poniedziałek, 21 października 2013

#41

 Kopniakiem zamknęłam za sobą drzwi. Nie byłam zbytnio zadowolona z tonu ostatniej wypowiedzi mężczyzny. Może zrobiłam coś źle, coś co mu się nie spodobało? Przez całą drogę do domu zastanawiałam się czy dostanę odzew.
 Wyszłam na ogródek, gdzie mama wyrywała chwasty. Opadłam na huśtawce i głośno wypuściłam powietrze z ust. Mama odwróciła się tylko na moment, by zobaczyć w jakim stanie jestem i wróciła do czynności sprzed chwili.
 - Coś się stało? - mama lekko się uśmiechnęła.
 - Zagrałam całkiem fajnie, przynajmniej tak mi się wydawało. Nie spodobał mi się ton wypowiedzenia "skontaktujemy się z tobą". Nie dawał on nadziei - zasłoniłam ręką oczy, przed którymi miałam moment sprzed godziny.
 - Nie przejmuj się tym. Dla mnie i tak zawsze będziesz utalentowaną córeczką - słowa mamy dodały mi trochę otuchy.
 - Zaskoczyła mnie dziewczyna, która siedziała na castingu. Jak usłyszała moje imię i zobaczyła moją koszulkę to rzuciła swoim telefonem o stół i podekscytowana zapytała mi się czy jestem dziewczyną Daniela. To było takie coś innego dla mnie - przygryzłam paznokieć przy kciuku.
 - Cieszysz się, że poszłaś na ten casting?
 - Zależy co z tego wyniknie. Ale i tak się cieszę, że spróbowałam. John jest w pracy?
 - He? Ah tak. Pojechał robić jakieś zdjęcia do magazynu.
 - Ok. Idę do siebie - wyjęłam telefon z kieszeni, którego dźwięk w razie przyjścia jakiegokolwiek powiadomienia był ustawiony na fulla. Idąc w kierunku pokoju zrzuciłam z nóg buty, pod drzwi cisnęłam koszulkę.
 Rzuciłam się na swoje łóżko i nakryłam głowę poduszką. Położyłam się na plecach z szeroko rozłożonymi rękoma. Długo nie musiałam czekać na sen.

