uciszyć.
 - Tak, ale po chwili jeździł swoją dłonią po moim udzie - zaczerwieniłam się jeszcze bardziej.
 Żenująca sytuacja - opowiadam siedemdziesięcioletniemu milionerowi moje problemy z moim rówieśnikiem, którego znam zaledwie kilka dni.
 - A w jakiej sytuacji cię dotknął? Ot tak sobie czy miał ku temu cel?
 Chwilę się zastanawiałam, co właściwie mi powiedział na chwilę przed tym, jak zaczęłam go okładać poduszką. - Powiedziałam mu, że przerwałam rozmowę z nim na lotnisku, by nie zaczął mi wyrzucać mojej wagi, a on odparł, że moje ciało ma idealne proporcje i że wiele dziewczyn zazdrości mi krągłości - przed oczami miałam ostatni wieczór, tylko że obserwowałam całą sytuację z boku.
 - A może on chciał tylko ci pokazać, że jesteś atrakcyjną, młodą kobietą i kompleksy są ci zbędne? Chciał być miły, poflirtować albo coś w tym stylu, a ty go pobiłaś... - jego głos był karcący.
  W gardle poczułam dużą gulę, którą musiałam przełknąć, by się nie rozpłakać. Nagle poczułam się jak ta idiotka, co bije chłopaków bo się na nią krzywo spojrzą lub zrobią coś nie po jej myśli. Miał rację, że jestem słaba, płaczę z byle powodu.
 Łzy wypłynęły z oczu.
 - Dziecko, dlaczego płaczesz? - pan Cahill usiadł obok, przytulił mnie i głaszcząc po głowie starał się mnie uspokoić.
 - Pomyślałam o śmierci Mufasy i o tym jak smutny musiał być Simba, gdy patrzył na martwego ojca - szlochałam jeszcze bardziej. Ta scena zawsze wywoływała u mnie atak płaczu, nawet jeśli jeszcze chwilę temu się śmiałam.
 - A teraz pomyśl, że Christopher jest młodym Simbą. On też w życiu nie miał lekko...
 Spojrzałam na mężczyznę, któremu również szkliły się oczy.
 - Nie rozumiem porównania... - otarłam łzy i spojrzałam w telewizor, by wchłonąć w siebie trochę radosnego obrazu.
 - Nie powinien ci tego mówić.
 - Ale ja czego?
 - A dotrzymasz tajemnicy? - wystawił mały paluszek. - Od tej obietnicy nie da się uciec.
 Uścisnęliśmy małe paluszki i usiedliśmy na wprost siebie.
 - Christophera poznałem w Londynie, gdzie trenowałem jedną z tamtejszych drużyn piłkarskich. Jego ojciec był w drużynie, którą trenowałem. Mały zawsze przychodził na trening, by patrzeć na swojego ojca... - gdy mężczyzna opowiadał o małym Chrisie miał nieobecne oczy. Zupełnie jakby właśnie patrzył na wydarzenie sprzed kilku lat. - Podczas jednego z meczy doszło do wypadku. Jego ojciec został zastrzelony na boisku. Christopher był wtedy obok mnie, przy ławce rezerwowych. Patrzył na ojca, który leżał martwy na murawie, z dziurą klatce piersiowej, która barwiła na czerwono białą koszulkę. Myślał, że jego ojciec po prostu zasłabł. Trzymałem go rękach, by nie pobiegł do ojca, ale się wyrwał. To było okropne uczucie. Patrzeć na kilkuletniego chłopca, pochylającego się nad zwłokami ojca, który był jego najbliższą rodziną. Patrzeć jak cierpi.... Christopher został oddany do rodziny zastępczej. Wyjechałem z Anglii i zaprzestałem trenowania drużyn. Po wielu latach od jednego z moich informatorów dowiedziałem się, że Christopher był w tej rodzinie zastępczej tylko kilka dni. Później spał na dworcach, w galeriach, melinach... Kazałem go odszukać, a gdy to się udało zobaczyłem wrak chłopca, którym był kiedyś. Przygarnąłem go. Tylko tyle mogłem zrobić, po tym co mu się przydarzyło...
 Pan Cahill płakał, gdy opowiadał ta historię. I nie dziwię mu się. Zrobiło mi się głupio. Chris tyle w życiu przeszedł, a ja go potraktowałam okropnie, co za suka ze mnie!
 Mężczyzna wstał i z rękoma za plecami powędrował do drzwi od apartamentu.
 - Zaopiekuj się nim. Jako jedna z niewielu rozmawiałaś z nim dłużej niż kilka minut. Widać, że mu na tobie zależy - wyszedł i zamknął drzwi.
 Siedziałam i patrzyłam na drzwi, w których jeszcze chwilę temu stał staruszek, który opowiedział mi po krótku historię Christophera, która zmieniła go.
 Wyszłam z pokoju w akcie nagłego odruchu. Udałam się do recepcji, gdzie poprosiłam o klucz i numer pokoju Chrisa, do którego się poniosły mnie nogi. Zakluczyłam się od środka i usiadłam na kanapie, która  zawalona była stertą czarnych ciuchów.
 Teraz nadeszła moja kolej na przeprosiny.

9 komentarzy:

  1. Myślałam, że się popłaczę. To było... wzruszające. Mam teraz rozkminy nad ich rozmową, i oczywiście nad Danielem. Jak on na to wszystko zareaguje. No nic. Pozostaje mi czekanie. Buziaki i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Chris :( Ten rozdział był wzruszający...czekam na kolejny ;D <3
    Xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. następny dawaj a nie sie cackasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wat? :D postaram się jak najszybciej ale najpierw muszę nadrobić posta na Watpadzie :)

      Usuń
  5. Prosze pisz dalej proszę <3

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział, jejku
    czekam na następny :)
    @ilysm_jb_smg :):)

    OdpowiedzUsuń
  7. Prosze cię pisz dalej ponieważ kocham to jak piszesz i nie wytrzymam już ani dnia bez przeczytania twojego kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, jednak brak kolejnego rozdziału nie jest z mojego powodu. Dobra, z mojego bo dostałam szlaban na komputer i nie mam jak go napisać :( ale postaram się dodać rozdział jak najszybciej :) x

      Usuń