 - Angela. Angela! Chodź na obiad! - mama potrząsała mną jak szmacianą lalką.
 - Nie jestem głodna - burknęłam przewracając się na bok.
 - Zrobiłam gyrosa.
 - Już idę - wstałam z łóżka i z zaspanym wzrokiem podniosłam koszulkę, którą ubrałam na siebie.
 Mamy nie było już w pokoju. Przejrzałam się w lustrze, poprawiłam koka i udałam się w kierunku kuchni, po drodze skopując buty w kierunku ściany. Przy stole siedział John delektując się pierwszymi kęsami gyrosa.
 Dochodziła piętnasta, na telefonie żadnego powiadomienia. Nic, kompletnie. Siedziałam przy stole i widelcem rozrywałam frytki na małe kawałeczki. Głową opartą o rękę patrzyłam na jedzenie, którego, jak mi się wydawało, przybywało. Kawałki kurczaka przybierały kształtu twarzy mężczyzny, którego chyba znienawidziłam. Tak, mam na myśli pana od chrząkania i słów, przez które mam ochotę płakać.
 - No ja tak dłużej nie mogę! - rzuciłam widelcem przez kuchnię, ledwo omijając nim głowę rodzicielki. Odsunęłam się od stołu, zjechałam z krzesła, naciągnęłam na twarz koszulkę i uderzyłam w płaczliwy ton.
 - A tobie co? - John zadając pytanie nie przestał przeżuwać jedzenia.
 - Nie wytrzymam! - położyłam się bokiem na podłodze i poruszając stopami kręciłam całą sobą kółka na podłodze. - Niech oni w końcu zadzwonią!
 - Uspokój się! - mama trzasnęła widelcem o stół i palcami przetarła spracowane czoło. Pies przerażony samym faktem podniesionego tonu uciekł spod stołu.
 - Nie mogę! - lekko wychyliłam się spod stołu. - Ten stres mnie zżera od środka!
 - Uspokój się, albo nie pozwolę ci brać udziału w tym całym filmie, jeżeli w ogóle cię przyjmą! Życie jest jakie jest, nie jest usłane różami, trzeba walczyć o swoje, a nie leżeć na podłodze i użalać się nad sobą!
 - Nie oceniaj mnie. Nie jestem odporna na stres...
 - Nie interesuje mnie to! A teraz siadaj do stołu i kończ obiad albo mnie szlag trafi!
 Niczym wierny piesek posłuchałam się mamy i z miną smutnego creepera zajęłam swoje miejsce przy stole.
 - Nie mam czym jeść...
 - Użyj palców i mnie nie denerwuj - rodzicielka ostatnie słowa wycedziła przez zęby.
 W palce chwyciłam rozduszone frytki i zaczęłam powolnie przeżuwać.
 Do drzwi rozległo się pukanie.
 - Idź otworzyć - wymamrotał John grzebiąc wykałaczką przy zębach.
 - Ale...
 - Idź otworzyć drzwi! - ojczym po raz pierwszy od bardzo dawna podniósł na mnie głos. Nie krzyczał na mnie nawet wtedy, gdy przypadkowo rozbiłam mu Jeepa.
 - Ta, wyżywajcie się na biednej Ice...
 Ciągnąc stopami po chłodnych panelach zachowywałam się niczym zombie, którym się staję gdy jestem czymś załamana. Pies skakał koło drzwi szczęśliwie merdał ogonkiem. Przez chwilę chciałam stać się psem, który nie ma innych zmartwień niż znalezienie dogodnej pozycji do spania lub wybranie odpowiedniego skrawka trawnika do obsikania.
 Panda usiadła i niecierpliwie patrzyła się na drzwi. Szybkim ruchem pociągnęłam klamkę, która opadła raz z zamkiem, tym samym ukazując przede mną ogrom świata.
 Nikogo przede mną nie było. Wyszłam na ganek i zaczęłam się rozglądać po okolicy, jednak to pewnie dzieci robią sobie jaja z ludzi. Kiedy już miałam wracać do domu usłyszałam za sobą szybkie kroki i szelest jakiegoś worka, który po chwili został zaciśnięty na mojej głowie.
 - Co do... - worek był czarny, nic przez niego nie było widać. - No kurwa ej, jaja se robisz gościu?!
 Pies biegał wokół mnie i szczekał na osobę, która założyła mi worek na głowę. Choć raz wstawiła się za mną.
 Szarpałam się, próbowałam się wyrwać z uścisku oprawcy, jednak ten okazał się za silny.
 - No weź mnie puść do cholery! John! John!
 - Co się dzieje... - słyszałam głos zbliżającego się w moim kierunku ojczyma, który nagle ucichł. Słyszałam tylko stęki i dźwięk bicia o ciało.
 - JOHN! JOHN! POMOCY! - po chwili doleciał do mnie ktoś jeszcze i zaczął dość mocno oplatać moje ręce liną. - JOHN! POMOCY!
 Taśma przywarła do moich ust, teraz mogłam tylko bąkać coś pod nosem bez najmniejszego zrozumienia. Nie słyszałam szczekania Pandy, ani dźwięku jej pazurków na drewnianej posadzce ganku. Ktoś kopnął mnie w kostkę i zaczął ciągnąć wzdłuż trawnika. Dalej próbowałam się wyrwać z uścisku tych osób, jednak bezskutecznie.
 Dźwięk pracującego silnika narastał. Ktoś złapał mnie od tyłu za ciuchy i wciągnął do samochodu, który po chwili odjechał sprzed posesji z piskiem opon. Z powodu własnej bezsilności zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co się dookoła mnie dzieje, co teraz ze mną będzie... To jest największy horror jaki przeżyłam kiedykolwiek! To już ryby, których się naprawdę boję są mniej przerażające niż to!
 Ludzie siedzący obok mnie trzymali mnie za ręce, więc nie mogłam zdjąć worka z głowy.
 - Proszę... wypuście mnie... nic wam na pewno nie zrobiłam, proszę... - szlochałam, jednak nie doczekałam się odzewu. Pewnie nawet nie zrozumieli mojego bełkotu spod tej taśmy. Bałam się, tak cholernie się bałam ich kolejnego ruchu. Teraz pewnie sprzedadzą mnie do jakiegoś burdelu lub wywiozą na pustynię gdzie zostawią mnie na pożarcie sępom, kangurom i psom dingo.
 Samochód nagle się zatrzymał, a ja poleciałam do przodu. Słyszałam jak drzwi po mojej prawej się otworzyły, ktoś pociągnął mnie za ciuchy. Nie zdążyłam postawić nogi i nie mając na to jakiegokolwiek wpływu. Leżałam na nagrzanym betonie i w myślach modliłam się by moja śmierć była szybka i bezbolesna. Usłyszałam dźwięk przeładowywanej broni i serce podeszło mi do gardła. Zaczęłam się wić na ziemi jak glista, myślami biegłam przed siebie, jak najdalej stąd.
 - Chyba jej starczy - usłyszałam dość znajomy głos. Uspokoiłam się nieco i nasłuchiwałam dalej.
 - Tak. Zdejmij jej ten worek.
 Ktoś chwycił mnie w talii i pomógł mi usiąść. Serce biło mi jak oszalałe, kiedy miałam rozwiązywane ręce. Szybko chwyciłam za worek, który zerwałam ze swojej głowy. Słońce oślepiło mnie momentalnie. Z bólem zrywałam taśmę z ust, po czym ręką przesłoniłam oczy, by słońce mnie nie raziło. Przede mną stało pięcioro szczupłych chłopaków, których głos rozpoznałam chwilę wcześniej.
 - Janoskians! - poderwałam się z ziemi i rzuciłam się im wszystkim na szyje.
 - Cześć - Luke nieśmiało pomachał do mnie i stanął jakby mu się chciało siku.
 - Co to miało być?! O mało nie umarłam przez was!
 - Porwaliśmy cię.
 - Po co?!
 - Dla zabawy.
 - A tak brutalnie serio musiało być? Będę miała przez was siniaki na dupie!
 - Chcieliśmy by to porwanie wyglądało realistycznie - wtrącił Jai.
 - A co z Johnem? Słyszałam bicie...
 - Ah tak, to tylko Luke mnie okładał po brzuchu.
 - A kto wpadł na ten pomysł?
 - Beau - wszyscy jednogłośnie wskazali na najstarszego z paczki.
 Wzięłam trzy głębokie wdechy by się uspokoić. W sumie po co się pytałam? Oczywistym jest, że tylko beau mógłby wpaść na tak iście idiotyczny pomysł.
 - WY JESTEŚCIE NIENORMALNI! CO WY SOBIE MYŚLICIE? ŻE CO, WRACACIE PO TRZECH MIESIĄCACH I ROBICIE TAKIE AKCJE I ŻE JA WAM TO WYBACZĘ?!
 - Angie...
 - JA TERAZ MÓWIĘ! - Daniel próbował mnie uspokoić, jednak musiałam z siebie wyrzucić emocje. - JESTEŚCIE BANDĄ IDIOTÓW, KTÓRZY NIE POTRAFIĄ NORMALNIE PRZYJŚĆ I SIĘ PRZYWITAĆ PO TAKIM CZASIE! MOGŁAM ZEJŚĆ NA ZAWAŁ PRZEZ WAS!
 - An...
 - CICHO! Jesteście największymi debilami jakich znam... - ich miny zrzedły, co było moim celem. - ...I za to was kocham - rozstawiłam ręce i wszyscy się przytuliliśmy. Grupowe przytulanie zawsze poprawiały nam samopoczucie. - Ale naprawdę, następnym razem mnie uprzedźcie, żebym nie musiała zamartwiać się sposobem mojej śmierci, ok? I w ogóle kiedy wróciliście? Czemu mnie nie uprzedziliście? Przyjechałabym po was!
 - Na wszystkie pytania odpowiemy podczas grilla w domu Brooksów.

 Siedzieliśmy już od dłuższego czasu w blaszanym garażu na podwórku. Garaż nie użytkował jednak jak garaż, była to buda wypełniona wszystkim: krzesłami, ciuchami z dzieciństwa chłopców, starymi rowerami i dymem, który unosił się z shishy.
 - Więc do domu przyjechaliście na miesiąc, a potem wyjeżdżacie na prawie pół roku? - zaciągałam się kolejnym buchem z shishy.
 - Mniej więcej pół roku. Mamy wyjechać w trasę po świecie a potem znowu spędzimy trochę czasu w Ameryce. Możliwe, że kupimy dom i przeniesiemy się na stałe - Beau mówił zbyt poważnie jak na siebie.
 - Nie nie nie nie nie... Nawet nie chcę o tym słyszeć! Nie zostawicie mnie tutaj znowu. Zrezygnowałam ze szkoły, bo was tam nie było. Nie stracę was kolejny raz.
 - A u ciebie jak? Zdałaś prawko, kupiłaś sobie auto...
 - I byłam na castingu.
 - Castingu?
 - Do filmu. Była tam też jakaś laska, która mnie rozpoznała jako dziewczynę Daniela. Jakaś dziwna. Siedziała przy jury.
 - A jak ta laska wyglądała?
 - Czy ja wiem? Brunetka z ombre, dziadkowe okulary, zielone oczy, szczupła. Jasmine miała na imię - Chłopcy popatrzyli po sobie i uśmiechnęli się. - Co?
 - To pewnie była Jasmine Cahill.
 - Cahill? A wy niby skąd ją znacie?
 - Aktorka. Blogerka. Poznaliśmy podczas kręcenia teledysku w Sydney. nawet spoko laska. Nie rzeczy coś - Beau znacząco uniósł brwi.
 - Zbok.
 - Ej! Jestem chłopakiem! nie osądzaj mnie po tym, że myślę o jednym... taka moja natura. A wracając do tego castingu... Jak poszedł?
 - Nie wiem. Mieli zadzwo... Osz kurna! - poderwałam się z krzesła i automatycznie złapałam za głowę. - Mieli do mnie zadzwonić a przez to wasze pukanie do drzwi nie wzięłam telefonu! A co jak dzwonili?
 - Kiedy był ten casting?
 - Dzisiaj.
 - To się nie martw. Zadzwonią jutro.
 - O ile w ogóle - Luke wtrącił swoje 5 groszy, które mnie załamały.
 - Zamknij się, albo nie przeżyjesz dzisiejszej nocy! - Beau wstawił się za mną. Jak raz się na coś przydał.
 - Jestem zmęczona. Pójdę już.
 - Odprowadzę cię - Daniel z uśmiechem odstawił wężyk, wstał z krzesła i otworzył przede mną drzwi od garażu.
 Było już po północy, księżyc świecił nad naszymi głowami. Noc była chłodna, więc Daniel oddał mi swoją bluzę, gdyż miałam na sobie tylko topik i szorty. Na nogach miałam trampki Jai'a, ponieważ gdy chłopcy mnie porywali nie miałam żadnego obuwia na nogach.
 Całą drogę nastolatek przytulał mnie. Było zupełnie jak za dawnych czasów.
 - Tęskniłam za tobą.
 - Ja za tobą też. Raz zabierzemy cię ze sobą do LA. Spodoba ci się tam.
 - Co jak zniknę?
 - CO?
 - Lubię znikać.
 - A ja lubię chodzić nago po domu - chłopak jeszcze nigdy nie rozbawił mnie tak bardzo swoją głupotą.
 - CO jedno ma do drugiego?
 - Obydwoje lubimy te rzeczy - uśmiech chłopaka jest wręcz uroczy.
 - Jesteś głupi.
 - Wiem.
 - I za to cię kocham.
 - To też wiem.
 Całus przy świetle księżyca był najlepszym zakończeniem tego dnia.


***************
Rozdział taki sobie, ale jest :D niestety nie mogłam go napisać wcześniej, ponieważ miałam małe problemy z weną i komputerem...
I hope you'd enjoy that :)

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Kocham! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie !!!!!
    hahahah świetnyy i czekam na następny !! xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham x Dawaj więcej ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny x
    czekam na nowy rozdzial<3

    OdpowiedzUsuń
  5. KOCHAM! XD ŚWIETNE OPOWIADANIE. PISZ DALEJ! xoxo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam twojego bloga na polskim z koleżankami xd. A dzisiaj do 2 w nocy siedzialam bp się nie mogłam oderwać! Nie rób mi tego. DODAJ NASTĘPNY!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w nocy właśnie zaczęłam pisać, dzisiaj go skończę i wieczorem dodam :)

      Usuń
    2. *ZGON* A tak mniej więcej? Mam stać na straży całą noc? ;))

      Usuń